Brakuje nam obywatelskiej roztropności
- Od tysiącleci władza komunikowała się z „ludem” na dwa sposoby: albo rozkazywała, albo prosiła, przykładem Edward Gierek i jego słynne „Pomożecie?” rzucone w stronę strajkujących robotników. Po dobroci nie potrafimy?
Oktawiusz Chrzanowski, trener dialogu obywatelskiego z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych: - Jeśli mówimy o kontaktach szeroko pojętej władzy z obywatelami, to pomiędzy nimi często pojawia się jakaś forma presji. Nawet wtedy, gdy obie strony kierują się wyłącznie dobrymi intencjami. To napięcie wywołane jest często albo wzajemnym niezrozumieniem, albo potraktowaniem pierwszego komunikatu jako bezdyskusyjnego żądania, gdy tymczasem to tylko próba zajęcia dogodnej pozycji negocjacyjnej, by podczas wspólnej dyskusji było z czego ustępować. Brak znajomości podstawowych reguł dialogu jest jednym z ważniejszych źródeł frustracji i braku zaufania na masową skalę.
- Za czasów naszych dziadków mówiono o potrzebie rozmowy. Teraz stosuje się skomplikowany termin - dialog społeczny. Skąd ta potrzeba zaczarowywania rzeczywistości przy pomocy mądrze brzmiących słów?
To nie jest zaklinanie, tylko próba porządkowania skomplikowanej rzeczywistości społecznej. W tym kontekście, rozróżniamy dwa dialogi: społeczny i obywatelski. Ten pierwszy ma umocowanie ustawowe, dotyczy np. negocjacji pomiędzy związkami zawodowymi, organizacjami pracodawców i stroną rządową. Tymczasem dialog obywatelski jest wymianą poglądów pomiędzy władzą/urzędem (czy to lokalną, czy centralną) a grupami mieszkańców oraz pomiędzy nimi samymi, dotyczyć może wszystkich spraw publicznych.
- Jakie błędy najczęściej popełnia tzw. władza?
- Głównym grzechem każdej władzy jest przekonanie o własnej wszechwiedzy, że skoro zdobyła wyborczy mandat, to już wszystko wie. Nic bardziej mylnego…
- Słynny polski dramaturg Sławomir Mrożek szydził bezlitośnie, że gdy polskie elity walczą o władzę, w tym samym czasie prosty lud chodzi i wiwatuje…
- My, Polacy, nie ufamy władzy. Zarówno tej warszawskiej, jak i tej lokalnej. Władzę prawie zawsze obsadzamy w trzech rolach: albo jako wroga, albo w roli zapewniającego zaspokojenie potrzeb, albo jako sędziego. Najlepiej byłoby, gdybyśmy zamiast postawy petenta przyjęli postawę partnera.
- Pańska fundacja już 26. rok próbuje krzewić ideę partycypacji obywatelskiej. Jak wam idzie?
- Mniej więcej do 2005 r. poszukiwaliśmy odpowiedzi na pytanie, dlaczego obywatele angażują się w życie publiczne tylko raz na cztery lata, przy okazji wyborów. Wreszcie uznaliśmy partycypację obywatelską za skuteczne lekarstwo na słabości demokracji proceduralnej, stąd nasze liczne ćwiczenia czy udział w dużych projektach systemowych, np. „Decydujmy razem”. Naszym zadaniem było zgromadzić jak najwięcej praktycznych doświadczeń, które spisywaliśmy w formie dobrych praktyk i zasad mających umożliwić obywatelom rzeczywiste współrządzenie dzielnicą czy miastem. Po 11 latach mogę stwierdzić, że mamy dziś do czynienia ze znacznie większym zrozumieniem dla partycypacji obywatelskiej.
- Teraz trafiliście do Zielonej Góry. W waszych warsztatach udział wzięła nie tylko miejska władza, ale także mieszkańcy. Co się przede wszystkim rzuciło w pańskie oczy?
- W pierwszym dniu odbyły się osobne warsztaty dla radnych i miejskich urzędników, osobne dla tzw. strony społecznej. Przed nami jeszcze zajęcia wspólne. Teraz mogę powiedzieć tylko tyle, że mieszkańcy zauważyli, jak bardzo brakuje w ich perspektywie spojrzenia na dany problem oczyma miejskiej władzy. U tej ostatniej zaś dominowała troska o zgodność procesu dialogu obywatelskiego z obowiązującymi przepisami prawa miejscowego i krajowego. W mojej ocenie – jesteśmy na dobrej drodze, ale obie strony muszą bardzo chcieć. Proces dialogu pozostawiony sam sobie, zwiędnie.
- Dialog metodą zarządzania ludzkimi emocjami?
- Nie, to sposób zarządzania samorządem lokalnym. Istotą dialogu obywatelskiego jest argumentacja i negocjowanie stanowisk.
- Tylko tyle?
- W polskich warunkach – aż tyle, skoro prawie na każdym kroku dominuje brak roztropnej deliberacji.
- Dziękuję.
Piotr Maksymczak