Mamy tymczasowy szpital z prawdziwego zdarzenia
Najbardziej znanym szpitalem tymczasowym w Polsce jest ten utworzony na Stadionie Narodowym w Warszawie. Rzędy łóżek, wielkie przestrzenie. Tego w Zielonej Górze nie zobaczymy, bo nowa placówka powstała na zupełnie innych zasadach.
- To jest w pełni profilowy szpital wyposażony w taki sposób, że jesteśmy w stanie kompleksowo leczyć zarówno ciężkie stany, jak i lżej chorych pacjentów. Inne szpitale tymczasowe nie mają takich możliwości. My jesteśmy tak sprofilowani, że będziemy przyjmowali wszystkich pacjentów wymagających naszej pomocy – tłumaczy Bartosz Kudliński, anestezjolog, który został kierownikiem nowej placówki.
A ta powstawała w ekspresowym tempie. Na początku października zapadła decyzja, żeby w budowanym szpitalu dla dzieci stworzyć szpital tymczasowy. Mury były, wyposażenia nie było. Resort zdrowia przeznaczył 6 mln zł na przystosowanie szpitala (tym zajął się Mostostal) i 23 mln zł na doposażenie go w sprzęt medyczny.
Wyznaczono termin otwarcia – 7 grudnia. O 10.00 obiekt pokazano dziennikarzom.
- Jest to chyba jeden z najnowocześniejszych szpitali tymczasowych w Polsce – mówił wojewoda Władysław Dajczak i dziękował samorządowi województwa za współpracę. - Potrafiliśmy się porozumieć mimo tego, że na co dzień wiele nas różni. W tej sprawie nie mieliśmy wątpliwości, że teraz trzeba być razem i działać na rzecz bezpieczeństwa Lubuszan.
Wojewoda zapowiedział, że do końca grudnia 180 łóżek covidowych „wróci” do normalnej działalności m.in. w szpitalu w Sulechowie, Skwierzynie, Kostrzynie. Dzięki temu będą możliwe planowane zabiegi - obecnie wstrzymane.
- Tak zwyczajnie, po ludzku, czuję ulgę, bo stres był olbrzymi. Mieliśmy bardzo mało czasu. To są chyba najlepiej wydane pieniądze. Dzięki nim ratujemy życie. Jak widać, współpraca daje dobre efekty – odpowiadała wojewodzie marszałek Elżbieta Anna Polak. Prezes szpitala Marek Działoszyński liczy na to, że większość sprzętu zostanie w szpitalu już na stałe, nawet po ustąpieniu pandemii. Spytaliśmy wojewodę, co on na to?
- Decyzja należy do ministra zdrowia, będziemy o tym rozmawiali, aby duża część tego sprzętu została w szpitalu – odpowiedział W. Dajczak.
Godzinę po konferencji rozpoczęto przenoszenie pierwszych pacjentów.
(tc)
LEKARZ O SZPITALU TYMCZASOWYM
Anestezjolog Bartosz Kudliński został kierownikiem nowej placówki. Jak wyliczał, w poniedziałek miał do dyspozycji 36 lekarzy, ponad 40 pielęgniarek, 38 wolontariuszy medycznych, kilku wolontariuszy niemedycznych. Cały czas zgłaszają się do pracy w szpitalu kolejne osoby, które są weryfikowane i dobierane do szczegółowo określonych zadań.
Docelowo placówka ma mieć 170 łóżek gotowych na przyjęcie pacjentów. - Szpital będziemy uruchamiali modułowo. Obecnie mamy 56 stanowisk tzw. obserwacyjnych i na tę chwilę 20 stanowisk intensywnej terapii. Możliwości mamy dwa razy takie, bo jesteśmy w stanie uruchomić 35-40 stanowisk intensywnej terapii jeżeli zaistnieje taka potrzeba – wyjaśnia doktor Kudliński. - Pozostałe stanowiska są zachowawcze.
Szpital jest tak zbudowany, że zapewniono pewien margines działania, w razie zmieniającej się sytuacji jest on w stanie działać elastycznie.
Intensywna terapia opiera się o wentylację mechaniczną, czyli o respiratory. - Mamy w tej chwili przeszkolonych i gotowych do pracy 38 wolontariuszy medycznych. Bardzo dużo osób się zgłosiło, bo aż 80 – opowiada B. Kudliński - Zrobiliśmy weryfikację, dwutygodniowy system szkoleń, musieli zdać egzaminy, nauczyliśmy ich pewnych zasad postępowań medycznych i ta grupa została dopuszczona do bezpośredniego kontaktu z pacjentem.
Są to przeszkoleni studenci poszczególnych wydziałów naszego uniwersytetu. Zgłaszają się kolejni chętni.
Szefostwo szpitala podkreśla, że nowa placówka to w pełni sprofilowany szpital wyposażony w taki sposób, że jest w stanie kompleksowo leczyć pacjentów o różnym stanie zdrowia. - Inne szpitale tymczasowe nie mają takich możliwości. My będziemy przyjmowali wszystkich pacjentów wymagających naszej pomocy – deklaruje kierownik placówki.