Skrzynie spakowane. Pojechali!

1 Czerwiec 2015
W zeszłym tygodniu wyruszyli w podróż dookoła świata. W środę „ogórek” naszych studentów będzie widziany nad pięknym Dunajem, w Budapeszcie. - Najbardziej jestem ciekaw ludzi z innych kultur, być może uda się nawiązać jakieś przyjaźnie – przyznaje Łukasz Kot.

O ambitnych planach studentów Uniwersytetu Zielonogórskiego pisaliśmy w „Łączniku” w połowie maja. Dzień przed ich wyjazdem w podróż dookoła świata, postanowiłem sprawdzić jak czuje się ekipa „ogórka”, co z pakowaniem bagaży na taaaką wyprawę.

Podobnie jak dwa lata temu, przed podróżą do Maroka, załadunek odbywał się na podwórku rodziców Macieja Pelczyńskiego, jednego z dwóch liderów wyprawy – wtedy też tam zaglądałem. Na pierwszy rzut oka miałem małe „déjà vu”. Kilku młodzieńców mocowało elementy kufrów dachowych, docinano płyty OSB, montowano potrzebne zawiasy i mocowania. Po chwili przywieziono też pufy dla pasażerów drugiego rzędu słynnego już volkswagena. Ktoś prosił o wiertarkę, ktoś inny o przedłużacz i młotek. Jednym słowem widać, że te kilka ostatnich godzin załoga „Z indexem w podróży” potraktowała bardzo poważnie. Jak się po chwili okazało, załadunek to również dobry moment na dopięcie ostatnich spraw, np. odbioru okolicznościowych t-shirtów. Tym zleceniem zajął się Mariusz Malinowski, który z niedowierzaniem zbierał informacje o podejrzanie małych rozmiarach koszulek.

-Wszyscy czują, że mimo przygotowań, także tych związanych z prowiantem, trzeba się liczyć z tym, że brzuszek spadnie, a może i w to miejsce pojawią się nawet mięśnie – żartował M. Malinowski. I dodał: - Na poważnie, taka wyprawa to wielki sprawdzian, nie tylko dla sprzętu, bo o tym się również mówi, ale przede wszystkim dla ludzi. Zwłaszcza naszej nowej kadry. My z Maćkiem jesteśmy już doświadczeni w „boju” i mamy trochę taką rolę opiekuńczo-wspierającą.

Zajrzałem do środka zielonego pojazdu i trzeba przyznać, że widok zgadzał się z moimi wyobrażeniami auta globtroterskiego. Wnętrze, jak na „ogórka” przystało, jest pojemne, przy tym dość surowe, no i z klimatem. Dowodem na to – zawieszony pod lusterkiem wstecznym hawajski naszyjnik z kwiatów, połączony z kostkami do gry. Ważnym elementem wyposażenia, wpływającym również na morale, stał się system audio. Porządne głośniki wmontowano w stelaż tylnej kanapy.

Tymczasem na dachu, w pocie czoła pracowali uczestnicy wyprawy. - Co sobie obiecuję po eskapadzie? Podróże to moja pasja, więc liczę na przygodę życia, z której być może coś wyniknie w przyszłości – przyznał Mateusz Gajdziński.

– Nigdy nie planowałem być w Azji, a tutaj proszę. Przygotowaliśmy się także językowo, np. kupując rozmówki malezyjskie. Najbardziej jestem ciekaw ludzi z innych kultur, być może uda się nawiązać jakieś przyjaźnie. Jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, to każdy z nas jest po szczepieniach. Poza tym liczymy na szczęście i bezpieczny powrót – śmiał się Łukasz Kot.

Co się zmieniło od poprzedniej wyprawy? Najważniejszą zmianą była wymiana silnika na trwały 1.9 z turbiną. Dodatkowo, oprócz baku, studenci będą mieli do dyspozycji 60 litrów ropy, co zapewni rezerwę nawet na dodatkowe tysiąc kilometrów.

Młodzi, zielonogórscy odkrywcy, wyjechali następnego dnia po mojej wizycie, 29 maja, spod Palmiarni. Do pokonania mają cztery kontynenty, dwa oceany i kilkadziesiąt państw, a to wszystko chcą zrobić w 18 miesięcy! Więcej o ich przygodzie na stronie ziwp.pl.

Krzysztof Grabowski