Kto się boi Kontraktu Zielonogórskiego?
Projekt Kontraktu Zielonogórskiego proponuje pięć rozdziałów tematycznych. Każdy odpowiada na ważne pytania związane z przyszłością miasta i gminy. Rozdział I wskazuje, kto będzie decydował o połączeniu i skąd autorzy projektu czerpią wiedzę o opiniach mieszkańców w sprawie zasad połączenia.
Rozdział II opisuje szeroką siatkę uwarunkowań, z którymi zapisy Kontraktu muszą harmonijnie współgrać, jeśli chcemy, by w przyszłości nie destabilizowały ładu publicznego. To dlatego już teraz musimy zadbać o taki kształt Kontraktu, aby żaden z jego zapisów nie kolidował z kompetencjami prezydenta i radnych, z priorytetami miejskiej, regionalnej i krajowej strategii rozwoju, z warunkami rządowych i unijnych programów wsparcia oraz z wieloma innymi dokumentami, np. z Kartą Nauczyciela.
Rozdział III poświęcony został przyczynom połączenia. Opisuje motywacje i racje, które legły u źródeł połączeniowej akcji. W rozdziale tym, niczym w lustrze, odbijają się nasze zbiorowe lęki i aspiracje. To zarazem autoportret: tak postrzegamy siebie, własną przyszłość, szanse i zagrożenia.
Rozdział IV zawiera spis generalnych zobowiązań miejskiego samorządu wobec mieszkańców. Za wzór dla tego rozdziału posłużyła angielska Wielka Karta Swobód (Magna Karta). Jej zielonogórska naśladowczyni deklaruje zrównanie cen biletów MZK, zrównanie podatków lokalnych, zachowanie istniejącej sieci szkół, świetlic i bibliotek oraz autobusowego dowozu uczniów.
W tym samym rozdziale znajdziemy zapowiedź przejęcia przez miasto kosztów utrzymania Ochotniczej Straży Pożarnej oraz utworzenia oddzielnej ścieżki wsparcia dla gminnych organizacji pozarządowych. W rozdziale tym nie ma finansowych szczegółów. Te trafiły do rozdziału V, czyli do „Procedury Podziału Pieniędzy Budżetowych”.
Jak widać, Kontrakt został zaprojektowany przede wszystkim jako regulator procesu zrastania się obu zielonogórskich gmin. Nie jest zatem dokumentem jednorazowego zastosowania. Jego prawdziwe znaczenie ujawni się po połączeniu, w trakcie przygotowywania kolejnych budżetów Zielonej Góry.
Ten coroczny wzrost zainteresowania Kontraktem będzie miał poważną przyczynę – dzielenie pieniędzy przez prezydenta i radnych. Bo choć od uchwał radnych zależeć będzie ostateczny kształt każdego miejskiego budżetu, to jednak zapisy Kontraktu będą wywierały wpływ na decyzje rady miasta.
Projekt Kontraktu przyznaje mieszkańcom prawo do corocznego dzielenia ok. 20 mln zł z Budżetu Integracyjnego oraz Budżetu Obywatelskiego (przez pięć kolejnych lat, licząc od połączenia). To bardzo duża suma. Z powodu jej imponujących rozmiarów, Kontrakt stanie się dla wszystkich miejskich polityków stałym punktem odniesienia. Niemożliwym do zignorowania lub ominięcia. I to bez względu na jakość i temperaturę sporów toczonych na miejskiej agorze.
Pewnie z tego powodu, od 2015 roku wszystkich najbardziej interesować będą dwa rozdziały Kontraktu: „Dziesięć Zasad Generalnych” oraz „Procedura Podziału Pieniędzy Budżetowych”. Bo to one opisują zasady wyceniania, po połączeniu, najważniejszych usług komunalnych.
Projekt Kontraktu proponuje prosty i czytelny mechanizm, aby przez 5 lat obowiązywania ministerialnego bonusa (łącznie około 100 mln zł), aż 91 proc. rządowej nagrody trafiło do wszystkich sołectw, a pozostałe 9 proc. do grupy najmniejszych sołectw, tytułem wyrównywania ich rozwojowych szans. I jeśli nawet oba budżety oferować będą od 2020 roku, czyli już po bonusie, tylko po 3 mln zł rocznie, to i tak tylko mieszkańcy będą decydować, co i za ile zostanie kupione, zbudowane lub zorganizowane np. na terenie ich sołectw.
Projekt Kontraktu Zielonogórskiego trzeba nasycić jeszcze wieloma brakującymi wskaźnikami, np.: czy Budżet Integracyjny i Obywatelski mają obowiązywać przez lat 16 (od połączenia) czy też mają obowiązywać bezterminowo? Czy wysokość corocznej dotacji dla OSP ma być równowartością 0,5% corocznego budżetu miasta, czy też dotacja dla strażaków powinna być mniejsza, o ile?
Takich szczegółowych „białych plam” w projekcie Kontraktu jest sporo. Zostały zaznaczone literką „X”. Czekają cierpliwie na konkretne wskazania mieszkańców i radnych. Warto zatem uważnie przeczytać projekt Kontraktu i zaproponować wskaźniki liczbowe najlepiej chroniące interes mieszkańców.
Jak ostatecznie zadecydują mieszkańcy, zobaczymy za kilka miesięcy. Ale już teraz jedno jest pewne - równie rewolucyjnego podejścia do samorządności obywatelskiej nie odnajdziemy w żadnym innym polskim mieście. Owszem, niektóre miasta oddają obywatelom prawo decyzji o wartości 2-3 mln zł rocznie, ale żadne z nich nie uczyniło z tego prawa stałego standardu demokratycznego.
Tymczasem projekt Kontraktu Zielonogórskiego proponuje zerwanie z tą współczesną wersją absolutyzmu oświeconego, poprzez trwałe wpisanie Budżetu Integracyjnego i Obywatelskiego w architekturę miejskiej demokracji.
Przeciwnicy integracji postrzegają połączenie jako zamach na samorządność, jako zamach na ich prawo do przemawiania własnym głosem. Czy słusznie, skoro będą mogli podejmować decyzje finansowe na niespotykaną dotąd skalę i skoro projekt Kontraktu proponuje model samorządności obywatelskiej w jej najczystszej postaci?
Piotr Maksymczak