Rektor UZ na miejskim dywaniku
Rektor Kuczyński miał trafić na sesję rady miasta już miesiąc temu. Miał wytłumaczyć zasady, wedle których uniwersytet gospodaruje swoimi nieruchomościami, zwłaszcza tymi, które UZ otrzymał od miasta. Bezpośrednim powodem zaproszenia rektora były protesty społeczne, które wybuchły z powodu sprzedaży uniwersyteckiej działki położonej w okolicach Wieży Braniborskiej.
Tadeusz Kuczyński zaproszenia radnych nie odrzucił. Za sesyjną mównicą stanął wczoraj, we wtorek, przybliżając przez ponad godzinę kondycję finansową uniwersytetu.
Zaczął od wytłumaczenia braku przedstawiciela UZ na poprzedniej sesji rady miasta:- To ja jestem odpowiedzialny za uniwersytet. I skoro nie mogłem być osobiście, to nie mogłem swojej odpowiedzialności przerzucić na cudze barki.
Rektor pochwalił się najnowszym uniwersyteckim dzieckiem, czyli kierunkiem lekarskim, który od nowego roku akademickiego rozpocznie kształcenie około 60 studentów pierwszego roku. Wspomniał także o kolejnym powodzie do dumy, czyli kierunku prawniczym.
- Zatrudniamy łącznie ok. 300 profesorów i doktorów habilitowanych. Studiuje u nas ok. 14 tys. studentów. To największa firma w mieście, wywierająca olbrzymi wpływ nie tylko na gospodarkę miasta, ale całego regionu – podkreślił rektor.
Istotnym punktem rektorskiego wystąpienia była pozytywna ocena współpracy na linii miasto - uniwersytet.
- Dzięki pomocy miasta mogliśmy uruchomić uniwersytecki park naukowo-technologiczny. Uniwersyteckie inwestycje kosztowały ok. 150 mln zł. Oczywiście, nie obeszło się bez bankowych kredytów – rektor płynnie przeszedł od sukcesów do finansowych kłopotów.
Uniwersyteckie kłopoty zaczęły się w 2009 r., gdy zaczęła maleć liczba studentów, w ślad na tym zaczęła maleć wysokość corocznej dotacji rządowej, którą uczelnie wyższe otrzymują na podstawie liczby studentów.
- Pomiędzy 2010-2014 zabrano nam ok. 10 proc. dotacji, bo jesteśmy jednym z najmniejszych ośrodków akademickich w Polsce. Na domiar złego, w tych samych latach zaczęła nam spadać liczba studentów niestacjonarnych, samodzielnie płacących za studia. Sytuacja stała się dramatyczna – wspominał rektor.
Według profesora, problemy finansowe UZ zaczęły się gwałtownie piętrzyć: - Bywały takie chwile, że nie wiedziałem, czy na koniec miesiąca będziemy mieli na wypłaty.
Ale zaraz z dumą dodał: - W tym samym czasie kilka polskich uczelni miało zarząd komisaryczny, nas nigdy ministerstwo szkolnictwa wyższego nie musiało oficjalnie wzywać do przeprowadzenia finansowej restrukturyzacji. Sami rozpoczęliśmy ten bolesny proces.
Uniwersytecki program naprawczy polega na zawieszeniu wypłat tzw. nagród regulaminowych, zamrożeniu płac, uruchomieniu nowych kierunków nauczania, dzięki którym przybyło uniwersytetowi ok. 1.100 nowych studentów, oraz na sprzedaży zbędnego majątku, głównie nieruchomości i działek.
- W 2015 r. chcemy pozyskać 4 mln zł ze sprzedaży swego majątku. Sprzedaliśmy działkę na terenie parku technologicznego, pod przemysłową hodowlę alg, sprzedaliśmy KTBS kilka działek w Raculi, sprzedaliśmy działkę przy Wieży Braniborskiej, ale wstrzymałem sprzedaż działki przy ul. Wyspiańskiego, tą za płytą boiska, choć mam wątpliwości, czy uczyniłem słusznie – wyliczał prof. Tadeusz Kuczyński.
Według rektora, uniwersytet nie otrzymał tej ostatniej działki za darmo. To był efekt wymiany. Miasto przekazało uniwersytetowi działkę pod budowę akademików, uniwersytet oddał miastu działki przy ul. Energetyków.
- Wspominam o tym, bo zaczynam słyszeć opinie, że UZ tylko bierze od miasta. Ja się z wami nie targuję, próbuję tylko wyjaśnić zasady, na podstawie których realizujemy swój program naprawczy – tłumaczył radnym rektor UZ.
Przy okazji prof. Kuczyński się poskarżył: - Jeszcze do nas nie dotarły obiecane uniwersytetowi pieniądze na prawo.
Po wystąpieniu rektora rozpoczęła się seria pytań od radnych.
- Brakuje dialogu pomiędzy senatem UZ i radą miasta. Powinien powstać wspólny, miejsko-uniwersytecki zespół, który spotykałby się raz w miesiącu. To pozwoli na szybkie reagowanie na problemy UZ – zaproponował Piotr Barczak, klub PiS.
Szczegółową listę pytań miał radny Jacek Budziński, klub PiS. Dotyczyły głównie sprzedanej przez UZ działki na os. Zacisze. Radny pytał m.in. o wartość transakcji i terminy spłat.
Rektor natychmiast udzielił odpowiedzi: - Nabywca wpłacił 30 lipca 2014 r. wszystkie należności. 20 czerwca 2015 r. tytuł własności został przeniesiony na nowego właściciela. Tyle czasu zajęło wyjaśnianie prawnych zawiłości związanych z przebiegiem przez tę działkę sieci wodociągowo-kanalizacyjnej. Na sprzedaż działki wyraziły zgodę wszystkie właściwe rządowe agendy, łącznie z Ministerstwem Skarbu.
Dopytywany przez radnych o niską, ich zdaniem, cenę sprzedaży działki przy Wieży Braniborskiej, odpowiedział krótko: - Nie ja ustalałem cenę, tylko rzeczoznawcy, czyli fachowcy. Na pierwszy przetarg nikt się nie zgłosił. Po drugim sprzedaliśmy działkę za 419 tys. zł.
Radna Eleonora Szymkowiak zainaugurowała serię pytań o prawo pierwokupu działek uniwersyteckich, które UZ otrzymał kiedyś od miasta.
- Ja nie zawsze konsultuję sprzedaż działek z prezydentem Kubickim, ja nawet z senatem nie zawsze konsultuję takie sprawy. Czasami muszę działać szybko. Miasto otrzymało informację o prawie pierwokupu tuż po podpisaniu wstępnego aktu notarialnego. To standardowa procedura. Oświadczenie miasta o rezygnacji z prawa pierwokupu trafiło do notariusza w kwietniu 2014 r. – tłumaczył rektor Kuczyński.
Jedyny radny SLD, Tomasz Nesterowicz, zwrócił uwagę, że władze UZ nie przestrzegają pierwotnych umów.
- Miasto przekazało uniwersytetowi działkę przy ul. Braniborskiej z konkretnym przeznaczeniem, na obserwatorium astronomiczne. Obowiązuje ciągłość władzy i ciągłość zobowiązań. Władze UZ nie powinny zmieniać przeznaczenia tej działki bez zgody rady miasta. Jeśli tak będzie dalej, utracimy wzajemne zaufanie – zaprotestował radny.
Riposta rektora była natychmiastowa:- Ani w akcie notarialnym, ani w innych dokumentach nie odnalazłem śladu informacji o obserwatorium astronomicznym.
(pm)