Nie ma jak strażak! Z OSP.
Na spotkanie w OSP w Ochli spóźniamy się kilka minut, no, może trochę więcej. Surowa mina jednego ze strażaków sprawia, że tłumaczymy się z braku punktualności, niczym uczniowie. Piotr Łotysz, najstarszy z grupki, tylko przez chwilę marszczy brwi. – Proszę się nie dziwić, punktualność musimy mieć we krwi. Nam nie wolno się spóźnić. Cenna jest każda minuta – upomina nas i za chwilę uśmiecha się szeroko, jak pozostali koledzy.
- Dlatego strażacy są na akcji zawsze pierwsi! – dodaje Bartłomiej Brodko, prezes ochotników z Ochli. Zaraz, zaraz... Prezes? Taki młody?
- Co się pani tak dziwi! Młodzi się garną do remizy, więc u nas dużo młodych! Cały zarząd to osoby poniżej 30 roku życia – śmieją się strażacy.
Ochotnicy świętują
Gminne obchody Dnia Strażaka odbędą się 3 maja, w jednostce OSP w Jarogniewicach. Początek o godz. 16.00.
No tak, każdy mały chłopiec chce być strażakiem... – Nie inaczej! – zgadzają się panowie. Mają podobne wspomnienia z dzieciństwa. „Ja też bym tak chciał” – myśleli sobie, patrząc, jak dumnie prezentują się strażacy pełniący wartę przy grobie Jezusa, idący w procesji, silni, odważni, w pięknych mundurach. A potem były zabawy, bieganie z wiaderkami wody, klecenie wozów z desek... I czekanie, aż wiek pozwoli, by wstąpić w szeregi prawdziwej straży!
Dobry humor ich nie opuszcza. Choć to poważna robota, zawsze jest czas na to, by choć trochę się pośmiać. Każdy ma jakąś ksywkę. – Prezes to Brylu, bo nosi okulary. Rudy jest rudy, Długi jest wysoki, Sawik – to skrót od nazwiska. A ja jestem Wania, bo... Nie wiem, tak już w podstawówce mnie nazywali – śmieje się pan Witold.
Swoją ksywkę ma też poczciwy star, który stoi w odremontowanej remizie. – To nasz Star Trek! Czasem pieszczotliwie nazywany rupieciem, bo stuknęła mu już trzydziestka, ale radzi sobie nie gorzej niż jego nowszy - bo trzynastoletni - sąsiad z garażu, też star – mówią z czułością strażacy.
A czułości mają w sobie wiele, bo ich jednostka to miejsce, gdzie... rodzą się uczucia. Tu zawierają się przyjaźnie na całe życie. Tu kiełkuje miłość. - A są ku temu warunki, bo my tu mamy drużynę żeńską! I to jaką! Trzeba było widzieć, jak nasze dziewczyny gasiły pożar na ogródkach działkowych – mówią z dumą panowie. Nic dziwnego, że uczucia kwitną. Coś na ten temat wiedzą Ula i Wania, Marika i Malin, Tomek i Ola... – A moja żona też jest w straży. Tu się zapoznaliśmy – przyznaje B. Brodko. A koledzy dodają ze śmiechem: - Bo dziewczyna, jak kocha strażaka, to też musi do straży! Nie ma siły!
- Żona wie, jak to być strażakiem, więc doskonale rozumie mnie i moje obowiązki – mówi prezes. - Ale i tak widzę, że się boi, kiedy dostaję wezwanie w środku nocy. Wtedy budzi się cała rodzina. I jest obawa, bo nigdy do końca nie wiadomo, gdzie pojadę, co tam na miejscu zastanę.
A najczęściej chłopaki z Ochli wyjeżdżają do podtopień, pożarów i wypadków drogowych. W pobliżu przebiega okryta złą sławą „droga śmierci”, z Zielonej Góry na Żary. Tu często zdarzają się tragedie... – Wtedy nikt nie patrzy, że to inna gmina, na pomoc spieszy ten, kto ma najbliżej, kto najszybciej dojedzie. Liczą się sekundy – tłumaczą.
Jednostka z Ochli mocno wrosła w życie miejscowości. Strażacy współdziałają z parafią, ze sportowcami, przygotowują zajęcia dla dzieci. Organizują też Dzień Otwarty z ogniskiem, na festynach zaproszą ciekawskich do wnętrza samochodu, zabezpieczą duże imprezy w muzeum etnograficznym. Mają już swoje piękne tradycje. - O, choćby niedawne Święta Wielkanocne. Co roku trzymamy wartę przy grobie Jezusa. A rano, w niedzielę, spotykamy się w remizie na uroczystym śniadaniu, z księdzem. W koszyku musi być z 60-80 jajek! – dodają ochotnicy. – A we wszystkich ważnych chwilach towarzyszy nam Florek, tak zdrobniale nazywamy sztandar z podobizną patrona ogniowców. Będzie z nami na Boże Ciało i teraz, w najbliższą sobotę, podczas gminnych obchodów Dnia Strażaka. Bo to nasze, ochotników, największe święto, imieniny św. Floriana.
Czego życzyć strażakom z okazji ich święta? – Tyle powrotów, ile wyjazdów – mówią zgodnym chórem. Zatem: tyle powrotów, ile wyjazdów, panowie! I panie!
Daria Śliwińska-Pawlak