Cieszymy się na święta, jednak zaciskamy pasa

16 Grudzień 2022
Z powodu wysokiej inflacji i drożyzny wielu zielonogórzan przed świętami trzyma się mocno za kieszeń. Odwiedziliśmy popularny ryneczek przy ul. Owocowej, który powinien o tej porze roku tętnić życiem. Pustki. - Jest ciężko - martwią się sprzedawcy.

Nie da się ukryć, że w tym roku liczymy każdy grosz. Z rozmów z mieszkańcami wynika, że oszczędnie też będzie w naszych domach na Boże Narodzenie, część osób przygotuje tym razem skromniejsze święta. Będzie mniej prezentów, mniej potraw…

Przestało się opłacać

- Jak tak chodzę i patrzę na ceny, stwierdzam że chyba nie stać mnie na święta - mówi ze smutkiem Krystyna Hućko, którą spotykamy na targowisku przy ul. Owocowej. - Przykładowo, mam swój ulubiony olej do smażenia, który jeszcze rok temu kosztował około 5,9 zł. Dziś musiałabym zapłacić za tę samą butelkę 15 zł. Dlatego postanowiłam, że teraz będę oszczędzać na jedzeniu, nie zamierzam zbyt dużo gotować na wigilię. No chyba, że moja emerytura nagle wzrośnie o 300 proc. Ale przecież to nierealne.

Zazwyczaj przed samymi świętami ryneczek tętni życiem. Kiedy odwiedzamy go we wtorek, 13 grudnia, wiele alejek świeci pustkami, jest zdecydowanie mniej klientów i sprzedających. Zdaniem handlujących nie da się tego wytłumaczyć jedynie zimową aurą.

- Wyraźnie widać, że ludzie nie mają pieniędzy - twierdzi pani Dominika z Niedoradza, która sprzedaje warzywa i owoce. - Zwykle półtora tygodnia przed świętami był tu olbrzymi ruch, ludzie wychodzili z targu z wyładowanymi torbami. Teraz tego nie ma. Wydaje mi się, że część osób z oszczędności poluje na promocje w supermarketach i dyskontach. Wielkie sieciówki stać na duże przeceny, my musimy sobie jakoś radzić. Dlatego jest też mniej sprzedających. Po prostu przyjazd na ryneczek już przestał się opłacać. To są wysokie koszty transportu, a za wstęp też trzeba przecież zapłacić.

Para zamiast paczki

Te obserwacje potwierdza pani Janina, która przy Owocowej handluje bielizną. - Kiedyś na święta babcia przychodziła i brała dla wnuczka całą paczkę skarpetek. Dzisiaj kupuje już tylko jedną parę. Jest źle i obawiam się, że będzie gorzej - zaznacza nasza rozmówczyni. Jak planuje spędzić święta? - Cieszę się z nich, ale jednocześnie rezygnuję z prezentów dla rodziny. Nie stać mnie obecnie na takie wydatki - podkreśla.

Nie wszystkich jednak drożyzna dotknęła w takim samym stopniu. Krzysztof Straszewski nie zamierza zrezygnować z tradycyjnych świątecznych potraw. - Dziś robię tu zakupy na bigos, później jadę poszukać w galerii handlowej prezentu dla córki. Żonie obiecałem w tym roku odkurzacz bezprzewodowy i choć jest drogo, zamierzam słowa dotrzymać. Wiem, że wielu osobom jest ciężko, ale mam nadzieję, że do Wielkanocy sytuacja się poprawi i ludziom będzie lżej i nieco weselej - mówi.

(md)