Strażnicy świata, którego już nie ma…
Krystyna Smerd-Ujma i Sergiusz Ujma od 19 lat z radością przekraczają próg niewielkiego pomieszczenia, gdzie każdy bibliofil znajdzie coś dla siebie. Są tu encyklopedie, słowniki, literatura piękna i poezja. Nie brakuje kryminałów, sensacji i przewodników turystycznych. Wcześniej małżeństwo sprzedawało książki z drugiej ręki w budynku Towarzystwa Wiedzy Powszechnej przy al. Niepodległości. Pani Krystyna ma doświadczenie zdobyte w antykwariacie przy ul. Świerczewskiego (obecna Kupiecka) i księgarni naukowej.
Antykwariuszka twierdzi, że zaprasza klientów do świata, którego już nie ma - ludzi oczytanych, humanistów, którzy nie zadowalają się kulturą niskich lotów. Czasem panuje tu cisza jak makiem zasiał. To dni kompletnej pustki, bez klienta. Pani Krystyna wtedy czuje, że jest niepotrzebna, ale radość w sercu wraca, kiedy młody człowiek pyta np. o tomik poezji Stachury. Wtedy wie, że jeszcze nie wszystko stracone. - Dawniej obyty w świecie człowiek chciał się pochwalić książką z każdej dziedziny wiedzy - przekonuje. - Obecnie literatura to raczej powód do wstydu, bo tylko kurz na niej się zbiera. A tych starych i „oskubanych” dzieł lepiej nie pokazywać znajomym.
Gorzkich refleksji pani Krystyna ma więcej: - Czasem podsłyszę rozmowę i zauważam, że wiele osób ma teraz ubogi język. Nie mają hobby, niczym się nie interesują, ich świat jest płaski, bo… nie czytają. Przypominają roboty.
Dużą konkurencją dla antykwariatu jest internet, bo wystarczy kilka kliknięć, by zdobyć książkę. - U nas samemu trzeba poszukać i niektórzy się zniechęcają, tak jak jedna dziewczyna, która poprosiła o komputerowy katalog książek - dziwi się pani Krystyna. - W sieci jednak rzadko trafimy na niespodziankę. A tu bywa, że klienci krzyczą z radości, znajdując dzieło poszukiwane 20 lat! Na przykład pan z Radomska niemal zwariował ze szczęścia. Ledwo co zabrał te wszystkie torby z poezją.
Do antykwariatu wpada się „poszperać” i wyszukać skarb. - Kilka lat temu przyszły do nas z polecenia dwie panie z gór z dziećmi. Jechały nad morze. Ledwo załadowały książkami torby i plecaki, a miały przed sobą kilka przesiadek - wspomina antykwariuszka.
Remigiusz Szmajda mieszka blisko antykwariatu, ale o jego istnieniu dowiedział się niedawno i to z Facebooka, z którego rzadko korzysta. On i żona pochłaniają książki, czytelniczym bakcylem próbują zarazić córkę i syna. - Jestem tu pierwszy raz i to miejsce przypadło mi do gustu - przyznaje. - Jako student chodziłem do księgarni technicznych, uwielbiam metaloznawstwo. Interesuję się stolarstwem, ale współczesne materiały z tej dziedziny są mało przydatne. Poszukuję książek sprzed wieków, ale nigdzie nie mogę znaleźć. Będziemy tu z żoną zaglądać.
Obecnie sprzedaż książek to kiepski interes. Po opłaceniu ZUS, małżeństwo „zarabia” kilkaset złotych miesięcznie. Oboje utrzymują się z niewielkich emerytur. Pocieszają się, że nie mają wielkich potrzeb i sił na podróżowanie. Towarzyszą im wesołe koty Ruduś i Kajtuś.
- Antykwariat to nasz drugi dom - mówi wzruszona pani Krystyna. - Byłoby smutno bez książek. To coś gorszego niż nałóg, a mam już 75 lat - śmieje się. - Ludzie mówią, że w szalonym pędzie nie mają czasu na czytanie, a wystarczy przecież kwadrans lektury przed spaniem, aby uspokoić skołataną duszę i dobrze zakończyć trudny dzień.
Antykwariat zaprasza od wtorku do piątku, w godz. 11.00-16.00. Każdy klient może liczyć na profesjonalną i życzliwą obsługę.
(rk)