Udało się zebrać miliony na lek dla Ani!

9 Lipiec 2021
Zbiórka dla dzielnej chynowianki - Ani Orłowskiej - zakończyła się sukcesem! Dzięki brygadzie dobrych aniołów, dziewczynka dostanie najdroższy lek świata, który kosztuje ok. 9 mln zł. - Najpierw musi przejść całą serię badań, ale dostaliśmy skrzydeł - mówi szczęśliwy tata Michał.

Joanna i Michał Orłowscy uwierzyli w ludzi. Setki, ba, tysiące zielonogórzan, ale i mieszkańców lubuskiego, otworzyło serca i portfele, aby wesprzeć małą Anię, walczącą o życie. Do akcji pomocy przyłączono się też w województwach: dolnośląskim, zachodniopomorskim i lubelskim. Były zbiórki do puszek i w internecie, kiermasze, pikniki, koncerty charytatywne, pieczenie ciast, lepienie pierogów… Dobre anioły prześcigały się w pomysłach na zebranie gigantycznej kwoty, która przerasta możliwości finansowe większości rodzin. I nie chodziło o to, aby śrubować rekordy. Czas w przypadku SMA, rdzeniowego zaniku mięśni, był na wagę złota. Terapia genowa jest skuteczna, gdy dziecko waży maksymalnie pomiędzy 12 a 13,5 kilograma.

Panu Michałowi łamie się głos, kiedy przypomina sobie przełom lutego i marca. - Ania gorzej się poczuła, pojawiły się trudności z przełykaniem. Córeczka często się krztusiła, zanikł jej odruch picia. Zakupiliśmy elektroniczny stymulator do pobudzania mięśni. SMA osłabiło kręgosłup i biodra - wylicza tata dziewczynki. - W Polsce pandemia mocno dawała się we znaki i nasza zbiórka „siadła”. Przyznam, że miałem spore obawy czy dobrniemy do mety. Na szczęście profesjonalni „pomagacze” jeszcze mocniej zakasali rękawy. Całe mnóstwo ludzi poświęciło swój prywatny czas i oddało serce Ani. Na łamach „Łącznika” chciałbym im serdecznie za wszystko podziękować. Bez was z pewnością nie dalibyśmy sobie rady.

Zakończona zbiórka to dopiero początek drogi do tego, aby Ania w przyszłości była samodzielna. Lekarka prowadząca w szpitalu w Lublinie zleciła serię badań. Przed podaniem leku, który jest produkowany na zamówienie, trzeba sprawdzić, czy Ania nie ma w organizmie ukrytych wirusów. - Córeczka musi być zdrowa, obecnie czuje się lepiej - spieszy z wyjaśnieniem M. Orłowski. - Dmuchamy na nią i chuchamy. Każde przeziębienie jest potencjalnie niebezpieczne. Lekarze sprawdzą poziom przeciwciał u Ani, bo ten lek to jest wirus, który trzeba wstrzyknąć do organizmu. Szpital zamówi lek, ma być podany na przełomie lipca i sierpnia.

W minionym tygodniu Orłowscy pojechali do Szczecina, gdzie Ania przechodzi kolejną rehabilitację. Rodzina codziennie przeżywa próbę charakterów. Pani Joanna od dziewięciu miesięcy nie przespała całej nocy. Co kilka godzin musi np. sprawdzić, czy urządzenie do stymulacji przełyku działa, jej sen jest niespokojny, przerywany. Każdy płacz i gwałtowny ruch Ani sprawia, że zrywa się z łóżka. Pan Michał w nocy też nie wypoczywa, raz jeden wyspał się na wieść o końcu zbiórki.

Rodzice troską otaczają też drugą córkę, Olę. Dziewczynka ma prawie pięć lat i już dużo rozumie. - Ola przytula siostrzyczkę, ma bardzo dobre serce - mówią dumni rodzice. - Nie tak wyobrażaliśmy sobie dzieciństwo dziewczynek, ale nie możemy się poddać i zawieść tyle osób, które w nas wierzą. Musi być dobrze. Mocno trzymajcie za nas kciuki! - kończą.

(rk)