Co mi zrobisz jak mnie znajdziesz
Tydzień temu, w czwartkowy późny poranek, na placu Kolejarza wespół w zespół interweniowali policjanci, strażnicy miejscy, strażacy i ratownicy medyczni, w stan pogotowia postawieni przez telefon alarmowy 112. W tamtejszym parku, vis-à-vis dworca PKP, od lat w charakterze pomnika stoi stara zastalowska lokomotywa spalinowa.
- Zgłoszenie dotyczyło osoby, która przebywa w tej lokomotywie, jest nieprzytomna i brak z nią kontaktu - wyjaśnia st. kpt. Arkadiusz Kaniak, oficer prasowy Komendanta Miejskiego PSP.
Za utrudniony kontakt z „pasażerem na gapę” - jak okazało się na miejscu zdarzenia - odpowiadał stan upojenia alkoholowego mężczyzny. Wraz z kompanem, obaj prawdopodobnie bezdomni, nie po raz pierwszy koczowali w ciuchci na skwerze, na co wskazywał materac, którym wyściełali jej podłogę i pozostałości po ucztach. Pamiątkowy obiekt od dłuższego czasu miał powybijane szyby w oknach, więc panowie regularnie wchodzili przez nie do środka, zwykle opuszczając lokomotywę tą samą drogą bez niczyjej pomocy, „na autopilocie”. Nie tym razem.
- Lokomotywa drzwi miała skręcone na śruby, odkręciliśmy je i przekazaliśmy mężczyznę ratownikom medycznym - informuje oficer. Przekazanie odbyło się w asyście funkcjonariuszy policji.
- Pan sobie drzemał i nie chciał wyjść - tłumaczy podinspektor Małgorzata Barska, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Zielonej Górze, która dodaje, że skwer przed dworcem PKP to oprócz ławeczek na al. Niepodległości, placu przed filharmonią i okolic ratusza jedno z ulubionych miejsc osób bezdomnych w mieście. - Mężczyzna był w stanie tak silnego upojenia alkoholowego, że mógł zagrażać jego zdrowiu. Zapadła decyzja, by go odwieźć na SOR.
- Miał stężenie alkoholu we krwi na poziomie 3,8 promila. Pobył na SOR-ze i został oddany, jak się okazuje, pod opiekę rodziny - informuje Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
To nie koniec historii.
- Nie wyglądała aż tak spektakularnie, jak można by przypuszczać - tłumi śmiech st. kpt. A. Kaniak. - Jednak po wszystkim odebrałem telefon od mediów z prośbą o wyjaśnienia. Bo rzekomo jakiś mężczyzna na placu Kolejarza przykuł się do lokomotywy łańcuchami i chce popełnić samobójstwo… Szybko zweryfikowaliśmy tę informację.
Na forach internetowych historia mężczyzny z lokomotywy żyje jednak własnym życiem. - Po cholerę tyle służb do jednego dzbana? - drąży, niby sensownie, internauta. A inny wyznaje: - Nie żebym się chwalił, ale to mój szwagier.
Szwagier celebryta. Aż chciałoby się powiedzieć Bareją: pijcie beze mnie, ja już widzę białe lokomotywy.
(el)