Teren hali oczyszczony z odpadów
We wtorek, 23 lipca, włodarz Zielonej Góry wspólnie z wiceprezydentem Pawłem Tonderem kolejny raz wizytowali miejsce katastrofy. Ale tym razem już uporządkowane i oczyszczone, bowiem pracownicy Promarol - Plus, firmy zajmującej się likwidacją zagrożenia, wysłali ostatni transport ponad siedmiu ton odpadów popożarowych przeznaczonych do utylizacji.
- Łącznie wywieźliśmy z pogorzeliska ok. 2,5 tys. ton różnego rodzaju materiałów, m.in. toksycznych trocin oraz pozostałości po konstrukcji magazynu. Cała operacja kosztowała nas niemal 30 mln zł. Bezpieczeństwo i zdrowie zielonogórzan jest jednak dla mnie priorytetem. Tutaj nie ma miejsca na kompromisy - mówi prezydent M. Pabierowski.
Miasto zamontowało w pobliżu miejsca katastrofy sieć piezometrów, których zadaniem jest wykrycie potencjalnego skażenia wód podziemnych. - Wszystkie wyniki pozostają w normie. Kontrolujemy również sytuację w okolicy Gęśnika, aby zielonogórzanie mieli pewność, że nic im nie grozi. Rozpiszemy przetarg, aby wyłonić firmę która będzie prowadziła regularne badania. W planach jest szersza remediacja całego terenu – wylicza prezydent M. Pabierowski.
Magistrat nawiązał także kontakt z właścicielem sąsiedniej hali, która ucierpiała na skutek pożaru. Na jej terenie wciąż znajdują się niebezpieczne materiały oraz trociny. – Należy wspólnie znaleźć rozwiązanie tego problemu – zaznacza prezydent.
Wtorek był także symboliczny z jeszcze innego względu. Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze ogłosiła, że według biegłych najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru było podpalenie.
– To są niepokojące informacje, ale pozostawiam śledczym ustalenie ewentualnych sprawców. Miasto koncentruje się na usunięciu skutków katastrofy – podkreśla włodarz Zielonej Góry.
(md)