Marszałek Polak: - Miasto i gmina powinny się połączyć
- Mamy 900 mln euro przyznane z funduszy unijnych na lata 2014-2020, to ponad 300 mln euro więcej niż w kończącym się okresie programowania. Mamy też z grubsza rozwiązane sprawy komunikacyjne w regionie: drogi, obwodnice, koleje, lotnisko. Na co więc, pani zdaniem, powinny być wydatkowane pieniądze unijne w rozpoczynającej się perspektywie?
- Nadal na komunikację, dostępność transportową, ale także teleinformatyczną. To po pierwsze. Po drugie, wyznaczyliśmy sobie cztery główne osie priorytetowe:
1) rozwój oparty na wiedzy, czyli badania i rozwój,
2) wspomniana dostępność teleinformatyczna i światłowody,
3) zrównoważony rozwój społeczny i terytorialny,
4) sprawna i efektywna administracja. W ramach tych osi priorytetowych, mamy wyznaczonych 11 obszarów tematycznych, które zawierają konkretne działania, konkretne typy projektów. One wskazują, na co w tej perspektywie stawiamy.
- No właśnie: na co?
- Na przedsiębiorców. Na małe i średnie firmy. Dla nich będzie największa pula środków, czyli 24 proc. całej alokacji Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Ma to być przeznaczone w mniejszym stopniu na infrastrukturę, ale głównie na badania. Wybudowaliśmy parki technologiczne, zmodernizowaliśmy sale dydaktyczne na uczelniach. Teraz chodzi o to, żeby uczelnie prowadziły badania nie dla siebie, ale dla regionu, dla lokalnego przemysłu, żeby następował autentyczny transfer wiedzy z nauki do praktyki przemysłowej. Musimy mniej budować, a bardziej wyposażać w specjalistyczny sprzęt. A także współfinansować badania dla przedsiębiorców. Ogólnie rzecz biorąc, cała pula 900 mln euro dla Lubuskiego będzie podzielona w proporcjach: 78 proc. na projekty inwestycyjne (LRPO) a 22 proc. na projekty miękkie, w ramach Kapitału Ludzkiego.
- Wiadomo też, że wzrośnie rola samorządów wojewódzkich i marszałków w zakresie podziału tych środków…
- Tak. Większa niż dotąd pula środków będzie dzielona na poziomie regionalnym, a mniejsza na poziomie krajowym. Z całego unijnego „tortu” dla Polski, regiony dostaną do rozdysponowania 60 proc. środków.
- Czy będzie lista indykatywna projektów kluczowych dla rozwoju regionu, czyli inwestycji, które otrzymają dofinansowanie poza konkursami?
- Tak.
- A czy będzie to lista rozbudowana do ponad stu inwestycji, jak to miało miejsce w roku 2007, czy zarząd województwa będzie optował za zawężeniem tej listy do kilkunastu najistotniejszych?
- Mówiąc o projektach kluczowych, trzeba powiedzieć o tzw. ZIT-ach, czyli Zintegrowanych Inwestycjach Terytorialnych. Jesteśmy jedynym regionem, który będzie miał dwa ZIT-y: osobny dla Gorzowa, osobny dla Zielonej Góry. Dajemy tutaj całkowitą samodzielność miastom w zakresie rozdysponowania tych pieniędzy. Niech miasta same wybiorą swoje projekty kluczowe i niech same nimi zarządzają. Samorządy zlokalizowane wokół miast będą więc musiały się porozumieć co do swoich priorytetów. Ale to nie wszystko. Mamy jeszcze środki na tzw. obszary strategicznej interwencji. U nas są to np. tereny popegeerowskie, mocno zaniedbane, mamy też tereny powojskowe, a także tereny objęte zagrożeniem powodziowym. One są niedoinwestowane, a teraz mamy pieniądze na te obszary. Będziemy optować za tym, żeby zwiększyć środki właśnie na obszary strategicznej interwencji ponad obowiązkowe 5 proc. alokacji. Podsumowując: 5 proc. byłoby na ZIT-y, 20 proc. na obszary strategicznej interwencji, a w ramach tego znalazłoby się 25 projektów kluczowych.
- Czy budowa mostu w Milsku znajdzie się wśród tych projektów?
- Uważam, że tak. Północ regionu zarzuca mi, że optując za mostem w Milsku, nie doceniam znaczenia budowy mostu w Kostrzynie. Ale przecież tamten most ma być w pasie dróg krajowych, w związku z czym tamta inwestycja powinna się znaleźć w programie rządowym.
- Wspomniała pani, że Zielona Góra, żeby dobrze wykorzystać pieniądze z ZIT-ów, musi porozumieć się z gminami ościennymi. Jak pani patrzy na mocno zaawansowany projekt połączenia miasta i gminy wiejskiej Zielona Góra?
- Zielona Góra jak najbardziej powinna połączyć się z gminą wiejską. Tylko w partnerstwie i wspólnym działaniu jest siła. Nie chodzi tu tylko o wzmocnienie miasta. Tu chodzi o mieszkańców i o sprawniejsze rozwiązywanie ich problemów. Mieszkańcy gminy wiejskiej są przecież w naturalny sposób silnie powiązani z miastem. Ich dzieci tutaj chodzą do przedszkoli, to tutaj przyjeżdżają do teatrów, do muzeum, leczą się w tutejszym szpitalu… Dodam tylko, że to wszystko są instytucje wojewódzkie. Jestem więc gorącą zwolenniczką połączenia miasta i gminy i likwidacji niepotrzebnych barier administracyjnych.
- Przeciwnego zdania jest powiat ziemski, który boi się odejścia najbogatszej gminy w powiecie w struktury miasta. Co pani na to?
- No cóż, każdy dba o swój interes i to dobrze świadczy o panu staroście, że pilnuje tego interesu. Ale przecież wszyscy jesteśmy w jednym regionie i trzeba umieć spojrzeć trochę dalej, w perspektywie długoterminowej. Interes mieszkańca jest przecież inny niż interes samego powiatu i jego budżetu.
- Dziękuję.
Michał Iwanowski