Będą dwie tury podwyżek miejskich pensji
W poniedziałek, w ratuszu, spotkali się przedstawiciele związków zawodowych z prezydentem Januszem Kubickim. To już druga tura negocjacji płacowych. Związkowcy powtórzyli swoje oczekiwania, które zaprezentowali podczas pierwszego, styczniowego spotkania.
- Podwyżka brutto w wysokości 450 zł na jeden etat przeliczeniowy – zażądali związkowcy z MZK.
Prezydent Janusz Kubicki tylko się uśmiechnął. I po chwili dodał:- Chętnie zamienię się z wami na stanowiska pracy. Pod jednym warunkiem – jeśli znajdziecie źródło finansowania dla swoich płacowych propozycji.
Od tego momentu negocjacje nabrały spokojnego charakteru. Jakby obie strony, świadome własnych ograniczeń, chciały w kulturalnej formie wypracować kompromis, który pozwoli wszystkim wyjść z sali z podniesionym czołem. Pierwszy krok wykonał prezydent.
- Możemy rozmawiać o podwyżce w wysokości 90 zł od 1 stycznia. Kolejna byłaby od 1 sierpnia, o 30 zł – z miną pokerzysty zaproponował prezydent Kubicki.
Niektórzy związkowcy, czując wiatr w żaglach, próbowali podbić stawkę, targując się twardo o każde 10 zł podwyżki. Inni domagali się większych podwyżek dla najmniej zarabiających, zwłaszcza dla tych, których miesięczne zarobki brutto nie przekraczają 2.200 zł.
- Polacy zarabiają mało, o wiele za mało. Również w jednostkach miejskich zarabia się słabo. Średnia płacy oscyluje w granicach 3.300 zł. Znacznie więcej zarabia się w firmach – prezydent Kubicki przytakiwał związkowcom.
I zaraz dodał:- Nie mogę wiązać rąk nowemu prezydentowi. Nie mogę obiecywać gruszek na wierzbie. Mogę zaakceptować tylko takie propozycje, które nie doprowadzą do zrujnowania budżetu miasta.
Związkowcy natychmiast ripostowali, ale bez większego zacietrzewienia.
- Wystarczy nie płacić 2 mln zł na lotnisko w Babimoście, od razu będą oszczędności na podwyżki – żartowali związkowcy.
Początkowo, prezydent nastroił się na tę samą żartobliwą nutę:- No to odsyłam was do pani marszałek, ją przekonujcie. Ale już po chwili uderzył w poważniejsze tony.
- Weźmiecie odpowiedzialność za likwidację lotniska z gotową infrastrukturą? – serio pytał związkowców J. Kubicki. – Mamy trzyletnią umowę z marszałkiem, musimy ją dotrzymać.
Ci naciskali dalej. Twierdzili, że przez ostatnie cztery lata właściwie nie było żadnych realnych podwyżek. Bo te, co były, tylko rekompensowały inflację, łącznie 14,4 proc. w latach 2010-2014. Prezydent z uśmiechem odbijał piłeczkę, przypominając, że w innych samorządach już się borykają z problemem braku pieniędzy na wypłaty. W Zielonej Górze uposażenia terminowo trafiają na pracownicze konta.
Wreszcie padła kulminacyjna propozycja.
- Proponuję od 1 stycznia 100 zł podwyżki na jeden etat przeliczeniowy i 20 zł od 1 lipca. W czerwcu spotkamy się raz jeszcze i wówczas być może wynegocjujecie wyższe, lipcowe podwyżki. Ale dziś, jeśli będziecie żądać jeszcze więcej, dalsze negocjacje dopiero po 16 marca, z nowym prezydentem, decydujcie – Janusz Kubicki postawił negocjacje płacowe na ostrzu noża.
Sala zareagowała bardzo przychylnie. Rozległy się nawet nieśmiałe oklaski.
(pm)
Fot: Krzysztof Grabowski