Kto ci opatrzy złamaną nogę?
Zielonogórski szpital podlega Urzędowi Marszałkowskiemu. Ale jego dyrektor Waldemar Taborski wystąpił na ostatniej sesji Rady Miasta, wyciągając rękę po pieniądze z samorządu miejskiego.
Chodzi o Szpitalny Oddział Ratunkowy, którego 80 proc. pacjentów w ogóle nie powinno tam trafiać. To pacjenci z drobnymi dolegliwościami lub urazami, którzy powinni korzystać z pogotowia ratunkowego lub udać się do lekarza rodzinnego (w dni powszednie od 8.00 do 18.00). W dni świąteczne powinni korzystać z pogotowia ratunkowego i istniejącego tam ambulatorium (mieści się przy ul. Chrobrego). Jeśli lekarz z tego ambulatorium uzna, że konieczna jest pomoc szpitala, wówczas dopiero kieruje pacjenta do SOR.
Tymczasem zielonogórzanie masowo kierują się od razu do szpitala, a szpital nie odsyła ich z kwitkiem. To dlatego ciągle są tam tłumy. Jeśli pacjent jest potem kierowany do specjalistów, NFZ refunduje te usługi i problemu nie ma. Jeśli jednak pacjent po opatrzeniu wraca do domu, to koszt tej usługi generuje straty lecznicy. Bo odbywa się ona niejako poza procedurą i „charytatywnie”. A że sprawa ma charakter masowy, to problem się kumuluje i narasta.
– Taka sytuacja trwa od kilku lat i wielokrotnie informowaliśmy o tym nasz organ założycielski oraz NFZ – mówi dyrektor Taborski. – Nie jesteśmy w stanie odmówić pomocy pacjentom. Teraz zwracamy się z apelem do miasta, bo większość pacjentów SOR to zielonogórzanie.
Ambulatorium dla miasta?
Jak wygląda procedura finansowania Szpitalnego Oddziału Ratunkowego? - Jest finansowany na zasadach ryczałtu dobowego – wyjaśnia rzeczniczka Lubuskiego Oddziału NFZ Sylwia Malcher-Nowak. – To oznacza, że płacimy określoną kwotę za każdą dobę, a nie za każdego pacjenta, zabieg czy badanie. Kwota jest zawsze taka sama, bez względu na liczbę przyjętych pacjentów.
Jak wyliczył dyrektor – szpitalowi brakuje dziś ok. 3,5 mln zł z tytułu kosztów działania ambulatoriów chirurgicznego, laryngologicznego, okulistycznego, chirurgii dziecięcej i ginekologiczno-położniczego. – Nie chodzi już tylko o pieniądze, ale o potrzebę nowej organizacji pomocy doraźnej w mieście – podkreśla Taborski. - Chcemy podjąć o tym dyskusję z miastem. Powinno powstać ambulatorium chirurgiczne dla miasta, dla osób z lżejszymi urazami, co jest istotne zwłaszcza teraz, kiedy na drogach jest ślisko i dochodzi do złamań i stłuczeń. Zorganizowanie tego jest dość prostą rzeczą.
Prostą – może tak. Ale i kosztowną. Finansowanie opieki zdrowotnej nie należy do zadań miasta. Dlaczego pacjenci z urazami nie mogą trafiać na pogotowie? – Dlatego, że na pogotowiu nie ma aparatu RTG, a poza tym pogotowie nie ma podpisanej umowy na ambulatorium chirurgiczne – odpowiada dyrektor Taborski. – My nie powinniśmy tego robić, bo zarzuciła nam to kontrola NIK.
A może do przychodni
Zdaniem NFZ, opieka doraźna w mieście jest należycie zagwarantowana, a problem może tkwić jedynie w odpowiedniej organizacji przyjęć pacjentów. Ponadto Fundusz zamierza w przyszłym roku zwiekszyć nakłady na SOR. – W styczniu 2012 r. ryczałt dobowy był ustalony na 12.274 zł, a w styczniu 2013 r. będzie to 14.374 zł – precyzuje S. Malcher-Nowak.
Występując przed radnymi, dyr. Taborski chciał – jak mówi – jedynie pokazać, że jest problem. – Poszedłem tam bez emocji – podkreśla. – Szpital musi szukać pieniędzy poza NFZ. Inaczej nie będziemy się rozwijać.
Zarobki średniego personelu w zielonogórskim szpitalu wynoszą między 2 a 3 tys. zł, natomiast kontrakty lekarskie opiewają już na kwoty od 10 do 20 tys. zł miesięcznie. – W ramach tych kontraktów lekarz zobowiązany jest do pracy w pełnym wymiarze godzin plus cztery do sześciu dyżurów nocnych – informuje dyrektor. – Ponadto w kwocie kontraktu mieszczą się wszystkie ustawowe świadczenia, które lekarz odprowadza sam.
Niedawno W. Taborski spotkał się też z członkami komisji zdrowia Rady Miasta, którzy zainteresowali się tematem. – Rzeczywiście, powinno powstać całodobowe ambulatorium pomocy doraźnej, oprócz pogotowia – mówi członek komisji, radny Krzysztof Machalica. – Nie może wszystkiego obsługiwać tylko SOR. Moim zdaniem NFZ mógłby podpisać kontrakt z którąś z prywatnych przychodni, bo to jest zadanie NFZ a nie samorządu. Są w mieście przychodnie zdolne temu podołać. Po nowym roku chcemy się spotkać w tym celu z właścicielami przychodni.
Nie płaćmy podwójnie
Prezydent Janusz Kubicki stawia sprawę jasno: - Wszyscy ubezpieczeni zielonogórzanie płacą składki zdrowotne, z których jest także finansowany szpital, za pośrednictwem NFZ. Dlaczego mieliby płacić podwójnie, gdyby jeszcze miał do tego dokładać samorząd? Dyrektor szpitala z pomysłem utworzenia ambulatorium miejskiego powinien zwrócić się do NFZ.
Co na to NFZ? – Jeśli miasto chce takie ambulatorium sfinansować, to nie widzimy przeciwwskazań – odpowiada S. Malcher-Nowak. - Należy jednak pamiętać, że ambulatorium przy pogotowiu, które jest finansowane przez NFZ, jest dostępne dla wszystkich Lubuszan, bez względu na miejsce zamieszkania. Czy tak samo byłoby w przypadku ambulatorium miejskiego?
Tak więc zielonogórzanie mają zapewnioną opiekę doraźną. Kwestia tylko trzymania się procedur. – Mówienie, że człowiek, który złamie na ulicy nogę pozostałby bez opieki, to tylko straszenie ludzi. Nikt nie zostanie bez opieki – dodaje J. Kubicki. I dodaje: - My corocznie dokładamy do szpitala przy innych okazjach. Nie uciekamy od tego. Ale musimy dwa razy obejrzeć każdą złotówkę, zanim ją wydamy.
Michał Iwanowski
Mich.Iwanowski@gmail.com