Kolory przywiozła prosto ze słonecznej Hiszpanii
Tu wszystko kipi kolorem - szeregi bajkowych domków, ptaki na gałęziach, winiarki depczące owoce w beczkach, koniki na biegunach. Świat Sylwii Gromackiej-Staśko wciąga, zaraża i inspiruje. Zielonogórzanie z jej sztuką mają do czynienia od lat, choć może nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Jej prace znajdują się w zbiorach prywatnych oraz instytucji kulturalnych. Gadżety związane z kulturą uprawy winorośli znajdziemy w Palmiarni i informacji turystycznej w ratuszu. Ilustruje przepowiednie, opowieści i legendy. Ubierała nawet aktorów na Trzech Króli!
Zamieszkać w pracowni
Sylwia Gromacka-Staśko mieszka w Droszkowie koło Zielonej Góry. Uprawia malarstwo naiwne w technice akrylowej i olejnej. Maluje głównie na płótnie, ale uwielbia też stare deski. Zajmuje się również zdobieniem szkła użytkowego i ozdobnego. Przez siedem lat pobierała nauki w pracowni ART w Madrycie. To właśnie stamtąd przywiozła kolor i… męża. Pan Dominik Staśko to rzeźbiarz z Krakowa. Razem zdecydowali się osiąść w Droszkowie. Tu wspólnie tworzą. Żyją ze sztuki. Przystosowali oborę po dziadku pani Sylwii, w planach mają jeszcze remont stodoły. Na co dzień towarzyszy im 14-letnia córka Milena i trzy psy: Chałka, JJ i Ciapek. Prowadzą otwarty dom. - U ciebie jak na dworcu. Drzwi się nie zamykają - tak o naszym domu mówią znajomi - śmieje się pani Sylwia.
Może właśnie dlatego najbardziej lubi malować w nocy, kiedy po dniu pełnym gości i wrażeń zapanuje cisza i spokój. Dom państwa Staśko jest równie kolorowy, co twórczość pani Sylwii. W ogrodzie prężą się rzeźby pana Dominika i zachęcają, by przekroczyć próg dawnej obory. W środku aż roi się od rękodzieła. Oprócz ścian usianych obrazami znajdziemy ręcznie malowaną skrzynię, wielki drewniany zegar, zdobione drobiazgi. Wszystko, rzecz jasna, własnej roboty.
Razem jesteśmy silniejsi
Panią Sylwię możemy spotkać również w Ochli. To właśnie ona jest główną inicjatorką stworzenia Twórczej Chaty Kosobudz na terenie Muzeum Etnograficznego. Spotykają się tu kobiety, artystki, pasjonatki. Robią interesy - nawiązują współpracę i przyjmują zainteresowanych sztuką klientów. - To kultowe, magiczne miejsce. - Przy okazji wizyty można skosztować legendarnych już rogalików z pieczarkami, które popija się barszczem - zachęca pani Sylwia.
Nierzadko organizuje też warsztaty dla dzieci i młodzieży oraz plenery dla artystów. Była na Woodstocku czy Dniu Pszczoły w Ogrodzie Botanicznym. Chętnie uczestniczy w imprezach promujących region. - Z Madrytu wróciliśmy 15 lat temu - opowiada S. Gromacka-Staśko. Wtedy w okolicy Droszkowa odradzało się winiarstwo. Dziś to zagłębie. Wokół nie brakuje ludzi z pasją, którzy chętnie ze sobą współpracują. To właśnie w tych wspólnych działaniach tkwi nasza siła.
(ah)