Koszykówka. Mecz Zastalu na wagę utrzymania
Zielonogórzanie o tym, co wydarzyło się w niedzielę, musieli szybko zapomnieć. Zastal przegrał w Sopocie z Treflem 74:124. Do tego, by lanie nie było zbyt długo rozpamiętywane, zachęcali także za pośrednictwem mediów społecznościowych najbardziej zagorzali kibice zielonogórskiego klubu, którzy zapowiadają rzucenie wszystkich sił na czwartek.
Doping się przyda, bo Zastal zwycięstw smakuje niezwykle rzadko w tym sezonie. W Orlen Basket Lidze zielonogórzanie po raz ostatni i jak dotąd jedyny zwyciężyli w hali CRS ponad miesiąc temu, pokonując PGE Spójnię Stargard 105:93. Dobrze, że są jeszcze mecze ligi ENBL, ale i tam o zwycięstwa nie jest łatwo. Z estońską Keilą Coolbet, w minioną środę, Zastal wygrał dopiero po dogrywce 95:91. Ostatnie minuty to już niemal „goła” piątka Zastalowców na parkiecie. Powodem nadmiar fauli i brak zdrowia wśród zmienników. Novak Musić w samej końcówce zagrał półtorej minuty, mimo skręconej kostki.
W Sopocie na parkiecie Musicia nie było, podobnie jak Marcina Woronieckiego, a od połowy drugiej kwarty zabrakło także Davida Dedka. Trener Zastalu otrzymał dwa faule techniczne i dalej drużynę prowadził już jego litewski asystent Virginijus Sirvydis. W Zastalu zadebiutował Gligorije Rakočević. Czarnogórski podkoszowy grał ponad 22 minuty, rzucił 4 punkty, miał też 3 zbiórki i 2 asysty. - Musimy się po tym meczu pozbierać. Wiemy, na co możemy, a na co nie możemy sobie pozwolić - ocenił po meczu nad morzem.
Z grona trzech najsłabszych drużyn wszystkie przegrały swoje ostatnie spotkania. Ekipy z Łańcuta, Gdyni i Zielonej Góry mają identyczny bilans czterech zwycięstw i 14 porażek. Zastal wszystkie spotkania z „dołem tabeli” będzie rozgrywał w domu. Najpierw w czwartek z Sokołem, który gra swój drugi sezon w ekstraklasie. Z powodu kontuzji wypadł lider zespołu Tyler Cheese. Szybko znaleziono za niego zastępstwo w postaci Delano Spencera, który w ubiegłym roku grał w Łańcucie. Wcześniej do zespołu z Podkarpacia dołączyli Ike Nwamu i Artur Łabinowicz.
A u nas? - Sytuacja jest bardzo dynamiczna, ale mamy olbrzymie problemy, ponieważ agencje nie chcą nam przekazywać zawodników. W tym tygodniu mam się spotkać z przedstawicielem jednej z największych agencji na temat ponownej współpracy - przyznaje Konrad Witrylak z urzędu miasta, zaangażowany w ratowanie koszykówki w Zielonej Górze.
(mk)