Lechia wygrała z Jagiellonią! Za to kochamy futbol!
Dwie bramki dla naszego zespołu strzelił Przemysław Mycan w 9. i 3.3 min., jedną Rafał Ostrowski w 47. Min. Gola dla rywali zdobył Bartłomiej Wdowik w 45. min. W 17. min. zawodnik Jagiellonii, Martin Pospisil, nie wykorzystał rzutu karnego.
Jagiellonia była faworytem, grę na całego zapowiadał jej szkoleniowiec Maciej Stolarczyk. Wystąpiła niemal w swoim najsilniejszym zestawieniu. Lechia jednak zagrała świetny mecz. Nie ograniczała się do jakiejś desperackiej obrony, stosowała wysoki pressing, podwajała rywali, atakowała i była bardzo skuteczna. Po raz pierwszy od dawna czuć było na zielonogórskim stadionie futbol większy niż trzecioligowy. Piękna atmosfera na trybunach, choć mecz mogło obejrzeć tylko 999 widzów, dopełniła reszty.
Kopciuszek wyeliminował faworyta
- Gratuluję gospodarzom, bo taki rezultat musi ich bardzo cieszyć - powiedział trener Jagiellonii M. Stolarczyk. - Przecież Kopciuszek wygrał z faworytem. Oczywiście, że jestem rozczarowany. Zakładałem inny scenariusz. Zagraliśmy słabe spotkanie. Mieliśmy nie pozwolić Lechii na stwarzanie sytuacji, a swoje wykorzystywać. Tak nie było i to jest dowód, że przed nami ogrom pracy.
Szkoleniowiec Lechii Andrzej Sawicki: - Cóż tu powiedzieć? Tworzymy nową historię. Przed meczem opowiadałem zawodnikom jak w 1986 roku byłem tutaj na meczu, kiedy Lechia w ćwierćfinale pokonała ŁKS Łódź 2:1. Pamiętam pełny stadion i nawet to, gdzie wówczas siedziałem. Dzisiaj jako trener mogę się cieszyć z naszego sukcesu. Jesteśmy niesamowicie szczęśliwi. Dlatego właśnie kochamy futbol, bo wszystko może się wydarzyć. Także wtedy, kiedy walczymy z zespołem występującym o trzy klasy wyżej. Chcieliśmy grać wysoko, agresywnie, dobrze broniliśmy i to był klucz do sukcesu.
Te gole nie były przypadkowe
- Trener mówił, że mamy robić to, nad czym pracujemy na zajęciach - powiedział jeden z bohaterów meczu, Przemysław Mycan. - Nasze gole nie były przypadkowe, a strzelić trzy bramki zespołowi z ekstraklasy to jest coś. Walczyliśmy jak równy z równym. To jest tylko jeden mecz. Staraliśmy się grać wysoko, bo niejednokrotnie po strzeleniu gola dostawaliśmy nauczkę i nie potrafiliśmy dowieźć zwycięstwa. Tym razem tak się nie stało. Końcówka była ciężka, ale jak brakowało sił, nadganialiśmy ambicją. Ciężko na ten sukces pracowaliśmy, ale tu nie było przypadku. Owszem, mieliśmy trochę szczęścia, ale zasłużyliśmy na wygraną. Po to się trenuje, żeby zagrać fajne spotkanie i wyeliminować faworyta. Czuję się z tym znakomicie. To był chyba mój najlepszy mecz w Lechii.
Tyle trenerzy i strzelec dwóch goli. W zespole oraz wśród kibiców panowała naturalna wielka radość. Jednak już w niedzielę kolejny mecz trzecioligowy. W Zielonej Górze Lechia podejmie Odrę Wodzisław Śląski. Początek o godz. 16.00.
(af)