Międzynarodowo o łączeniu gmin

14 Wrzesień 2013
- Najlepiej dojść do porozumienia – mówił o łączeniu gmin Lothar Nicht z Cottbus. – Porozumienie z urzędnikami drugiej strony jest niemożliwe. Nie zgodzą się likwidację! – argumentował prezydent Lubina Robert Raczyński.

Już od 18 lat podczas Winobrania odbywa się Forum Miast Bliźniaczych. Tym razem tematem obrad były: Doświadczenia w zakresie powiększania granic administracyjnych miast: przygotowanie, przeprowadzenie i skutki.

- Jesteśmy ciekawi jak ten proces przebiegał w innych krajach, bo przed takim wyzwaniem stoimy w Zielonej górze – mówił prezydent Janusz Kubicki.

Na początek jednak prof. Czesław Osękowski, szef zespołu ds. połączenia miasta z gminą przedstawił główne założenia: - Chcemy się połączyć dobrowolnie. Zadecydować maja o tym mieszkańcy, których chcemy przekonać do tego procesu – mówił.

Niemieckie doświadczenia

Chociaż podczas konferencji zaprezentowano 10 referatów, to najciekawsze były wystąpienia gości z Niemiec. To tutaj, zwłaszcza na terenie dawnego NRD, łączono najwięcej gmin i tutaj lokalne landy najbardziej są zainteresowane powstrzymaniem wyludniania się miast. Dlatego władze sprzyjają dobrowolnemu łączeniu się gmin, ale również robiły to odgórnie, w sposób administracyjny.

- W 1972 r. przyłączyliśmy do miasta dziewięć gmin, na zasadzie dobrowolności – tłumaczył burmistrz Verden Lutz Brockmann pokazując na prezentacji plan miasta i symboliczny zegar składający się z dziewięciu kół zębatych. – To symbol naszych gmin. Żeby mechanizm sprawnie funkcjonował wszystkie trybu muszą ze sobą współpracować. Niezależnie od tego czy są małe, czy duże – tłumaczył burmistrz.

Nadal w Verden zachowano reprezentację poprzednich struktur. W mieście funkcjonują odpowiednich polskich sołtysów i kierownicy dzielnic, którzy reprezentują interesy lokalnych społeczności. - To bardzo ułatwia prace burmistrzowi – tłumaczył Lutz Brockmann. – We wioskach wprowadziliśmy miejski standard życia zachowując dotychczasowe walory krajobrazowe. Wszystkim się to opłaciło.

To gminni urzędnicy są przeszkodą

- W Polsce nie da się tego zrobić dobrowolnie. Od lat staramy się połączenie miasta z szczelnie okalająca nas gminą – opowiadał prezydent Lubina Robert Raczyński. Bez sukcesów. Napotykamy na opór urzędników. To gminni urzędnicy blokują rozwój miasta. Dlatego wybraliśmy inny model niż w Zielona Góra. Wy chcecie zrobić to dobrowolnie w ramach porozumienia. Ja jestem odmiennego zdania. Można to zrobi tylko na zasadach politycznych. To rząd musi wymusić połączenia. Dlaczego? Bo miasta są motorem rozwoju! Czy Rzym kiedyś był taki wielki? Nie! Był mała wioską, która przez wieki się rozrastała. Czy Nowy Jork od początku był olbrzymi? Nie.

Raczyński przypomniał, że w Polsce są 144 miasta z tzw. gminami obwarzankowymi, czyli otoczone prze gminę wiejską, która funkcjonuje korzystając z miejskiej infrastruktury. To miasta ciągną gospodarkę i kulturę. Gminy wiejskie tego nie zrobią. – Czy na wsi ktoś zbuduje filharmonię, teatr, kino, szkoły średnie? – pytał Raczyński. - Nauczyliśmy się tworzyć samorządy, a nie nauczyliśmy się jeszcze je likwidować. Gminy jako jednostki administracyjne nie są czymś stałym. Stałe są jedynie interesy i potrzeby obywateli, które trzeba zaspokajać. Opór urzędników nie może tamować rozwoju kraju.

Doświadczenia Cottbus

W ostatnich 20 latach Cottbus dwukrotnie zmieniało swoje granice. W 1993 r. odbyło się to w sposób dobrowolny (przyłączono siedem gmin). 10 lat później zmiany te odbyły się odgórnie i trzy gminy gminy, które wcześniej nie zgodziły się na przyłączenie do miasta zostały wchłonięte administracyjnie.

Rząd Brandenburgii uznał, że nie może dopuścić do wyludniania się miasta, bo mieszkańcy wyprowadzili się na przedmieścia lub wyjechali w inne rejony Niemiec. W ten sposób powierzchnia Cottbus wzrosłą z 47,7 km kw. w 1990 r. do 164,3 km kw. obecnie. W 1990 r. Cottbus miało 128,9 tys. mieszkańców, obecnie, mimo powiększenia miasta, jest ich 99,3 tys.

- Miasto musi pełnić swoje funkcje niezależnie od ilości mieszkańców. I ponosi również koszty – tłumaczył Lothar Nicht, członek zarządu miasta. – Dlatego rząd wspiera zmiany granic miast. W Cottbus odbyło się to bez wielkich zmian społecznych, bo do miasta w dużej mierze wrócili jego dawni mieszkańcy, którzy się kiedyś z niego wyprowadzili.

L. Nicht przekonywał, że zmiany granic są niezbędne, ale najlepiej gdy odbywa się to w sposób dobrowolny za akceptacją mieszkańców.

- Rozwiązania muszą być korzystne dla wszystkich – wyjaśniał. – Każda dzielnica czy odpowiednik polskiego sołectwa ma swoje przedstawiciela, który przed burmistrzem reprezentuje interesy lokalnej społeczności. Zachowaliśmy Ochotnicze Straże Pożarne. Jest ich 16. Dbamy o zachowanie tożsamości dawnych sołectw.

Zittau też się powiększa

O doświadczeniach Zittau opowiadał Michael Hiltscher, mieszkaniec Hirschwelde przyłączonego do Zittau. – Odbyło się to na zasadach dobrowolności. Ten proces trwał kilka lat – mówił M. Hiltscher. – Kontrakt zawierający warunki połączenia był wyłożony publicznie. Zadecydowało o tym referendum. Bardzo zależało nam na zachowaniu naszej tożsamości. Ludzie chcieli żeby np. zachować nazwy miejscowości. Zachowaliśmy je na tablicach drogowych. Nadal funkcjonują Ochotnicze Straże Pożarne. Każde dawne sołectwo ma swojego przedstawiciela, który może zabierać głos na radzie.

To ciekawe rozwiązania

- Budujące były dla nas przykłady niemieckie. Państwa doświadczenia postaramy się przenieść na nasz grunt – podsumował forum prezydent Kubicki. – Chcemy doprowadzić do zgodnego połączenia. Zadecydują o tym mieszkańcy.

(tc)