Dni zarządu spółdzielni są już policzone

30 Czerwiec 2023
Wielka mobilizacja mieszkańców os. Pomorskiego i Śląskiego. W minioną sobotę, wbrew oczekiwaniom kierownictwa Spółdzielni Mieszkaniowej „Kisielin”, jej członkowie licznie stawili się, żeby oddać głos przeciwko zarządowi. I odnieśli pierwszy od lat sukces!

O tym, że na os. Pomorskim i Śląskim trwa konflikt między częścią mieszkańców a zarządem SM „Kisielin” wie już chyba cała Polska. Likwidowane chodniki i place zabaw, bloki odłączone od ogrzewania, protesty zielonogórzan, a nawet ustawianie głazów między blokami - kolejne akty tej tragifarsy były szeroko opisywane przez media.

Gdy zbliżała się data sobotniego głosowania mieszkańców w ramach walnego zgromadzenia, na osiedlu narastało napięcie. I dlatego, na specjalnym spotkaniu poprzedzającym wydarzenie, w Zespole Szkół Edukacyjnych nr 3 stawiły się setki osób, które chciały dopytać o zasady głosowania. Ale zielonogórzanie mówili też wprost: - Ciekawe, co wywinie prezes i jego spółka, aby utrzymać się przy władzy? Jak tym razem utrudnią nam życie?

Bez siedzenia, bez wody

Te obawy nie były bezzasadne! Pomimo, że już niemal wszyscy „zapomnieli” o koronawirusie, zarząd SM „Kisielin” postanowił wykorzystać przepisy obowiązujące do 1 lipca i zorganizował głosowanie w reżimie covidowym, pisemne, z maseczkami. Efekt?

Mieszkańcy musieli stać po pięć-siedem godzin w długiej kolejce, w palącym słońcu, aby móc oddać swój głos. Nikt ze spółdzielni nie przygotował dla nich siedzisk, nikt nie przyniósł im wody, nikt nie zapytał czy czegoś potrzebują. I dlatego też w sobotę nikt nie miał wątpliwości, że było to celowe działanie mające obniżyć frekwencję, zniechęcić zainteresowanych.

- Zarząd przewidział na głosowanie pięć godzin, od 10.00 do 15.00. Członków spółdzielni jest ponad dwa tysiące. Jeśli chcieliby przyjąć wszystkich w tym czasie, każdy miałby około dziewięć sekund na zagłosowanie na osiem różnych uchwał - tłumaczył Dariusz Prchała, z grupy inicjatywnej mieszkańców.

- To skandal, organizacja jest tragiczna. Ale jesteśmy tu, aby pokazać, że prezes spółdzielni musi zacząć się z nami liczyć - podkreślali Alicja i Aleksander Krukowscy. - Nie podoba nam się to, co się dzieje na osiedlu. Brak jest odpowiednich inwestycji i remontów, jednocześnie ponoszone przez nas koszty są jednymi z największych w Zielonej Górze.

Wiele osób, z którymi rozmawialiśmy, pragnęło zachować anonimowość. - Taka właśnie panuje tutaj atmosfera, ludzie obawiają się zemsty ze strony zarządu. To nie jest normalne. A przecież to jest takie fajne osiedle, gdzie można by żyć w ciszy i spokoju. Jeśli zmienimy władze, będzie to możliwe - przekonywały panie Małgorzata i Renata.

Ostatni głosujący złożyli podpisy dopiero przed 22.00. Część z nich, nie mając zaufania do zarządu, uwieczniła swoje głosy na zdjęciach. - Na wypadek ewentualnego fałszerstwa, tutaj wszystko jest możliwe - podkreślali.

Radni na pomoc

W sobotę, w obliczu trudnych warunków, mieszkańcom z pomocą przyszli radni Robert Górski oraz Zbigniew Binek, którzy wspólnie z Zakładem Gospodarki Komunalnej zorganizowali dla nich krzesełka i wodę.

- To nie jest mój okręg wyborczy, ale uznałem, że trzeba pomóc - mówił R. Górski. - Na osiedlu już zbyt długo źle się dzieje. Teraz jest szansa na zmiany. Musimy skończyć z tym dziadostwem, prezes spółdzielni nie może wiecznie ignorować woli ludzi.

Podobnego zdania był Z. Binek. - Jako radni staramy się wspierać zielonogórzan jak możemy, ale to w ich rękach znajduje się przyszłość spółdzielni oraz osiedla. Dlatego cieszy mnie tak wysoka frekwencja - zaznaczył.

Czekamy na wyniki

Według pierwszych informacji, jakie przekazała nam wspierająca mieszkańców mecenas Magdalena Bobek, w głosowaniu wzięło udział 658 członków spółdzielni. Przeciw zarządowi było 596 osób, za jedynie 51. - Czekamy na oficjalne wyniki, rada nadzorcza ma na to pięć dni. Mieliśmy jednak swoich obserwatorów głosowania i to są dane od nich - tłumaczy M. Bobek. Co się teraz stanie?

- Ruch jest po stronie rady. Mieszkańcy jasno dali do zrozumienia poprzez brak absolutorium, że nie są zadowoleni z pracy prezesa i wiceprezesa spółdzielni, oceniają ją negatywnie. Teraz rada SM „Kisielin” powinna niezwłocznie odwołać zarząd i przystąpić do wyłonienia nowego reprezentującego wolę i interesy mieszkańców. Jeżeli nie podejmie takich działań, rozpoczniemy zbiórkę podpisów dotyczącą odwołania jej samej - twierdzi mecenas Bobek.

Radny Filip Gryko zapewnia, że mieszkańcy nadal mogą liczyć na wsparcie miasta. - Organizacyjne, logistyczne i prawne - zaznacza. - To dopiero pierwszy krok, ale proporcje w głosowaniu 1 do 10 jasno mówią, czego oczekują zielonogórzanie. Dni prezesa spółdzielni są już policzone. Czy stanie się to za trzy, sześć czy za 12 miesięcy, jestem przekonany, że zostanie odwołany i mieszkańcy wygrają tę walkę. Tej siły już się nie da powstrzymać - podkreśla radny Zielona Razem.

(md)