Dlaczego marszałek nie sięga po rządową kasę?
To dobry czas na dyskusję na temat wykorzystania pieniędzy unijnych i rządowych, bo przed nami nowe unijne rozdanie, a na stole leży 736 mln euro.
Jeżeli województwo nie pozyskuje środków zewnętrznych, to miasta i gminy nie mogą się rozwijać – sprawa oczywista. Jak wygląda to w praktyce? Według wiceprezydenta Kaliszuka zarząd województwa zamiast wykazać się pracą i przygotować aplikację, z pomocą której sięgnie po dotację rządową, woli z łatwością wydać pieniądze z własnego budżetu lub RPO. Wtedy te fundusze, zamiast trafić do mieszkańców miast i gmin, są przeznaczane np. na budowę mostu. Jednym z przykładów takiego działania jest budowa przeprawy w Milsku wraz z drogą dojazdową.
- Zamiast finansować to zadanie kwotą 80 mln zł z pieniędzy własnych, można było uzyskać wsparcie centralne. Wówczas 80 mln zł mogłoby trafić do Gorzowa Wlkp., Zielonej Góry, czy innych lubuskich miast – wyliczał K. Kaliszuk. Co może być powodem takich działań zarządu województwa? Zdaniem wiceprezydenta Zielonej Góry, marszałek Elżbieta Anna Polak zbyt dużo czasu poświęca na politykę, nie skupiając się na możliwościach rozwoju województwa.
- Marszałek zamiast jeździć do Warszawy, żeby rozmawiać w poszczególnych ministerstwach o dotacjach dla lubuskiego, woli uczestniczyć w konferencjach prasowych u boku Rafała Trzaskowskiego i krytykować rząd – nie tędy droga - podkreślił K. Kaliszuk. Jak przypomniał, gdy w kraju rządziła Platforma Obywatelska, a obecny szef lubuskiej PO, Waldemar Sługocki nosił tekę ministra, to dzięki negocjacjom i staraniom władz Zielonej Góry pozyskiwano pieniądze na kolejne inwestycje. Podobnie dzieje się teraz, mimo że ekipa rządząca się zmieniła, to współpraca z posłem PiS Jerzym Materną przekłada się na centralne wsparcie dla miasta. Polityka jest z boku.
Jak wygląda to w innych regionach w Polsce?
- Nawet tam, gdzie marszałkiem czy prezydentem jest człowiek z Platformy Obywatelskiej, można skutecznie sięgać po pieniądze rządowe – wylicza wiceprezydent. Za przykład podaje Poznań i Wrocław. Poznań za kwotę blisko 600 mln zł. buduje Centralny Zintegrowany Szpital Kliniczny. Zewnętrzne wsparcie to ponad 520 mln zł. Z kolei Wrocław dostanie 300 mln zł rządowego wsparcia na budowę Dolnośląskiego Centrum Onkologicznego.
W samej Zielonej Górze przykładów na optymalne finansowanie inwestycji ze źródeł zewnętrznych jest mnóstwo. Ten najbardziej spektakularny, to budowa Zintegrowanego Systemu Transportu Publicznego. Wymianę taboru MZK na elektryczny, przebudowę zajezdni i budowę centrum przesiadkowego udało się zrealizować dzięki takim programom jak Infrastruktura i Środowisko, wsparciu PKP PLK i Ministerstwa Infrastruktury. Miasto dołożyło niewielki procent.
Problem zarządu województwa z sięganiem po zewnętrzne źródła finansowania to jedna strona medalu. Widoczne jest także polityczne podejście do inwestycji realizowanych przez lubuskie samorządy.
– Kto trzyma z Zieloną Górą, może zapomnieć o kasie z RPO – jak podkreślił K. Kaliszuk, takie hasło krąży po departamencie urzędu marszałkowskiego, który jest odpowiedzialny za regionalny program. Politycznie traktowane są też zadania realizowane przez Zieloną Górę.
- Zarząd województwa sypie nam piach w szprychy, opóźniając m.in. budowę wielopoziomowego parkingu - twierdzi K. Kaliszuk. - Podobnie było z południową obwodnicą miasta, którą w radzie miasta blokowała Platforma Obywatelska.
Co powinno się zmienić? – W ustawie o samorządzie dokładnie sprecyzowano rolę zarządu województwa. Nie ma tam mowy o angażowaniu się w politykę i organizowaniu konferencji prasowych z udziałem liderów politycznych. Region musi się rozwijać w oparciu o pieniądze z różnych źródeł. Ale trzeba umieć to zrobić. Trzeba współpracować. To właśnie musi się zmienić - zaznaczył wiceprezydent Kaliszuk.
(łc)