Gminne obyczaje. Kaliszuk do kąta. I Rosik też!
Sesja rozpoczęła się w sposób niestandardowy. Tuż po rozpoczęciu obrad o głos poprosił radny Piotr Bandosz. – Dlaczego pan wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk usiadł przy stole przeznaczonym dla gminnych urzędników? – zapytał. – Dla gości miejsce jest gdzie indziej.
Brzydki Kaliszuk
K. Kaliszuk nie chciał wywoływać skandalu, grzecznie przeniósł się na drugą stronę sali i usiadł wśród sołtysów. Przewodniczący rady Jacek Rusiński i wójt Mariusz Zalewski nie zareagowali, chociaż ważni goście zazwyczaj siedzą przy tym stole, z którego wyproszono K. Kaliszuka.
- To jest skandal! Tak nie powinno się traktować gości! – jako jedyny zareagował radny Jarosław Berent po czym opuścił miejsce przy stole dla radnych i przysiadł się do K. Kaliszuka.
- To może oddaje jeszcze stołek – usłyszał od kolegów. Delikatnie mówiąc Berent jest trochę traktowany jak czarna owca, bo publicznie mówi, że powinno się negocjować połączenie miasta z gminą, jest za tym i krytykuje wójta. Gdy publicznie (również w „Łączniku”) podważał sens umiejscowienia nowego placu zabaw przy podstawówce w Ochli, na kolejnej sesji przewodnicząca rady rodziców mówiła „kogo wybraliśmy”. Dopiero zapytana przez radnego, przyznała się, że nie mieszka w gminie.
Wiceprezydent Kaliszuk specjalnie przyszedł na sesję, by mówić o stawkach za odprowadzenie ścieków. - Zanim podejmiecie państwo decyzję, chciałbym przekazać ważne informacje dotyczące budowy kanalizacji. Czy zapoznaliście się z propozycjami miasta? - usiłował dojść do głosu K. Kaliszuk.
- Jest pan tu tylko gościem, teraz nie ma pan prawa się wypowiadać - uciął dyskusję przewodniczący rady Jacek Rusiński. Trzy dni wcześniej w podobnej sytuacji był wójt Mariusz Zalewski. Też chciał zabrać głos na sesji rady miasta, jednak statut takiej możliwości nie przewiduje (trzeba taką chęć zgłosić wcześniej). Ponieważ debata dotyczyła jednak spraw gminy przewodniczący Adam Urbaniak zastosował chwyt formalny. Ogłosił 10-minutową przerwę, w trakcie której oddał głos wójtowi. Nikt z Sali nie wyszedł – wszyscy słuchali co M. Zalewski ma do powiedzenia.
Pani niech idzie do prezydenta
K. Kaliszuk mógł się wypowiedzieć w sprawach różnych. W tym punkcie programu przewodniczący rady J. Rusiński odczytał list Krystyny Koperskiej ze Starego Kisielina, która prowadzi chór Bolero. Chór ten wystąpił na grudniowej, bardzo uroczystej sesji w Przylepie. Po występie panie otrzymały sowite oklaski, podziękowania i wyszły. Godzinę później radny Krzysztof Wołczyński stwierdził, że skoro szefowa chóru jestem za przyłączeniem do miasta, to po pieniądze powinna iść do miasta. K. Koperska nie ukrywa swoich poglądów i w sądzie przeprowadzonej przez „Łącznik” stwierdziła, że jest za połączeniem z miastem.
To ta wypowiedź nie spodobała się K. Wołczyńskiemu, który sam jest członkiem społecznego zespołu ds. przeciwdziałania likwidacji gminy. Radni muszą sobie odpowiedzieć na pytanie czy to oznacza, że zespół będzie mówił kto jest dobrym mieszkańcem gminy, a kto jest złym? I wyznaczał tak szczególne zasady rozstrzygania podziału publicznych pieniędzy? Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, poglądy nie mają wpływu na wyniki konkursów. Liczy się tylko wartość merytoryczna projektów.
Na list zareagował jedynie P. Bandosz (również członek zespołu). – Dla mnie jest to hipokryzja. Tę panią zainspirował do napisania listu, ktoś kto dobrze zna sytuację. Rada gminy daje duże środki na działalność organizacji pozarządowych. W ten sposób kreowani są liderzy, którzy później wypowiadają się krytycznie o gminie. To szczyt hipokryzji.
K. Wołczyński się nie odzywał. Nie uważa, że takie „karanie” za poglądy jest niedopuszczalne. - Nie mam za co przepraszać –pytany przez „Łącznik” mówił później radny Krzysztof Wołczyński. – Ja bardzo szanuję osoby mające odmienne zdanie. Jednak czy to jest w porządku, że ktoś stara się z gminy o publiczne pieniądze, a później gdzieś indziej mówi, że w gminie jest źle? To powinna przyjść do nas i to powiedzieć. Nie chodzi o to, by kogoś karać. Jednak, skoro jest tak źle, w gminie to po co pani Koperska przychodzi do gminy po pieniądze?
Rosik przepraszaj lub rezygnuj
Zasada, że „kto nie jest z nami, jest przeciw nam” potwierdziła się za chwilę. Tym razem głos zabrał Mariusz Rosik, który odczytał swoje oświadczenie. Stwierdził w nim, że przewodniczący rady Jacek Rusiński i wiceprzewodnicząca rady Sylwia Brońska, w imieniu rady postawili mu ultimatum: - Albo przeprosisz nas za zachowanie na ostatniej sesji i wywiad w „Łączniku”, albo ciebie odwołamy ze stanowiska wiceprzewodniczącego.
Czym zgrzeszył M. Rosik? Podczas sesji budżetowej skrytykował wójta za brak inwestycji w Starym Kisielinie i niebudowanie ul. Szkolnej. Co gorsze swoje zarzuty powtórzył w „Łączniku”. Na dodatek jako jedyny głosował przeciwko budżetowi gminy czym zepsuł atmosferę.
- Informuję szanownych kolegów i koleżanki, że nie czuję się winny i nie widzę powodu, abym miał kogokolwiek przepraszać, chyba że uczniów i ich rodziców, którzy chcąc dojść do szkoły w Starym Kisielinie, muszą brnąć w błocie – stwierdził M. Rosik i oddał się do dyspozycji radnych.
A co myśli o sprawie K. Koperskiej? – To niedopuszczalne szykanowanie mieszkanki za wyrażane poglądy. Każdy ma do tego prawo – stwierdził M. Rosik.
Tomasz Czyżniewski