Roberta Jurgi malowana historia naszego miasta
Robert Jurga, architekt i rysownik, jest specem od militariów i fortyfikacji. Jego prace są publikowane w całej Europie, Stanach Zjednoczonych i Japonii. Mieszka w Zielonej Górze od ponad 15 lat. Nie sposób mówić o fortyfikacjach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego bez uwzględniania jego prac. Jest niekwestionowanym ekspertem - dokumentuje fortyfikacje w całej Europie. Na żywo może porównać umocnienia MRU i np. Wału Atlantyckiego. Tym razem pokazuje w Muzeum Ziemi Lubuskiej wystawę „Malowana kronika Zielonej Góry Roberta Jurgi”.
Oglądamy jeden z rysunków. Rozpadająca się kamieniczka przy ul. Wandy na tyłach biblioteki. Dziś odbudowana wygląda zupełnie inaczej.
- Pokazuję miejsca, które się zmieniły. Gdzieś odnowiono budynek, w innym miejscu zbudowano nowy, a przed laty stał tam inny dom. Miasto się zmienia - opowiada autor.
- Robert Jurga jest dokumentalistą. Wystawa to kronika miasta pokazana od najstarszych zabytkowych budowli. Od konkatedry św. Jadwigi, przez Wieżę Głodową i późniejsze przykłady architektury - mówi dyrektor muzeum Leszek Kania. - To 67. wystawa w dorobku pana Roberta.
Jurga pochodzi z Krakowa. Rysując umocnienia MRU zamieszkał w Boryszynie. Kolejnym etapem było nasze miasto. - Nie mogę tego zapomnieć. Gdy przeprowadziłem się do Zielonej Góry, Tomek Czyżniewski wsadził mnie do samochodu, mówiąc: jedziemy oglądać zabytki, żebyś miał co rysować - wspomina Jurga. - Mój szlak „bojowy” jest bardzo urozmaicony, bardzo ciekawy. Dwa lata pracowałem dla prof. Zina. Byłem ilustratorem w instytucie pediatrii. Pracowałem przy operacjach na sercach dziecięcych. Nie było odpowiednich aparatów. Patrzyłem jak te dzieci były operowane. Wytrzymałem dwa lata. Jak się chodzi z blokiem rysunkowym i ołówkiem, zaraz otacza cię gromadka dzieci. Rysujemy słoniki, dinozaury. A potem Jasia nie ma, Kasi nie ma…
Później pracował w Instytucie Czapskich i PAN. Tam zaczął rysować militaria. Nie tylko karabiny, ale również fortyfikacje. W Zielonej Górze powstają też rysunki przestrzenne miasta. I oczywiście Bachusiki. To z jego pracowni wychodzą plany miasta w akwareli z postaciami figurek. Publikowaliśmy je również w „Łączniku”.
- Powstają też dzieła dziwne. W jednej sali można zobaczyć 16 akwarel przedstawiających Zatonie. Zamówił je Jarosław Skorulski. To wyjątkowa okazja, by zobaczyć je w jednym miejscu - zachęca artysta.
To bardzo szerokie panoramy ujmujące rzeczy i postaci będące jakby z boku. Widzimy na nich pałac w różnych fazach rozwoju. Na przykład zanim sprowadziła się księżna Dorota i przebudowała barokową budowlę, miała ona czterospadowy dach.
- Lekko nie było. Jarosław Skorulski i Agnieszka Kochańska potrafili się spierać o każdy szczegół - wspomina Jurga.
- Czasami mieliśmy dłuższe przerwy w pracy - uśmiecha się Skorulski.
Na jednej z panoram widzimy altanę na sztucznym kopcu. To różana świątynia wraz z niedużą grotą. Dookoła jest niewiele drzew, wśród których znajduje się fontanna z rzeźbą dzika kalidońskiego (kopia autentycznej rzeźby z galerii Uffizi we Florencji). Dziś tej fontanny nie ma, a nowa kopia rzeźby stoi w innym miejscu. Na innych akwarelach widzimy zabudowania gospodarcze majątku oraz mostek na końcu parku, przez który przeszli myśliwi. To tzw. punkt „Ach”.
Ach! Doszliśmy już do końca i czas wracać!
(tc)