Koncert promenadowy na dwóch dyrygentów
Od początku wiadomo było, że coś się wydarzy, bo skoro na scenie jest prezent z wielką kokardą, to w końcu ktoś go musi otworzyć.
Najpierw jednak przez scenę, kierowani batutą Czesława Grabowskiego, przetoczyli się muzyczni gladiatorzy, po nich pojawiła się muzyczna kawaleria. Po tych dwóch utworach uczestniczący w koncercie mim zaczął się domagać rozpakowania prezentu.
- Sama nie dam rady - siłowała się z paczką Agata Miedzińska, prowadząca koncert. Mim pokazywał dalej, a szefowa Zielonogórskiego Ośrodka Kultury zgadywała o kogo chodzi.
- Postawny i silny mężczyzna? To zapewne pan prezydent - mówiła. W ten sposób na scenę został wywołany Janusz Kubicki. Mim pokazywał dalej.
- Chodzi o kolejnego, silnego mężczyznę z artystyczną duszą? To poprosimy Artura Wochniaka - dodała A. Miedzińska. Rzeźbiarz był akurat tuż, tuż.
- To jeszcze poprosimy pana dyrygenta - zarządziła dyrektorka ZOK-u.
- Ja raczej tu niewiele pomogę przy tych silnych mężczyznach - dyrygent podniósł ręce, prężąc wątłe bicepsy.
Jednak w trójkę panowie dali radę. Z prezentu wyłonił się… Bachusik. Wypisz, wymaluj Czesław Grabowski! Z batutą w ręku.
- To Bachusik Dyrygentus - zakomunikował prezydent Kubicki. - Dla mnie to Czesław Bachusik Pierwszy. Nasze miasto zawdzięcza wiele takim osobom jak maestro, dlatego powinniśmy ich upamiętniać również w takiej formie.
- Wiele godzin spędziłem z panem Czesławem. Oglądałem dziesiątki zdjęć i filmów, żeby wiedzieć jak wygląda jego praca jako dyrygenta - opowiadał A. Wochniak, autor rzeźby. - Chodziło mi o uchwycenie w pozie pewnej muzyczności, napięcia. Oczywiście musiały się tu znaleźć akcenty winiarskie, liście winogron we włosach i olbrzymia mucha winiarska pasująca do fraka.
Maestro był wyraźnie zaskoczony i wzruszony. - Będę do niego mówił Czesio - powiedział dyrygent i powrócił do prowadzenia koncertu.
Żywy Grabowski machał batutą do orkiestry, a Bachusik wymachiwał batutą do publiczności. Stworzyli świetny duet.
- Jest świetny, ale jedno mi w nim nie pasuje - żartował Cz. Grabowski w przerwie między utworami, głaszcząc się po głowie. - On ma taką bujną czuprynę, a ja nie mam ich tak wiele.
I dyrygował dalej. W kolejnej przerwie zaproponował, żeby zielonogórzanie sami wymyślili imię dla Bachusika. Byle żartobliwe.
Na razie mamy Bachusika Dyrygentusa zwanego Czesiem. To 64. Bachusik w naszym mieście. Kto następny?
(tc)