„Dołek” zapełnił się kibicami
Okazje do wygrania przez zielonogórzan derbów były dwie. W samej końcówce. Najpierw piłka trafiła w poprzeczkę po strzale Przemysława Mycana. Napastnik Lechii, strzelec pierwszego gola, główkował po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Później sam próbował obsłużyć dośrodkowaniem Mykytę Łobodę. Podanie było na nos, dopieszczone, ale „Miki” trafił wprost w bramkarza gości i po chwili sędzia zakończył spotkanie. - To są futbolowe jaja - irytował się po meczu trener Lechii, Andrzej Sawicki. - To czego nie trafialiśmy, czego nie dobijaliśmy, nie przystoi w żadnej lidze.
Załamany był też sam Łoboda. Stanął do wywiadu, ale nie mógł wydusić z siebie słowa.
Mecz mógł się jednak podobać, bo obie drużyny postawiły na otwartą grę. Sporo działo się zarówno pod jedną, jak i drugą bramką. Derby były też znakomitą okazją do otwarcia nowej trybuny. Wysłużone, pochylające się ze starości ławki zastąpiło 750 żółtych i zielonych krzesełek. Nowe miejsca zajęli fani futbolu z Zielonej Góry i licznie przybyli sympatycy z Gubina, których drużyna jest beniaminkiem w III lidze i zbiera dobre recenzje za grę na tym szczeblu. - Obie drużyny chciały grać ofensywnie, stwarzały sytuacje. Jak na derby i na otwarcie nowej trybuny, to był fajny mecz do oglądania - ocenił Rafał Ostrowski, piłkarz Lechii.
- Wywieziono trochę ziemi, pojawiła się podbudowa i na to przyszła trybuna lekkiej konstrukcji. Najdłużej trwały pracy ziemne, bo sama trybuna przyjechała gotowa i została postawiona w dwa dni - tłumaczył Robert Jagiełowicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Zielonej Górze. Koszt nowej trybuny to ok. 330 tys. zł. - Podziękowania należą się też właścicielowi Lechii, panu Karolowi Krępie, który ze swoją firmą włączył się w część prac i wyszło nam to zdecydowanie taniej.
Za rok kibice zasiadający na nowej trybunie powinni już widzieć kryty piłkarski obiekt. Tzw. „balon” powstanie za dołkiem, niemal tuż za ławkami rezerwowych. Zadaszone boisko piłkarskie pozwoli na treningi oraz sparingi nawet srogą zimą.
Wymusi też pewne zmiany. Odczują je zielonogórscy lekkoatleci, którzy w tamtym miejscu mają rzutnię do trenowania rzutu młotem i dyskiem. W tej sprawie na skrzynkę mailową naszej redakcji przyszła wiadomość od Jerzego Walczaka, trenera ZLKL Zielona Góra. Opiekun lekkoatletów wyraża obawy, że na terenie MOSiR-u na rzutnię nie będzie już miejsca. Podkreśla też, że w Zielonej Górze to jedyny taki obiekt.
Co na to władze MOSiR-u? - Jest to miejsce potrzebne do trenowania lekkiej atletyki. Zmierzymy się z tym tematem i na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. Nie zostawimy lekkoatletów z ręką w nocniku - zapewnił R. Jagiełowicz.
(mk)