Targi budownictwa są moim największym sukcesem

13 luty 2015
- Z targami budownictwa w Drzonkowie ruszyłem w 1991 r. W tym samym roku zlikwidowano kartki zaopatrzeniowe. Poziom inflacji był tak wielki, że jednego dnia, rano, dolar kosztował 1.100 zł, wieczorem już 1.600 zł – wspomina Jarosław Owsianny.

- Był pan właścicielem radio-taxi, wydawał gazetę, organizował targi budownictwa i turystyki, zarządzał hotelem, odpowiadał za znane imprezy masowe, jest znawcą miodów i miłośnikiem lokalnej historii. Kim pan jest naprawdę, panie Owsianny?
Jarosław Owsianny, właściciel zielonogórskiej spółki BIS: - Jestem prostym człowiekiem, wręcz prostolinijnym.

- A tak poważnie?
- Nie lubię komplikować życia sobie i innym. Nie zawracam rzek, nie wyważam otwartych drzwi. Zauważam problem, oceniam ryzyko i szukam rozwiązania. Nie ma o czym pisać (śmiech).

- Co panu daje ten swoisty konformizm biznesowy: gwarancję gospodarczego sukcesu czy ucieczkę przed nudą i rutyną?
-
Jeśli pyta pan o moje ciągłe zmiany zawodowej aktywności, to muszę przyznać, że powoduje mną niespokojny duch. Ciągle czegoś szukam i wymyślam. Jako jeden z pierwszych, w 1992 r., założyłem firmę typu radio-taxi. Śmiano się wtedy ze mnie, że to nie wyjdzie, skoro nawet we Wrocławiu nie ma takiej firmy. A udało się. Firma istnieje do dziś! Podobnie było z moją produkcją wysokogabarytowych namiotów. Też pukano się w czoło, że Owsianny zwariował.

- W powodzenie pańskich targów budownictwa też mało kto wierzył…
- Z targami ruszyłem w 1991 r. W tym samym roku ostatecznie zlikwidowano kartki zaopatrzeniowe. Poziom inflacji był tak wielki, że jednego dnia, rano, dolar kosztował 1.100 zł, wieczorem już 1.600 zł. Było ciężko, ale zarazem oddychaliśmy wolnością i nadzieją na sukces.

- Chcieć zrobić targi, to jedno. Ale jak je zrobić, to drugie. Jak można było zorganizować targi regionalne bez fachowej wiedzy?
- I bez pieniędzy (śmiech)! Każdy mój kolejny pomysł uruchamiałem bez pieniędzy. Również hodowlę dżdżownic kalifornijskich…

- …do dżdżownic zaraz przejdziemy. Najpierw – jak się kiedyś robiło biznesy w Zielonej Górze?
- To może trudne do uwierzenia, ale u progu lat 90. ludzie bardziej sobie wierzyli. Teraz się nie obędzie bez podpisów, notariuszy i bankowych zabezpieczeń. Wtedy wystarczyła ustna umowa. Ja obiecałem, że zapłacę. Moi podwykonawcy obiecali, że zrobią. Teraz taki model byłby niemożliwy.

- A hodowla dżdżownic, i to tuż po upadku komuny?
-
W 1990 r. miałem serdecznie dosyć strajków i wiecznych negocjacji ze związkami zawodowymi. Postanowiłem rozpocząć „współpracę” z kimś, kto nie strajkuje. A dżdżownice nie strajkują (śmiech). A poważnie rzecz biorąc, byłem pionierem produkcji wysokiej jakości biohumusu.

- Tak bogata historia musi odnotować zarówno wpadki, jak i sukcesy. Zacznijmy od wpadek.
- Trudno powiedzieć, chyba nie zaliczyłem żadnej spektakularnej wpadki. Targi wciąż są obecne w Zielonej Górze. Za moment rusza ich 23. edycja. I to w dobie ekspansji internetu! Tę ciągłość targów budownictwa postrzegam jako swój największy sukces.

- Ale targów turystyki i motoryzacji już nie ma. Dlaczego?
- Zniszczyła je pomoc publiczna. Jeśli ludzie dostają coś za darmo, to potem nie chcą za to samo płacić. Tak było z targami motoryzacji. Wystawcy dostali dotację z miasta, za czasów prezydenta Zygmunta Listowskiego, ta dotacja prawie w całości pokryła ich koszty ekspozycji na targach. I kiedy w następnym roku mieli już zapłacić całość, to mina im zrzedła. Ten sam mechanizm zadziałał również przy targach turystyki. Dopóki były dotacje, dopóty byli wystawcy. Przetrwały tylko te targi, które od początku musiały same na siebie zarobić.

- Jak będą wyglądały tegoroczne targi budownictwa?
- Jedno wyjaśnienie. Już nie organizuję targów budownictwa. Zajęła się tym nowa spółka: Lubuskie Centrum Targowe BIS. Ale pomagam pani prezes, Beacie Łabęda, swoją wiedzą, doświadczeniem i kontaktami. Targi odbędą się w Drzonkowie. Potrwają od 13 do 15 lutego. Około 115 wystawców będzie się prezentować na ok. 3,5 tys. mkw. zadaszonej powierzchni wystawienniczej.

- To czym się pan będzie teraz zajmował, jakiś nowy pomysł?
- Tym, co kocham najbardziej – technologicznymi innowacjami. Ale o tym już przy innej okazji.

- Dziękuję.
Piotr Maksymczak