NA SESJI. Przedszkola chcą dużych pieniędzy
Spór pięciu właścicieli przedszkoli niepublicznych z władzami miasta trwa już kilka lat. Sprawa trafiła nawet do Sądu Okręgowego w Zielonej Górze. Co prawda, prawomocnego wyroku wciąż nie ma, ale skarżący uważają, że ich racje potwierdził niedawny raport NIK, który w Zielonej Górze przeprowadził kontrolę poprawności naliczania dopłat do przedszkoli. Autorzy raportu NIK mieli wyliczyć, że za lata 2011-2014 przedszkola dostały dopłaty zaniżone o 5 mln zł.
- Wzywam prezydenta i radnych do ugody. Negocjować możemy wysokości zaległych odsetek, te mogą przekroczyć nawet 2 mln zł – przekonywała pani mecenas.
Z argumentacją przedstawicielki kancelarii BBJS polemizował prezydent Janusz Kubicki, przypominając, że ekspertyza biegłego sądowego przyznała miastu rację.
- Ustawa regulująca system dopłat jest bardzo nieprecyzyjna, podobno tylko pięciu specjalistów w Polsce wie, jak to robić. Podczas procesu sądowego jestem zobowiązany trzymać się wykładni biegłego – tłumaczył prezydent.
Z wystąpieniem prezydenta polemizowała Beata Patoleta: - Przypominam, że nawet sąd zakwestionował pracę biegłego.
Zapytaliśmy Adama Urbaniaka, przewodniczącego rady miasta i prawnika z zawodu, co sądzi o tej sprawie.
- Nie znam szczegółów. Z praktyki sądowej tylko mogę wywieść, że to byłby wyjątkowy przypadek, gdyby rzeczywiście sąd pozwolił sobie na ocenę pracy biegłego jeszcze przed wydaniem wyroku – tłumaczył nam A. Urbaniak.
(pm)