36 lat temu też zaczynaliśmy w Toruniu
W „Łączniku” co tydzień przypominamy żużlowe premiery sprzed lat. Tym razem cofamy się do roku 1985. Dokładnie 36 lat temu Falubaz też zaczynał ligowe zmagania od wizyty w Grodzie Kopernika. - Jak sobie przypominam, to ten mecz był przełożony ze względu na opady deszczu - wspomina Jan Krzystyniak, z którym wspólnie wybieramy się w żużlową podróż w czasie.
Rzeczywiście, pierwotnie mecz miał odbyć się 31 marca, ale wtedy żużlowców powstrzymała pogoda. Ściganie doszło do skutku trzy dni później. Na stadionie w Toruniu pojawiło się 20 tysięcy głodnych żużla fanów. - Na początku spotkania prowadziliśmy - relacjonuje J. Krzystyniak, który mecz zaczął od dwóch zwycięstw, przywożąc za swoimi plecami Jana Woźnickiego i Eugeniusza Miastkowskiego. - Później spuściłem z tonu. Obwiniam się, bo koledzy Maciek i Andrzej punktowali bardzo dobrze - zaznacza były żużlowiec.
Miał oczywiście na myśli Jaworka i Huszczę. Legenda Falubazu wywalczyła 12 punktów z bonusem. Jeszcze lepszy był Jaworek, który kończył mecz z 16 punktami w sześciu startach. Jako jedyny pokonał asa miejscowych, Wojciecha Żabiałowicza - i to już w pierwszym wyścigu. Lider Falubazu chwilę słabości miał jednak w środku meczu. W biegu siódmym pierwszy i jedyny raz zobaczył plecy rywali, ale od razu obu. Jaworka pokonał startujący z rezerwy Grzegorz Śniegowski i Miastkowski. Apator wyszedł wtedy na prowadzenie, którego już nie oddał do końca spotkania, ostatecznie zwyciężając 48:42. - Mogę jednak winić siebie za tę porażkę - biczuje się po latach Krzystyniak, dla którego sezon 1985 był ostatnim w Falubazie. Jeździł tu od 1978 r. Później przeniósł się do Leszna. Po występach w Unii startował jeszcze w barwach klubów z Rzeszowa, Piły oraz Ostrowa Wlkp. W tym ostatnim zakończył karierę w 1998 r.
Dziś podkreśla, że w latach 80. Falubaz miał młodą drużynę, która nie bała się ani żadnego rywala, ani żadnego wyjazdowego toru. - Sędziowie to byli ludzie, którzy znali się na swoim fachu. Jeżeli sędzia dopuszczał tor do jazdy, to znaczyło, że można było na nim jeździć. Wiedzieliśmy z góry, czego i gdzie można się spodziewać. Właściwie o torach się nie dyskutowało. My, jako młodzi, zdrowi, silni wręcz zacieraliśmy ręce, widząc wymagającą nawierzchnię - uśmiecha się były zawodnik, który zaznacza, że zawsze z utęsknieniem wypatrywał pierwszego spotkania o ligowe punkty - Zawsze odczuwałem ogromny głód żużla – mówi J. Krzystyniak.
Przed laty świąteczne mecze ligowe wypadały w Lany Poniedziałek - To był Śmigus Dyngus. Jedna drużyna musiała być porządnie zlana! - uśmiecha się 63-letni utytułowany żużlowiec. W tym sezonie Falubaz ligę otworzy w Wielkanoc. - Uważam, że Zielona Góra będzie faworytem meczu w Toruniu - dodaje Krzystyniak.
(mk)