Rowerowy Świeradów na Wzgórzach Piastowskich
Pod amfiteatr, gdzie zaczynają się dwie pętle singletracków na Wzgórzach Piastowskich, na otwarcie przyjechała ponad setka rowerzystów.
To już legalne!
Dlaczego to taka wiekopomna chwila? - Bo pracowaliśmy ciężko dwa lata. I mamy wreszcie świetne singletracki. Może nie tak strome jak w Świeradowie, ale równie ciekawe. Można poszaleć. I najważniejsze, szlaki są w końcu legalne - opowiada Kamil Wieczorek, szef stowarzyszenia MTB Wzgórza Piastowskie.
Dawniej było tak: rowerzyści od MTB wytyczali ścieżki na dziko. Na wzgórzach powstawały dziwne konstrukcje, które leśnicy nazywali „skoczniami”. - Nikt się do nich nie przyznawał. „Budowle” niszczono, podobnie jak nielegalne ścieżki. Było sporo wzajemnych żali. W końcu usiedliśmy z leśnikami i się dogadaliśmy - wspomina Wieczorek.
- Prawda, długo to trwało, ale w końcu znaleźliśmy odpowiedniego partnera, który o singletracki będzie dbał. Przejechałem się i chyba jest trochę jak w Izerach. Nie trzeba już pół dnia zarywać i jechać w góry - mówi Rafał Ozimiński, nadleśniczy nadleśnictwa Zielona Góra.
Nasze singletracki kosztowały 320 tys. zł. Leśnicy blisko połowę zdobyli z projektu z WFOŚ, na drugą zrzuciły się samorządy i Lasy Państwowe.
„Anakonda” dla odważnych
Szlaki są świetnie oznaczone, nie da się zabłądzić. Na trasę można wjechać w różnych miejscach, a zawsze wyjedzie się pod amfiteatrem, na Górze Wilkanowskiej ze starą wieżą Bismarcka albo pod basenem w Ochli.
Na zieloną i niebieską pętlę najlepiej ruszyć spod amfiteatru. Pierwsza ma 7,5 km, druga, zdecydowanie trudniejsza - 11,5 km. Przewyższenia sięgają nawet 200 m. - Na niebieskiej ścieżce jest więcej emocji, a jazda na dołach po starej kopalni to spore wyzwanie. Wpadasz w wielką dziurę i znów w górę. Jest adrenalina. Namawiam, ale uważajcie - zachęca Bartłomiej Dunajski.
- Konieczny jest super rower MTB? - pytam. - Nie, zostawmy to zawodowcom. Wystarczy coś z grubszymi oponami na wertepy. Warto mieć lepsze hamulce.
O czym powinien pamiętać początkujący rowerzysta na singletracku? - Żeby nie pędzić na złamanie karku, bo skończy na ortopedii w szpitalu. Nie przesadzać z prędkością i myśleć na trasie - odpowiada Dunajski.
Rowerzyści polecają też „Anakondę”. Serpentyna oznaczona na niebiesko zaczyna się na Górze Wilkanowskiej i wije się między drzewami na wzgórzach. Momentami wpada w ostre zakręty. Śmiałek jedzie po zbudowanych betonowych bandach niczym w torze saneczkowym.
Rowerzyści lubią nazywać pieszczotliwie fragmenty singletracków. Jedziemy też m.in. „Matyldą”, „Warchlakiem plus”, czy „Cinkiem”. Uwaga, na singletrackach obowiązują żelazne zasady: nie ma jazdy pod prąd, ruch jest jednokierunkowy, zakazane jest wyprzedzanie.
Zielonogórska „górska” społeczność rowerowa jest całkiem spora. Strona stowarzyszenia na FB ma ponad 2 tys. członków i sympatyków. - Jeździli do rożnych bikeparków, chcieli mieć coś takiego u siebie. Doczekali się - cieszy się Kamil Wieczorek. Rowerzyści mają jeszcze jedną dobrą wiadomość. Na wzgórzach będzie jeszcze jeden singletrack - „czerwony”. Najdłuższy, liczący ok. 20 km.
(ał)