Szczęście na czterech łapkach
25 października obchodzimy Dzień Kundelka. A wy, od początku wiedzieliście, że weźmiecie psa ze schroniska?
Natalia Dyjas-Szatkowska: - Od zawsze, od kiedy mieszkamy razem, chcieliśmy mieć psa. Wcześniej, w wynajmowanych mieszkaniach, to było niemożliwe. Przełomem był rok 2020. Trudny, covidowy, ale dla nas szczęśliwy - wzięliśmy ślub, kupiliśmy mieszkanie. No i adoptowaliśmy Proksa.
Marcin Szatkowski: - Schronisko to było dla nas coś oczywistego. Jest tak wiele niechcianych psów, którym można dać dom, że nie ma sensu kupować zwierząt z hodowli.
Trafiło na Proksa.
Marcin: - Mały, czarny. W kojcu w schronisku wyglądał jak kulka nieszczęść. Ale nas od razu ujął.
Natalia: - Nie znamy jego historii. Wiemy tylko tyle, że błąkał się po Świebodzinie. Został odłowiony i przywieziony do schroniska w Zielonej Górze. Weterynarz ocenił, że to młody pies, roczny.
To takie proste wziąć psa ze schroniska?
Natalia: - Wcześniej wyprowadzaliśmy psy ze schroniska na spacery. Korzystaliśmy z tej opcji i poznawaliśmy schroniskowe zwierzęta. W końcu przyszedł czas na adopcję.
Marcin: - Dostaliśmy do wypełnienia ankietę. Długą, ze szczegółowymi pytaniami. Co będziemy dawać psu do jedzenia, jak często i gdzie chodzić na spacery. Też o to, gdzie mieszkamy. To dobry sposób, żeby na spokojnie wszystko przemyśleć. Czy na pewno adopcja to nie jest chwilowy kaprys, czy nie porywamy się na coś, co nas przerośnie.
Czym już po adopcji zaskoczył was Proks?
Marcin: - W schronisku uprzedzili nas, że psy stamtąd są jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, na jakiego się trafi. Niektóre psie zachowania wychodzą dopiero po jakimś czasie. Trzeba się przygotować, że zwierzę z adopcji niekoniecznie będzie bezproblemowe. Co nie znaczy, że nie będzie kochane.
Natalia: - W schronisku Proks kumulował wszystkie lęki w sobie. Prawie w ogóle nie spał, tak się stresował. Przytłaczały go hałasy, szczekanie innych psów. Gdy przyszedł do nas do domu, był tak zmęczony, że przespał prawie dwie doby bez przerwy.
Ćwiczyliście z nim z behawiorystką.
Natalia: - To taka psia psycholog. Pomogła nam znaleźć rozwiązania różnych problemów. Czasem wydaje się, że z psimi lękami czy nawykami już nic nie da się zrobić, a po kilku tygodniach treningów okazuje się, że to nieprawda.
Marcin: - Proks nie dawał się dotknąć. Podczas pierwszej wizyty u weterynarza cztery osoby musiały go trzymać, by można było pobrać mu krew. Teraz jest już dużo, dużo lepiej. Kiedy zrobi coś dobrze, dostaje w nagrodę smaczek. W ten sposób się uczy.
Co mówicie znajomym, gdy też chcą adoptować psa?
Marcin: - To najlepsza rzecz, jaką można zrobić, choć psu ze schronisku trzeba poświęcić dużo czasu. Efekty wynagrodzą cały włożony trud. Nam Proks daje mnóstwo radości, nie wyobrażamy sobie już teraz życia bez niego.
Dziękuję.