U Pana Boga za piecem
Elżbietanki? Chyba każdy zielonogórzanin wie, gdzie mają siedzibę. Przy al. Wojska Polskiego, koło biblioteki. Siostry sprowadziły się tutaj jeszcze w XIX wieku. Przed wojną prowadziły tu szpital, po 1945 r. zabrany im przez państwo. Jednak cały czas zajmowały skrzydło klasztorne z kaplicą. Budynek odzyskały po upadku PRL-u i częściowo wróciły do opieki nad chorymi.
- Na parterze mamy przychodnię, w której prowadzimy różne zabiegi rehabilitacyjne finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia – opowiada siostra Irmina, oprowadzając mnie po budynku. Wjeżdżamy na pierwsze piętro. Piętro przedszkolne. Wita nas cała „zajezdnia” wózków dziecięcych. – Mamy jedną grupę dzieci niepełnosprawnych, 24-osobową. To ich wózki – wyjaśnia moja przewodniczka. – Do tego dochodzi jeszcze 50 innych dzieci w dwóch kolejnych grupach.
Zaglądamy do sal. Niewielkie grupki dzieci mają zajęcia. Wszędzie kolorowo. Jasno.
- Trochę żartujemy, że piętra się uzupełniają – opowiada elżbietanka. – Tutaj rodzice przyprowadzają swoje dzieci, piętro wyżej to dzieci będą przyprowadzać swoich rodziców.
Piętro wyżej kiedyś był internat. Siostry zlikwidowały go półtora roku temu. Teraz całą kondygnację chcą przeznaczyć dla seniorów.
- Społeczeństwo się starzeje. Jeżeli dzieci, np. pracują i opiekują się wiekowymi rodzicami, to możemy im pomóc. Zostawią u nas pod opieką matkę czy ojca i pójdą do pracy. Wszyscy na tym skorzystają. Dzieci nie będą się martwić, że zostawiły seniora bez opieki, rodzice spędzą czas z rówieśnikami. Później będą mogli rozmawiać z dziećmi o swoich wrażeniach – tłumaczy siostra Irmina i pokazuje kolejne pomieszczenia. – Tutaj jest stołówka, tutaj miejsce na zajęcia w małych grupach, tutaj pokój do wypoczynku.
Wszystko czeka na seniorów. Siostry właśnie zaczynają nabór do placówki. W Zielonej Górze w tej chwili mamy dwa domy dziennej pomocy – na os. Pomorskim i przy ul. Reja. Działalność rozpoczyna również podobny dom przy ul. Sikorskiego, prowadzony przez spółdzielnię socjalną Alternatywy.
Tymczasem z siostrą Irminą trafiamy na strych (jedziemy elegancką, dużą windą). Tutaj prowadzone są różne terapie. Na razie dla dzieci. – Seniorzy też będą mogli z nich korzystać. Oferujemy im rehabilitację, terapię i pobyt w grupie rówieśniczej. I oczywiście opiekę – dodaje.
Dom ma działać od 8.00 do 15.00. Później godziny pracy zostaną wydłużone. Pensjonariusze będą mieli zapewnione śniadanie i obiad. Koszt - 750 zł za miesiąc.
- A gdzie ten piec Pana Boga - żartuję, gdy schodzimy po schodach.
- Tutaj – siostra skręca w bok i wchodzimy do kaplicy. – Chcemy stworzyć naszym podopiecznym jak najlepszą opiekę i atmosferę. Liczy się poczucie bezpieczeństwa. Również duchowego. W każdej chwili będą mogli tutaj przyjść i pobyć z Panem Bogiem. Jak zechcą. Wiemy, że starszym ludziom jest to bardzo potrzebne. Zastrzegam, że to jest wybór seniorów. Nie prowadzimy placówki tylko dla katolików. Opiekować się będziemy każdym, niezależnie od wyznania. I liczymy na to, że każdy będzie się tutaj dobrze czuł, jak u Pana Boga za piecem. Dobrze i bezpiecznie.
Tomasz Czyżniewski