Radny straszy ludzi spalarnią
Burza wybuchła w poniedziałek, wieczorem, gdy radny dzielnicy Nowe Miasto Krzysztof Wołczyński zaczął rozsyłać e-maile do mieszkańców Łężycy.
Radny śle listy
- Włodarze miasta chcą nam wybudować spalarnię na terenie oczyszczalni ścieków w Łężycy. (…) Oczywiście, wszystko odbywa się z zachowaniem prawa, ale bez rozgłosu, tak żebyście Państwo nie wiedzieli – pisze K. Wołczyński i twierdzi, że wyznaczone terminy konsultacji (do 5 maja można składać uwagi) jest za krótki. – Tak jesteśmy traktowani w dużym Nowym Mieście, jak można było przewidzieć. Szanowni Państwo, nie lekceważcie tej sprawy i wnoście protesty przeciwko budowie takiej spalarni. W Polsce działa już kilka takich cudów i wszędzie mieszkańcy protestują z uwagi na smród i szkodliwe zanieczyszczenia. Jak już wybudują, to nikt nie będzie nas słuchał ani się liczył z nami a za spalarnią osadów pewnie pójdzie spalanie śmieci i innych odpadów, choćby medycznych.
Szkopuł w tym, że Zielonogórskie Wodociągi i Kanalizacja nie chcą budować spalarni osadów, lecz urządzenia do wykorzystania biogazu, czyli instalację zmniejszającą oddziaływanie oczyszczalni na otoczenie.
Magistrat odpowiada
Na reakcję nie trzeba było długo czekać.
- Chcemy zbudować instalację do fermentacji osadów, żeby zmniejszyć ich ilość, nawet o połowę. Będzie ich mniej do spalania. Pan radny przekazuje ludziom nieprawdziwe i niesprawdzone informacje, wywołując niepokój – tłumaczył wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk podczas specjalnej konferencji prasowej.
- Przecież spalarnia w oczyszczalni ścieków, w Łężycy, działa od 2009 r. Pan radny nie wie o czym pisze – denerwuje się szefowa wodociągów, Beata Jilek.
Sprawdzamy na miejscu
Jedziemy sprawdzić na miejscu. Kierownik wydziału oczyszczalni ścieków, Igor Łojko prowadzi nas na odległy koniec zakładu. – Jakieś problemy? Komuś spalarnia przeszkadza? Do tej pory nie mieliśmy ani jednej uwagi na ten temat – dopytuje się zaciekawiony wizytą dziennikarzy.
- Radny dzielnicy nie chce, by ją tu zbudowano – informujemy.
- Przecież ona pełną para działa już od sześciu lat. Sprawdźcie to – zaprasza do środka. Wysoką halę szczelnie wypełnia plątanin rur, zbiorników pieców i innych specjalistycznych włoskich urządzeń. To tutaj, w jednym ciągu technologicznym, suszony jest osad z oczyszczalni, przerabiany na pelety i spalany w specjalnym piecu.
To specjalistyczna linia tylko do osadów
- Przy okazji można spalić i inne śmieci, np. z taczki wrzucić łopatą plastikowe butelki lub strzykawki? – cytujemy obawy K. Wołczyńskiego.
Mistrz Adam Żurek, który odpowiada za prawidłowe funkcjonowanie suszarni i spalarni, jest lekko zaniepokojony. Nie wie czy żartujemy, czy pytamy serio.
- To jest droga, specjalistyczna linia przeznaczona tylko do spalania osadów z oczyszczalni – tłumaczy mistrz Żurek. – Gdyby ktoś wpadł na niemądry pomysł wrzucenia do pieca butelek z plastiku, błyskawicznie zatkałby ruchome ruszty i sieć cienkich przewodów w wymiennikach ciepła. Nie wiem, kto by to później oczyścił. Linia nie mogłaby funkcjonować.
- W dodatku byłoby to łamanie prawa, a my cały czas jesteśmy pod kontrolą inspektorów ochrony środowiska – dodaje I. Łojko.
Będzie prąd
Zielonogórska oczyszczalnia ścieków „produkuje” dziennie ok. 60 ton osadów, które są spalane. Dlatego wymyślono komory fermentacyjne, gdzie w szczelnie zamkniętych zbiornikach, bez dostępu tlenu, powstaje biogaz a masa osadów zmniejsza się o połowę.
W komorze fermentacyjnej powstanie również biogaz, który będzie napędzał turbinę elektryczną. Szefowa ZWiK zakłada, że jego produkcja pokryje w całości zapotrzebowanie oczyszczalni na energię elektryczną. Spadną koszty.
W środę dzwonimy do K. Wołczyńskiego. Jest już trochę mniej radykalny.
Wołczyński chce informacji
- Mam prawo mieć obawy i wątpliwości. Najlepiej wstrzymać inwestycję i najpierw wszystko wyjaśnić mieszkańcom. To, co jest korzystne dla firmy, nie musi być dobre dla mieszkańców. Tam będzie spalany osad – tłumaczy K. Wołczyński.
- Pan apeluje, żeby mieszkańcy nie wyrażali zgody na budowę spalarni, a ona już istnieje od sześciu lat – pytamy radnego.
- Jest, ale nie działa – odpowiada Wołczyński.
- Działa! Sprawdziliśmy na miejscu.
- Tam będzie coś spalane. To jest robione na zasadzie caramba – jedno się mówi, później powstaje co innego – mówi K. Wołczyński. - Nie działam na zasadzie nie, bo nie, uważam jednak, że jest za mało informacji i mieszkańcy nie wiedzą o planowanej inwestycji. To oni powinni zadecydować, termin konsultacji do 5 maja jest bardzo krótki. Mnie, jako radnego, nikt nie informował, ogłoszenie na tablicy informacyjnej to za mało.
- Czemu jednak, zanim zaczął pan wysyłać e-maile, nie dowiedział się, o co dokładnie chodzi? W piątek jest posiedzenie rady dzielnicy. Pan jest radnym. Czemu wtedy pan nie zażąda dokładnych informacji? – pytamy radnego.
- Niestety, w piątek nie będzie mnie w Zielonej Górze – odpowiada K. Wołczyński.
- Szkoda, bo podczas sesji chcemy zaprezentować ten projekt – mówi wiceprezydent Kaliszuk.
W tej chwili trwają prace projektowe za 1,2 mln zł, współfinansowane przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. Koszt nowej instalacji to ok. 20 mln zł. Powinna powstać najpóźniej do 2020 r. przy wsparciu funduszy unijnych.
Tomasz Czyżniewski
Beta Jilek
prezes Zielonogórskich Wodociągów i Kanalizacji:
- Komora fermentacyjna i urządzenie do wykorzystania biogazu funkcjonuje w wielu oczyszczalniach ścieków. Podczas budowy oczyszczalni zabrakło na nią pieniędzy. Taka komora była w przedwojennej oczyszczalni, przy ul. Foluszowej. To inwestycja proekologiczna. Dzięki niej będzie o połowę mniej osadów, a to oznacza, że w już działającej spalarni będziemy ich spalać dwa razy mniej. To korzystne dla wszystkich. Blokowanie inwestycji jest wbrew interesom mieszkańców. Nie rozumiem tego.