700 lat pięknej winiarskiej tradycji
- W sobotę rozpoczyna się Winobranie. Jest pan gotowy?
Prezydent Janusz Kubicki: - Ja? Tak! Miasto jest przygotowane, organizatorzy również. Z pełnym spokojem mogę powiedzieć: Drodzy goście, przyjeżdżajcie! Wszystkich Was witamy chlebem i winem!
- Również tym winobraniowym, oficjalnym. Po raz pierwszy będzie to nasze lokalne, zielonogórskie wino. Spod Nowego Miasteczka.
- Bardzo mnie to cieszy. Mamy wielowiekową tradycję, wszyscy w Polsce słyszeli o zielonogórskim Winobraniu. To znana, dobra marka. Tylko z winnicami było gorzej. Powoli się odradzają. Z roku na rok widać, że tego lokalnego wina jest więcej. I będzie coraz więcej. Wciąż przybywa nam winnic, największa powstaje pod Zaborem, gdzie winiarze już zagospodarowali wiele hektarów. Jeszcze musimy cierpliwie poczekać, ale przestajemy już opowiadać o setkach butelek win powstających wokół Zielonej Góry, zaczynamy mówić o tysiącach. A wkrótce o dziesiątkach tysięcy butelek.
Myślę, że wielką atrakcją Winobrania będą winobusy, czyli autobusy, które codziennie będą wozić zainteresowanych na winnice. Tam można popatrzeć, jak wygląda praca winiarzy i na własne oczy sprawdzić, że winnice się odradzają.
- Co, według pana, będzie największą niespodzianką Winobrania?
- Przez dziewięć dni odbywać się będzie mnóstwo imprez. Mam nadzieję, że każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego. Zaczniemy nietypowo, podczas pierwszego koncertu otwierającego Winobranie, na dużej scenie wystąpi orkiestra Filharmonii Zielonogórskiej. To będzie wydarzenie, bo do tej pory filharmonicy nie występowali w roli gwiazdy Dni Zielonej Góry. Jestem jednak przekonany, że spodobają się zielonogórzanom i naszym gościom. To może być największa niespodzianka Winobrania. Zachęcam do przyjścia na ten koncert.
- Tegoroczne Winobranie jest bardzo rocznicowe…
- Bardzo. 700 lat temu mieliśmy pierwszą wzmiankę o istnieniu zielonogórskich winnic.
- Przed wojną Niemcy, w 1900 r., hucznie obchodzili 750-lecie istnienia winnic, których założenie datowali na rok 1150.
- To tylko pokazuje, że winiarstwo było prawie od zawsze. I jestem się gotów założyć o skrzynkę winobraniowego wina, że zaraz będzie pan gotów przedstawić kilka kolejnych rocznic, mniej lub bardziej okrągłych.
- Oczywiście! Na przykład: niemieccy kronikarze uparcie uważali, że nasze miasto zostało założone w 1222 r. W Grünbergu hucznie obchodzono 700. rocznicę powstania miasta. Chociaż nie ma żadnych dokumentów potwierdzających tę datę. Została tylko tradycja.
- Czyli, za kilka lat możemy obchodzić 800-lecie miasta…
- Za osiem lat. Warto się nad tym zastanowić.
- Na to mamy trochę czasu, choć nie ma żadnych dokumentów to potwierdzających. Podobnie jest z winnicami zakładanymi w 1150 r. Zwłaszcza, że ta data dotyczy winnic w regionie zielonogórskim. Natomiast rok 1314 r. jest ściśle powiązany z Zieloną Górą.
- To jednak smutna data.
- I tak, i nie. Wówczas zaraza zdziesiątkowała miasto. Tylko część mieszkańców zdołała się uratować, ukrywając się przez kilka miesięcy na winnicach. Oni mieli powody do radości. Przeżyli i odbudowali miasto. Później, dziękując Bogu za ocalenie, postawili kapliczkę w okolicach al. Słowackiego. Stoi do dzisiaj. Stąd wiemy, że winnice były już w 1314 r. To pokazuje, jak bardzo winiarstwo i uprawa winorośli miały wpływ na życie miasta. Nie tylko gospodarczy, lecz również religijny i kulturalny. To piękna i długa tradycja. Z latami chudymi i tłustymi. Tak przez 700 lat.
Jesteśmy w luksusowej sytuacji, bo nie musimy wymyślać tradycji, co nas odróżnia od innych. Mamy swoje unikatowe święto wynikające z historii miasta i współczesności. To skarb. W dodatku zielonogórzanie bardzo lubią swoje święto. Zawsze głosują nogami i tłumnie przychodzą na deptak. Dlatego Winobranie ma sens.
- W historii miasta rok 1314 ma duże znaczenie. Podobnie jak rok 2014…
- Tak. Często spotykam się ze stwierdzeniem, że 18 maja mieszkańcy podzielonogórskich wsi zapisali w powojennej historii Zielonej Góry najważniejszą datę. Referendum w gminie. Konsultacje w mieście. Uchwały radnych i decyzja rządu o połączeniu miasta z gminą to historyczne wydarzenia. W powojennej historii miasta jest kilka ważnych dat. W 1950 r. powołano województwo zielonogórskie, co podniosło rangę miasta i dało gigantyczny impuls do rozwoju. Do dzisiaj z niego korzystamy. Do tej samej kategorii istotnych wydarzeń zaliczam połączenie. Jest jedna podstawowa różnica. W 1950 r. o wszystkim decydowały władze. Dzisiaj sami podejmujemy najważniejsze decyzje. To jest wspaniałe!
- Najtrudniejszy etap mamy już za sobą?
- To jest trochę jak z budową fabryki. Jest wielkie święto, gdy ją otwieramy, a na drugi dzień trzeba ostro się brać do roboty, żeby wszystko funkcjonowało jak należy, i rozwiązywać wciąż nowe problemy. Podobnie jest z połączeniem. Mieliśmy święto, dużo emocji a teraz trzeba wszystko mozolnie poukładać, żeby spełnić oczekiwania zwolenników połączenia i rozwiać obawy jego przeciwników. Jeszcze nikt w Polsce dobrowolnie nie połączył dwóch samorządów. Nikt w Polsce nie zorganizował i nie wygrał referendum połączeniowego. Jesteśmy pierwsi! Jesteśmy prekursorami. A to oznacza, że nie mieliśmy wzorców. Musieliśmy sami znaleźć wiele rozwiązań. Cały czas nad tym pracuję. Scalenie obu samorządów to praca na kilka lat. To trzeba robić spokojnie.
- Miasto dotrzyma obietnic?
- Tak. Ja też słyszę głosy sceptyków, np. w sprawie komunikacji miejskiej. I tu przechodzimy do faktów. Od 1 września zrównujemy ceny biletów w mieście i gminie. Od poniedziałku, od tego poniedziałku, osoby jadące autobusem MZK z gminy do miasta lub z miasta do gminy zapłacą tyle, ile kosztuje dziś podróż po Zielonej Górze. Korzystający z biletów okresowych zaoszczędzą miesięcznie po kilkadziesiąt złotych. To duża ulga. Natomiast od 1 stycznia autobusy MZK będą jeździć do wszystkich sołectw.
A ponieważ Zielona Góra jest miejscem łączącym, to jeszcze zanim dojdzie do formalnego połączenia, chcemy jednakowo potraktować mieszkańców. Dlatego również od 1 września mieszkańcy gminy zostaną objęci programami ZGrana rodzina i ZGrani zielonogórzanie 50+. Zachęcam do udziału.
- Jesteśmy w epokowym momencie?
- W odniesieniu do 700 lat historii winiarstwa?
- Może w krótszym przedziale czasu.
- Zbiegają się dwa wydarzenia. Połączenie i idące za tym większe możliwości działania oraz zaczynająca się nowa perspektywa finansowa Unii Europejskiej. Będą do zdobycia olbrzymie środki. Nigdy więcej nie będziemy mieli takiej szansy na pozyskanie dużego wsparcia z zewnątrz. Dlatego będziemy realizować dziesiątki przedsięwzięć. Pod koniec tego roku powinno ruszyć np. planetarium. Dzięki połączeniu mamy szansę zbudować obwodnicę południową miasta, która ominie również Raculę i Drzonków. Uzgadniamy projekt wprowadzenia nowoczesnej komunikacji opartej o elektryczne autobusy. Akceptację ministerstwa zyskał projekt budowy dziecięcego szpitala, którego tak brakuje w województwie. W 2022 r., kiedy przypadnie 800. rocznica założenia Zielonej Góry, będziemy zupełnie innym miastem.
- Dziękuję.
Tomasz Czyżniewski