Świeży zapach kina Newa
Na afiszu kina Newa dwa filmy: „Rave” o krajowej muzyce i kulturze techno oraz „My, nasze zwierzęta i wojna” - dokumentalna opowieść o tragicznym losie kotów, psów, a nawet lwów i tygrysów z ukraińskich miast, bombardowanych od ponad dwóch lat przez Rosjan i Putina. O ludziach, którzy nie chcą zostawić zwierząt na pewną śmierć. Ratują je, ryzykując swoje życie. Ten drugi film nie do zobaczenia w multipleksach, pierwszy rzadko.
W starym stylu
Newa puszcza filmy z górą 60 lat. Zwykle mniej znane, ambitne i niezależne z niemal każdego zakątka świata. Czasem przeboje, jak „Pasję” z Melem Gibsonem (kino pamięta ją z kompletów widzów i seansów wyprzedanych do ostatniego biletu). Jest ostatnim czynnym zielonogórskim kinem studyjnym, w starym klasycznym stylu. Innych nie ma. W dawnym Wenus działa planetarium, w Nysie sprzed stu lat hula wiatr. Kino przy al. Niepodległości naprzeciwko teatru jest w prywatnych rękach, zamknięte na głucho od ponad dekady.
Kino Newa u zbiegu al. Niepodległości i ronda Dmowskiego powstało w latach 60. XX wieku jako przybudówka do zabytkowej reprezentacyjnej kamienicy. W sali z estradą odbywały się pierwsze Festiwale Piosenki Radzieckiej - po kilku latach przeniosły się do Hali Ludowej, a potem amfiteatru.
Świeże powietrze i przyjaciele
Newa to nie komfort Focusa w galerii handlowej przy ul. Wrocławskiej. Parkiet w sali na ponad 200 miejsc pamięta głęboki PRL. Tak samo jak bordowe fotele, wytarte i mocno podniszczone. - Tapicerowanie przeszły na początku lat 80. Wnioskuję po wzorach, prostych, szerokich. Wtedy były takie modne - mówi Weronika Nowak, wiceprezeska Klubu Kultury Filmowej. Kinomanka pochodzi z Gubina, na co dzień pracuje w szkole jako terapeutka. Z klubem związana jest od kilkunastu lat. - Zależy mi, żeby Newa nie tylko przetrwała, ale stanęła mocno na nogi.
Nowsze fotele czekają już w holu. Przyjechały z kina w Iławie na Mazurach. Granatowe, wygodne, nowocześniejsze. Po wymianie zostanie ich 180.
- Jednak najważniejsze, że wtedy nie będzie już tego przykrego zapachu - dodaje W. Nowak. Zapach stęchlizny, ze względu fatalną przestarzałą wentylację, stał się znakiem rozpoznawczym kina. Pożegnamy też czarne ściany, maskujące odpadający tynk i grzyb.
- Po zmianach „zapaszku” nie poczujemy - zapewnia wiceprezeska KKF.
Zimą tego roku klub znalazł się w gronie zwycięzców ostatniego Budżetu Obywatelskiego. Na projekt „Świeże powietrze” zagłosowało ponad 3 tys. zielonogórzan. KKF dostanie ponad 500 tys. zł. Dokumentacja jest gotowa, wkrótce miasto ma rozstrzygać przetarg na wykonawstwo.
- Radość była ogromna. Okazało się, że Newa ma dużo przyjaciół. To być może była ostatnia szansa na rzeczywistą przemianę kina - zauważa W. Nowak. „Świeże powietrze” ma być codziennością po zamontowaniu nowego systemu wentylacyjnego. W ramach inwestycji podwieszony zostanie nowy sufit.
- To będzie inny świat. Pozwoli nam lepiej ogrzać kino zimą, a schłodzić latem - mówi wiceprezeska Nowak.
Cząstka dawnego kina
Do tej pory salę ocieplały ogrzewnice. Potężne żebra wiszą wciąż na ścianach po obu stronach sceny. Zostaną na pamiątkę. Podobnie stare projektory w kabinie operatorów. Aparatura wykorzystywała kultową taśmę 35 mm, zwoje mieściły się w metalowych kasetach wielkości min wojskowych. Jest też stara kurtyna.
- To cząstka starego kina - zaznacza wiceprezeska. - Wszystko, co się tu stanie nazywamy metamorfozą miejsca. Nie chcemy iść tylko w pełną nowoczesność, ale przypominać też klasyczne elementy kina z przeszłości.
Inwestycja w Newie pozwoli na więcej seansów w tygodniu i rozwój kultury filmowej. W planach spotkania z twórcami, pokazy szkolne i warsztaty edukacyjne dla uczniów i studentów.
- Bez Budżetu Obywatelskiego tego by nie było - tłumaczy W. Nowak. - Na odnowę czeka jeszcze hol. Może będzie kawiarenka?!
Artur Łukasiewicz