35 m sześc. bezpieczeństwa
- To była praca wielu ludzi i dziesiątki albo i setki telefonów, żeby wszystko się udało - mówi prezydent Janusz Kubicki. - Pierwsze starania o środki ochrony osobistej dla personelu medycznego podjęliśmy jakiś miesiąc temu, po 10 marca.
Tego dnia na oddziale zakaźnym w Zielonej Górze leżał już pacjent zero i sześć innych nie zdiagnozowanych osób, a w mediach zrobiło się głośno z powodu braku masek ochronnych i kombinezonów dla zielonogórskich lekarzy i pielęgniarek. Czas przyśpieszał, a zaraza pokonywała państwowe granice. W kolejnych dniach miasto zaczęło więc wysyłać zapytania do miast partnerskich w Chinach - Wuxi i Chengdu, do konsula w Kantonie i polskich firm, które współpracują z Chinami.
- Pierwsze oferty cenowe na zakup masek, kombinezonów, rękawiczek dostaliśmy 19 marca - informuje prezydent.
Decyzję o zakupie miasto podjęło pięć dni później. Na miejską scenę wydarzeń, związanych z potrzebą uzbrojenia medyków do walki z koronowirusem „po zęby”, wkroczył wtedy zielonogórski producent opraw oświetleniowych LUG S.A., który komponenty elektroniczne, diody i inne półprzewodniki do produkcji od dawna sprowadza z Azji.
- My już pod koniec lutego podjęliśmy pierwsze kroki, żeby zabezpieczyć naszych pracowników i firmę - opowiada Mariusz Ejsmont, wiceprezes zarządu firmy. - Ograniczyliśmy wyjazdy pracowników, wprowadziliśmy pomiar temperatury, obowiązkową dezynfekcję rąk, zmniejszyliśmy liczbę osób na zebraniach. Było oczywiste, że za chwilę wirusa będziemy mieli u drzwi, a przecież zdolność produkcyjną chcieliśmy zachować jak najdłużej. Gdy życie w Chinach powoli wracało do normy, nasz tamtejszy agent zaczął organizować dla nas zakupy: maseczki, rękawiczki, środki dezynfekujące, przyłbice. Wtedy przeczytaliśmy dramatyczny apel pogotowia ratunkowego: pomóżcie, ratujcie, każda para rękawiczek jest na wagę złota. W jednej chwili skontaktowaliśmy się z wiceprezydentem Kaliszukiem - relacjonuje jeden z szefów spółki.
- Zaoferowali nam pomoc. Chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do Sebastiana Ciemnoczołowskiego ze szpitala, żeby poznać potrzeby lecznicy - mówi wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk.
24 marca miasto złożyło zamówienie na ponad milion złotych, LUG pieniądze przewalutował i wysłał do Chin. W tym czasie firmy transportowe już biły na alarm, że towar medyczny, który leci tranzytem przez Niemcy czy Moskwę jest rekwirowany. Rzecz w tym, że tylko transporty rządowe mają prawo dolecieć bezpośrednio do celu podróży. Prezydent Kubicki prosił więc telefonicznie o pomoc ministra Michała Dworczyka.
W tym samym czasie gruszek w popiele nie zasypiał też samorząd wojewódzki, który co najmniej od dwóch tygodni czynił starania o zakup materiałów dla lecznic lubuskich, transport rządowy, wojsko.
- Gdy do zamówienia dołączył urząd miasta i urząd marszałkowski, z małego zamówienia na potrzeby firmy zrobił się duży zakup dla Zielonej Góry i całego województwa - podsumowuje M. Ejsmont.
To był moment, w którym zabiegi miasta, marszałka i prywatnej firmy w Zielonej Górze zbiegły się w jednym miejscu, w jednym czasie i w jednym celu.
- Współpracowaliśmy z dyrektorem Sławomirem Kotylakiem, który lubuską przesyłką zajmował się z ramienia marszałka - mówi wiceprezydent Kaliszuk.
- Ośmiu ludzi jeździło po całych Chinach, żeby zorganizować dużą ilość środków ochrony osobistej, choć chińskie biura naszej firmy znajdują się tylko w okolicach Kantonu w prowincji Guangdong - mówi wiceszef zielonogórskiego producenta oświetleniowego. Pech chciał, albo raczej wirus, że wtedy gdy przedstawiciel LUG kupował w Chinach duże ilości towaru, zaczął się most powietrzny z Rosji, Stanów Zjednoczonych, Czech. - Wszyscy w Chinach poszukiwali sprzętu medycznego. Fabryki, którym zapłaciliśmy po jednym dniu odmawiały transakcji, zwracały pieniądze, bo Amerykanie dawali dużo więcej. Rosjanie z dolarami przyjeżdżali na lotnisko - kontynuuje swoją opowieść wiceprezes LUG, który z ramienia firmy koordynował całą akcję.
- Nie spał nocami - zdradza wiceprezydent Kaliszuk.
- Ale nie koordynowałem działań sam, mieliśmy zespół. A do dealu by nie doszło, gdyby nie decyzja prezesa Ryszarda Wtorkowskiego. Chcieliśmy pomóc, żeby było bezpieczniej - dodaje M. Ejsmont.
Transport ciężarówkami z chińskich fabryk do Szanghaju, z którego miał wylecieć rządowy samolot z zielonogórskim i lubuskim (tu pierwsza z dwóch transz) towarem na pokładzie, trwał dwa dni. Na lotnisku spędził kolejne cztery, bo to nie był jeszcze koniec kłopotów. Ale w końcu Boeing Air Cargo z kilkunastoma tonami ładunku wzniósł się w niebo.
- Czekałem na niego na Okęciu od godz. 1.00 w nocy - mówił Dariusz Rączka z urzędu miasta.
Niestety... lekarze, pielęgniarki i diagności znacznie dłużej.
(el)
Z miejskiego
kalendarium
* 13-23 marca - rozmowy prezydenta Zielonej Góry z miastami partnerskimi w Chinach - Wuxi i Chengdu, konsulem Kantonu i firmą LUG o możliwości zakupu sprzętu ochronnego w Chinach;
* 24 marca - ustalenie ze szpitalem uniwersyteckim, pogotowiem i służbami miejskimi najpilniejszych potrzeb; wybór oferty - LUG zamawia towar i dokonuje zapłaty;
* 25 marca - rozpoczynają się kłopoty z transportem z Chin;
* 26 marca - firmy transportowe donoszą: sprzęt medyczny jest konfiskowany na lotniskach przeładunkowych we Frankfurcie n/M i w Moskwie; LUG szuka pomocy w Kancelarii Prezydenta RP;
* 27 marca - prezydent miasta telefonicznie prosi ministra Michała Dworczyka, szefa KPRM, o pomoc w organizacji transportu rządowego, minister deklaruje pomoc - koszty transportu pokryje KPRM; do LUG docierają próbki zamówionego sprzętu, zespół ratowniczy wystawia mu pozytywną rekomendację; do zlecenia miasta dołącza urząd marszałkowski, który dla lubuskich lecznic zamawia sprzęt ochronny za ponad 5 ml zł;
* 28 marca - ustalenie: wylot samolotu LOT Cargo odbędzie się 1 kwietnia z Szanghaju - to dwa dni drogi od dostawcy sprzętu;
* 29 marca - dostawca ładuje towar dla miasta i pierwszą transzę dla urzędu marszałkowskiego;
* 30 marca - ciężarówki wyruszają do Szanghaju;
* 31 marca - towar dociera na lotnisko, z powodu braku możliwości szybkiej odprawy termin wylotu zostaje przesunięty na 3 kwietnia;
* 1 kwietnia - zaczynają się problemy z odprawą towaru, choć jest dołączony do kontraktów rządowych;
* 2 kwietnia - telekonferencja prezydenta Zielonej Góry i marszałka województwa lubuskiego z dyrektorem LOT Cargo, zapada decyzja o zmianie terminu wylotu na 5 kwietnia;
* 3 kwietnia - dalsze problemy z inspekcją celną w Szanghaju;
* 4 kwietnia - po czterech dniach pobytu na lotnisku towar zostaje odprawiony;
* 5 kwietnia - samolot wylatuje z Szanghaju i po międzylądowaniu w Ałma Acie 6 kwietnia o godz. 1.42 ląduje na Okęciu;
* 6 kwietnia - ciężarówki wojskowe ze sprzętem docierają do Babimostu i Zielonej Góry.