Finisz sołeckiego maratonu wyborczego
ZAWADA
W Zawadzie mieszka 1.336 uprawnionych do głosowania. W zeszłym tygodniu, 19 marca, na wybory sołtysa przybyło mniej niż 10 proc. uprawnionych. Dotychczasowy sołtys, Jan Smoter musiał ogłosić tzw. drugi termin wyborczy, czyli 15-minutowy „poślizg”. Zgodnie z prawem, po tym terminie nie jest już istotna frekwencja, prawo głosu uzyskują wszyscy uprawnieni, jeśli tylko podpisali listę obecności. O godz. 17.45 na wyborczej sali było obecnych 191 mieszkańców. Można było przystąpić do wyborczej debaty. Kart do głosowania wydano 188, do urny wrzucono 187.
Kto ubiegał się o urząd sołtysa Zawady na najbliższą pięcioletnią kadencję? Kandydatów było czterech, sami mężczyźni: Henryk Kasiński, Marek Urbański, Jan Smoter oraz Dariusz Wawrzyniak.
Najwięcej głosów poparcia, 70, zdobył dotychczasowy sołtys Zawady – Jan Smoter.
- Dlaczego zdecydowałem się ponownie kandydować? Po pierwsze - namawiali mnie do tego współmieszkańcy, po drugie - chcę współuczestniczyć w dokończeniu wcześniej zaczętych inwestycji. Po trzecie – lubię pracę z ludźmi, chyba tylko tym mogę tłumaczyć, że rolę sołtysa będę odgrywał już piątą kadencję. Choć, przyznaję, to bardzo trudna i wyczerpująca praca. Ludzie są różni: lepsi i gorsi. Czasami witają mnie z uśmiechem na twarzy, czasami za plecami oczerniają. Ale ja traktuję te przykre sytuacje jako stały element gry, przecież kiedyś prowadziłem klub sportowy i wiem, jakimi prawami rządzi się każda gra, również ta ludzka, przy okazji bardzo dziękuję wszystkim gotowym pomagać w dziele rozwoju Zawady, sam nie dałbym rady – wyjaśnia motywy ponownego kandydowania staro-nowy sołtys Zawady.
Pytany o najważniejsze plany, najpierw z dumą podkreśla dotychczasowe sukcesy, przede wszystkim doprowadzenie do porządku aż ośmiu ulic w sołectwie, np. Strażackiej, Leśnej, Wrzosowej, Cmentarnej i pl. Kościelnego.
- Przed nami poważne wyzwanie w postaci konieczności modernizacji m.in. ulicy Łąkowej, Osiedlowej czy Orzechowej. Jeszcze w tym roku zostanie ogłoszony przetarg na realizację tych ulic. Gdy się zakończą prace drogowe, będę mógł z dumą powiedzieć, że miałem swój wkład z całościowe uporządkowanie tras komunikacyjnych w sołectwie. Ale to wszystko dopiero przede mną i przed naszą wspaniałą radą sołecką. Jedno jest pewne: czeka nas bardzo dużo pracy – przewiduje J. Smoter.
OCHLA
W Ochli mieszka 1.740 uprawnionych do głosowania. Tydzień temu, w środę, późnym popołudniem, w świetlicy wiejskiej pojawiło się 159 chętnych do wzięcia udziału w wyborach nowego sołtysa, mniej niż wymaga prawo. Dotychczasowy sołtys, Aleksander Kosowicz (zrezygnował z ponownego kandydowania) musiał ogłosić drugi termin wyborczy, czyli kwadrans „opóźnienia”. Pomimo poślizgu, temperatura na sali wyborczej momentami osiągała stany zaznaczane na termometrach na czerwono. Głównie za sprawą sporów przetaczających się ponad głowami wyborców. Gdy nastąpił właściwy moment elekcji, wydano 148 kart do głosowania. O poparcie mieszkańców zabiegały dwie kandydatki: Dorota Bojar oraz Joanna Rybińska. Zdecydowaną przewagę uzyskała ta pierwsza - 81 głosów. Jej konkurentka zdobyła poparcie 58 uprawnionych do głosowania. Komisja wyborcza uznała dziewięć głosów za nieważne. Zebranie trwało do 21.40.
Dorota Bojar nie jest osobą anonimową dla mieszkańców Ochli. Od 2008 zastępuje szefa Parafialnego Zespołu Caritas. Była radną jeszcze za czasów gminy wiejskiej, od dwóch kadencji ma mandat radnej dzielnicy Nowe Miasto. Teraz dodatkowo będzie pełnić urząd sołtysa.
Pytana o osobiste motywy kandydowania, odpowiada bez namysłu: - Mam pełną świadomość wielkiego obciążenia doświadczanego przez każdego sołtysa. Ale zdecydowałam się na kandydowanie z dwóch powodów: wielu mieszkańców motywowało mnie do tego kroku, ponadto tak się dziwnie składa, że to sołtysi, nie radni dzielnicy, dostają z urzędu miasta najszybciej informacje dotyczące sołectwa. Połączenie roli sołtysa i radnego, przynajmniej w moim przypadku, powinno tylko przysłużyć się mieszkańcom Ochli.
Co nowa sołtyska oraz nowa rada sołecka postrzegają jako najpilniejsze do załatwienia w Ochli?
- Przede wszystkim musimy poznać stan finansów sołectwa. Będziemy chcieli „wgryźć” się w finansowe szczegóły należnej nam części bonusa ministerialnego. Chodzić nam będzie głównie o odpowiedź na jedno pytanie: ile jeszcze pieniędzy pozostało do dyspozycji naszego sołectwa, obecnie słyszymy na ten temat sprzeczne informacje, musimy je jednoznacznie wyjaśnić. Gdy już będziemy wiedzieli, z jaką materią finansową mamy do czynienia, zaprosimy mieszkańców na zebranie, aby zapytać o ich zdanie. Równolegle będziemy musieli szukać nowych źródeł finansowania. Według mnie, sołtysi i radni dzielnicy powinni usiąść z prezydentem przy jednym stole, by znaleźć właściwe rozwiązanie. Nie możemy także zapomnieć o problemach rolników. Nie mamy ich dużo, ale to nie znaczy, że mamy nie przejmować się ich kłopotami. To będzie naprawdę pracowita kadencja – przewiduje D. Bojar.
(pm)