Koronawirus w DPS. Trudna misja Haręźlak

2 Październik 2020
44 pensjonariuszy i pracowników zarażonych koronawirusem, 285 osób w kwarantannie –trudny czas dla Domu Pomocy Społecznej przy ul. Lubuskiej w Zielonej Górze. W środę rano rezygnację złożył dotychczasowy dyrektor placówki.

- Nie wytrzymał medialnej nagonki, skierowanej pod jego adresem – wyjaśnił prezydent Janusz Kubicki.

Ognisko zakażenia miał ugasić Waldemar Michałowski, obecny dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w zielonogórskim magistracie. Został nawet przedstawiony załodze. Pomysł szybko jednak spalił na panewce, bo przepisy stawiają przed zarządzającymi domami pomocy społecznej bardzo konkretne wymagania.

Tymczasem Katarzyna Wojciechowska-Kwintal z biura wojewody lubuskiego raportuje:

– W zielonogórskim DPS dla Kombatantów pobranych zostało 285 wymazów, znamy już wszystkie wyniki. 44 osoby są zakażone, to 31 pensjonariuszy i 13 pracowników. Łącznie 285 osób sanepid skierował na kwarantannę.

To dane z minionej środy, 30 września. Na kwarantannie jest również lekarz, który opiekował się pensjonariuszami w DPS. Tego samego dnia sanepid miał jeszcze pobrać wymazy od sześciu osób, m.in. od pielęgniarki, pensjonariuszki, konserwatora i osoby, której wcześniejszy wynik okazał się niejednoznaczny. W czwartek wyników jeszcze nie znamy.

Sytuacja jest rozwojowa

Wymazy od wszystkich mieszkańców i pracowników pobrano w ubiegłym tygodniu, 24 i 25 września. Jednak wszystko zaczęło się nieco wcześniej, od potwierdzonych zakażeń koronawirusem u dwóch pensjonariuszy, z których jeden trafił do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze z powodu zupełnie innego schorzenia. Zakażenie wykazało badanie wykonane w lecznicy. Kolejne testy, zlecone już przez sanepid, ujawniły że zakażonych w domu dla kombatantów jest nie tylko tych dwoje. Na kwarantannę skierowano kilku pracowników, w tym dyrektora placówki.

Wioleta Haręźlak, dyrektor Departamentu Edukacji i Spraw Społecznych w zielonogórskim magistracie, wyjaśnia:

- Gdy na kwarantannę skierowano 285 osób, w tym cały personel, jedynym sposobem na funkcjonowanie placówki było ustalenie z sanepidem możliwości odbywania kwarantanny w miejscu pracy. Zdeklarowało się 22 pracowników. Pozyskaliśmy też kilku dodatkowych spoza DPS, od których najpierw pobrano wymaz. Wynajęliśmy dla nich hotel i dedykowany środek transportu, a zamiast kuchni załatwiliśmy catering. W takim gronie ruszyli do pracy w poniedziałek, w systemie zmianowym 12 na 12 godzin.

Na kwarantannie, ale w pracy

Sytuację sprawdzamy w środę. W domu pomocy pracują 33 osoby, w tym siedem skierowanych do pomocy z Caritasu i dwie osoby z MOPS-u. Pozostali – opiekunki, pielęgniarki, pokojowe, kucharki i pracownicy administracji - to pracownicy DPS. Większość wykonuje swoją pracę w ramach kwarantanny odbywanej w zakładzie pracy. Pensjonariusze mogą też liczyć na pomoc dwóch lekarzy. Okrojony zespół DPS opiekuje się 169 pensjonariuszami (dwóch jest hospitalizowanych) w podeszłym wieku, z przewlekłymi chorobami somatycznymi, słabymi.

- Nie wiadomo, jak długo ta sytuacja potrwa, bo część personelu sygnalizuje możliwość zaprzestania pracy. Sytuacja jest bardzo, bardzo trudna – mówi Wioleta Haręźlak i dodaje: - Nieodpowiedzialne, wyrywkowe przedstawianie faktów przez media tylko dolewa oliwy do ognia.

Przy mieszkańcach wykonywane są tylko podstawowe czynności, w tym higieniczne, podawanie leków, drobne sprzątanie… Są izolowani, przebywają w jednoosobowych pokojach. Monitorowany jest stan zarażonych mieszkańców. Śniadanie, obiad i kolację zapewnia catering. Miasto wciąż poszukuje osób, które mogłyby i chciały podjąć pracę w placówce w systemie ciągłym.

- To znaczy codziennie, przykładowo w godzinach 7-19 albo 15-21. Praca wolontariuszy, na godzinę czy dwie, jest bezcenna, niestety niemożliwa w dobie pandemii. Pomocy szukam nawet wśród sióstr zakonnych i za chwilę będę dzwoniła do biskupa Lityńskiego, może ma dla mnie dobre wiadomości – mówi szefowa miejskich spraw społecznych i snuje smutną refleksję na temat opieki senioralnej: - Ten DPS to w jednej trzeciej jest jak zakład opiekuńczo-leczniczy. Obecna sytuacja tylko pokazuje, że być może czas wrócić do tego, co kiedyś było dobrą praktyką: do ZOL-i w szpitalach. W każdym razie powinien powstać jeszcze jeden, oprócz tego, który jest już na Zaciszu.

Decyzja zapadła

W czwartek, 1 października, Wioleta Haręźlak wybierała się do wojewody. Ale zamiast na Jagiellończyka w Gorzowie Wlkp. trafiła na Lubuską w Zielonej Górze. Wczoraj przejęła zarządzanie „Domem Kombatanta”.

- Decyzja zapadła w nocy z środy na czwartek (30.09/1.10 – dop. el) Po długich rozmowach w gronie współpracowników uznałam, że w tej niezwykle trudnej sytuacji powinnam osobiście pokierować placówką – informuje i dodaje: - Wprawdzie prezydent sceptycznie podszedł do tego ustalenia, ale uważam, że teraz to moje zadanie. Nie wiem czy jestem silna, ale w poczuciu odpowiedzialności tak postanowiłam.

W momencie oddawania tekstu do druku trwały intensywne rozmowy między miastem a wojewodą. Dotyczyły możliwości pomocy państwa w trudnej sytuacji zielonogórskiego domu pomocy, w tym wojska. Rozważano też różne warianty dalszego postępowania, łącznie z ewakuacją pensjonariuszy do innych domów. Kluczem do rozwiązania sytuacji jest zdolność personelu do dalszego świadczenia pracy.

Czwartek, 1 października

W ostatnich dniach zakażenia potwierdzono też w innej zielonogórskiej placówce. Koronawirusem zaraziło się dwóch nauczycieli Zespołu Szkół Plastycznych. Dyrekcja zawiesiła zajęcia stacjonarne w całej szkole do 9 października.

W kraju pada kolejny rekord. Potwierdzono 1967 nowych przypadków zakażenia. Na terenie województwa lubuskiego – 28.

- Na oddziale zakaźnym hospitalizowanych jest 17 pacjentów z potwierdzonym COVID-19, w tym pracownik i pensjonariusz z zielonogórskiego DPS – informuje Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka szpitala w Zielonej Górze.

A K. Wojciechowska-Kwintal informuje: - Dziś lepszy dzień dla Zielonej Góry, zakażenie potwierdzono u dwóch osób. To pojedyncze przypadki, ani jednego w DPS.

(el)