Brawo! Nasi idą do okręgówki!
Dla Drzonkowianki to pierwszy awans na ten szczebel rozgrywek w historii klubu. Nic dziwnego, że spotkaniu ze Spartą Nietkowice towarzyszyła atmosfera wielkiego wyczekiwania. Na trybunach było słychać głośny doping od początku spotkania. Eksplozja radości nastąpiła w 16. minucie, gdy bramkarza rywali pokonał Mateusz Czarny. Euforia rosła, gdy jeszcze przed przerwą prowadzenie podwyższył Roland Kifert. Wynik meczu ustalił niezmordowany tego dnia Jacek Hajdasz, który w 67. min. zdobył gola na 3:0. – Mieliśmy rachunki do wyrównania, jesienią przegraliśmy z nimi 1:5 i chcieliśmy się zrewanżować – wyznał strzelec trzeciego gola, dla którego to nie pierwszy awans w przygodzie z piłką. – Był Czerwieńsk, Przylep i Falubaz, więc chyba czwarty – próbował doliczyć się Hajdasz. – Ja nie pamiętam, który to mój awans, stary już jestem – żartował Damian Perwiński, bramkarz Drzonkowianki, który przyłączył się do rozmowy.
Po końcowym gwizdku rozpoczęła się feta! Nic dziwnego, że trenerowi Drzonkowianki, po meczu w Starym Kisielinie, łza zakręciła się w oku. – Myślę, że moje ciśnienie to teraz 500 na 500, ale jestem przeszczęśliwy. Napisałem historię, wielką przyjemnością było pracować z takim zespołem – mówił wyraźnie wzruszony Damian Sarnecki. Żywo dopingujący przez cały mecz kibice uraczyli swoich ulubieńców szampanem, były też fajerwerki i race. – Chyba od 1,5 roku nie przegraliśmy na tym boisku, jest zaczarowane – dodaje Sarnecki. Czary były też przez sporą część rundy wiosennej, gdy Drzonkowianka nie mogła wygrać meczu. Marcowo-kwietniowa seria pięciu remisów kosztowała nawet na chwilę utratę pozycji lidera, ale przeciwnicy też się mylili. Najgroźniejszego z nich, Zorzę Mostki, zielonogórzanie pokonali w maju 3:0, dając jasny sygnał, że kryzys został zażegnany. Drzonkowianka wskoczyła ponownie na fotel lidera, którego już nie oddała. - Uważam, że te zremisowane mecze dały nam mistrzostwo, bo w nich przegrywaliśmy, a jednak zdołaliśmy się podnieść – ocenił R. Kifert, snajper Drzonkowianki. Jako jeden z kluczy do sukcesu podał atmosferę i ciężką pracę na treningach.
Drzonkowianka od początku sezonu mówiła głośno o aspiracjach sięgających klasy okręgowej. Inny kierunek obrali w Ochli. Zorza, która przed rokiem spadała z okręgówki, nic nie mówiła o powrocie. – Nauczyłem się już wielokrotnie, że w tym sporcie potrzebna jest pokora. Zapowiedzi i „szabelkowanie” nie zawsze kończyły się dobrze – stwierdził Michał Grzelczyk, trener Zorzy, który już poczynił ruchy transferowe, a zmiany określa mianem liftingu, który wynika z odmłodzenia części składu. – Przyjdzie do nas dwóch zawodników Alfy Jaromirowice, czyli Sebastian Hausler i Kamil Konopacki, dwóch graczy z Przylepu, których nazwisk jeszcze nie zdradzę, dodatkowo pojawi się młody chłopak - Emil Tesarczyk z Falubazu, wraca też Radek Słonecki – wylicza M. Grzelczyk, który uważa, że drużyna w nowym sezonie dostarczy kibicom sporo radości. O tym samym myślą w Drzonkowiance. Celem beniaminka będzie utrzymanie. – Jeżeli będę dalej trenerem, to mam listę ludzi, których chciałbym widzieć w zespole – kończy D. Sarnecki.
Przed obiema drużynami ostatnia kolejka A-klasy. Szczegóły w rubryce „Weekend kibica”.
(mk)