Historyczne bachnoty z Zastalem
To nawiązanie do przedwojennych notgeldów, czyli papierowych pieniędzy zastępczych wydawanych w Niemczech po I wojnie światowej i podczas kryzysu. Galopująca inflacja błyskawicznie obniżała wartość pieniądza. Największy kłopot był z bilonem. Zastępowano go, drukując tzw. notgeldy. Emitowały je nawet wielkie firmy oraz samorządy. Podobnie robiły władze Grünbergu, drukując swoje pieniądze, często bardzo ładnie zaprojektowane.
Pokazywano na nich historyjki dotyczące miasta lub najważniejsze i najpiękniejsze obiekty w mieście. Banknoty wydawane przez firmy nie były tak ozdobne. - Nasze są eleganckie - śmieje się Michał Łukasiewicz ze Stowarzyszenia Miłośników Zielonej Góry „Grine Góra”, wydawcy serii kolekcjonerskich banknotów. - Mieliśmy już bachnoty poświęcone winiarstwu, winnicom czy zabytkom. Teraz zaczynamy serię poświęconą historii przemysłu. Zaczynamy od zakładów Beuchelta, czyli powojennego Zastalu.
Awers najnowszej serii nawiązuje wprost do przedwojennych wydawnictw, tylko teraz jest niemiecko-polski. Z przedwojennym i powojennym herbem, a zamiast winnych akcentów widzimy pracujących spawaczy. Rewersy są różne i poświęcone głównie produktom firmy lub charakterystycznym obiektom. Oczywiście nie mogło się obejść bez portretu założyciela firmy Georga Beuchelta, który niewielką fabryczkę zatrudniającą kilku robotników zamienił w giganta specjalizującego się w produkcji wagonów i mostów. Beuchelt & Co wręcz zmonopolizował budowę przepraw w rejonie Odry. Na jednym notgeldzie zobaczymy most w Krośnie Odrzańskim. Na innym wojskową ciężarówkę zmontowaną w zielonogórskich zakładach. Są też nawiązania do powojennej historii, którą przypomina nazwa zakładów: Zaodrzańskie Zakłady Budowy Mostów i Wagonów. Nie zabrakło również widoku charakterystycznego biurowca przy ul. Sulechowskiej.
Komplet sześciu notgeldów, każdy o wartości 75 bachnotów, umieszczono w niewielkim zeszycie, w którym opisana jest historia fabryki. - Całość przeznaczona jest dla kolekcjonerów. Każdy z zestawów ma swój jednostkowy numer. To podnosi ich wartość. Nakład to tysiąc egzemplarzy - wyjaśnia Łukasiewicz.
(tc)