Centrum Zdrowia Matki i Dziecka zyskało patrona
Dr n. med. Zbysław Kopyść był ordynatorem oddziału dziecięcego zielonogórskiego szpitala w latach 1951-1993 oraz przewodniczącym Zielonogórskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego. Często wskazywany jako wybitny fachowiec, autor licznych publikacji naukowych i podręczników, na których wychowało się wiele pokoleń pediatrów. Pasjonat działań naukowo-dydaktycznych, którego marzeniem było stworzenie zielonogórskiego, medycznego ośrodka uniwersyteckiego. Autorytet, który w ogromnym stopniu przyczynił się do rozwoju pediatrii w naszym regionie.
Dbał i walczył
Wtorkowa uroczystość zbiegła się w czasie z setną rocznicą urodzin dra Kopyścia, które wypadały 1 marca. Niestety, wybitny lekarz zmarł w 2005 roku. Upamiętnienie jego imieniem CZMiD to inicjatywa, którą zaproponowała Okręgowa Lubuska Izba Lekarska w Zielonej Górze. - Już poprzednie nasze prezydia wnioskowały o to, aby dr Kopyść został uhonorowany - tłumaczył dr n.med. Jacek Kotuła, prezes izby.
I kontynuował: - To była niesamowita osoba, fantastyczny specjalista. Ale też humanista zajmujący się dziedziną życia, która tak bardzo jest nam w tej chwili potrzebna. Dzisiaj jako lekarze zwracamy uwagę na degrengoladę w formułowaniu tez związanych z medycyną. Jest ona często przedstawiana jedynie jako świadczenia, które można kupić. Jednocześnie hamuje się to, co jest jej główną częścią - lekarza i pacjentów. Lekarza, który przecież powinien przede wszystkim nieść pomoc choremu, potrzebującemu pacjentowi. O to wszystko dbał i walczył doktor Zbysław Kopyść - mówił do zgromadzonych w holu CZMiD J. Kotuła.
Łapał się za głowę
- Oddał serce, zdrowie, przekazał dużo dobrych emocji i wychował bardzo wiele osób z personelu medycznego - dodawał Marek Działoszyński, prezes Szpitala Uniwersyteckiego.
W odsłonięciu tablicy wziął udział syn patrona placówki - Marek Kopyść. - Ta uroczystość to wielki zaszczyt, jestem dumny. Ojciec zawsze będzie dla mnie wzorem, był dobrym i dowcipnym człowiekiem. Pamiętam jednak do dziś, jak przesiadywał po pracy nad maszyną do pisania. Często się wtedy łapał za głowę. To były trudne czasy, praca ordynatora przysparzała mu wielu zmartwień. Cieszę się, że te jego starania zostały po latach docenione i uhonorowane - podkreślał wyraźnie wzruszony M. Kopyść.
(md)