Żeby wszystkie drogi w Ochli tak wyglądały
- Zmienia się ta nasza Ochla, oj zmienia. Rozrasta. Pięknieje. Ale o, proszę się rozejrzeć dookoła! – Grażyna Szczęsna zatacza szeroki łuk ręką. Stoimy przed dużym sklepem w centrum wsi. – Tu jest elegancko, droga porządna, chodniki, barierki, wszystko zrobione tak, jak należy. I ładnie to wygląda, jak na centrum przystało. Ale niech się pani wychyli, o, tam za sklepem biegnie droga. Błoto, dziury. A przecież wcale nie wyszliśmy z centrum. To jak to jest?
Gdyby pani Grażyna miała przeznaczyć na coś pieniądze, byłyby to właśnie remonty i budowa dróg. – Przede wszystkim tych bocznych. Bo jak idzie jesień, zima, to piaszczysta nawierzchnia nie zdaje egzaminu. Woda i błoto ludziom się na podwórka leje, na ulicę – opowiada kobieta. – Wyobraża sobie pani, jak po takiej drodze wózek z dzieckiem przepchać?
Tęsknią za siłownią
- Moje dziecko już w wózku nie jeździ, ale myślę, że nie byłoby większego problemu przejechać, przynajmniej w centrum. Bo tu są chodniki – zaznacza Magdalena Marcinkiewicz. I dodaje, że maluszki mają się gdzie bawić, są we wsi pobudowane piękne place zabaw. - Gorzej, niestety, jest z młodzieżą. Złą młodzieżą, jak wielu mówi. Ale ja rozumiem, że są źli, bo nie mają się gdzie podziać – tłumaczy pani Magda. - Bo nie ma w Ochli miejsca dla nich. Kiedyś była siłownia, teraz nie ma nic. Dlatego z braku zajęć młodzi przesiadują za sklepem, a jak zimno, to palety tam palą. Ja to się tylko boję, żeby jakiegoś pożaru z tego nie było. Przydałoby się chłopakom jakieś zajęcia zorganizować.
- Może jak wyremontują nam wreszcie salę wiejską, to będzie miejsce spotkań i dla młodych, i dla starszych? – zastanawia się Aleksandra Towpik. Właśnie czeka na instruktora nauki jazdy. – Tajniki samochodu dopiero poznaję, a teraz to jedynie rowerem mogę jeździć – śmieje się. – I powiem, że przydałyby się tu oznakowane ścieżki rowerowe, a na bocznych drogach można by asfalt wylać, wyrównać dziury i kamienie. O ile przyjemniej by się jechało...
Drogi i chodniki to największa bolączka wsi także według Doroty Turowskiej. – Przydałoby się uzupełnić braki, powylewać nawierzchnię, utwardzić tam, gdzie trzeba. Co tu wymieniać, jest co robić po prostu z tym tematem – mówi pani Dorota. Do babci przytula się dwuletnia wnuczka Ewa. Panie wybrały się razem do sklepu. Czy po zakupach „zahaczą” o pobliski plac zabaw? – Zabawki ładne, ale my nie korzystamy. Ewunia ma na podwórku swoje własne sprzęty. Tam się bawi – dodaje babcia dziewczynki.
Co o problemach wsi mówi sołtys Aleksander Kosowicz?
Światła pod dostatkiem
- Może jakby były pieniądze, to tę naszą salę wiejską szybciej dałoby się wyremontować? Oj, przydałoby się tam jakąś kawiarenkę urządzić – zatrzymuje rower Jan Ostrowski. – Ale najbardziej to nam tu poczty brakuje. Była, ale zlikwidowali. I do Zielonej Góry teraz trzeba jeździć, na Jędrzychów. A zdrowie już nie to. I autobusów stanowczo za mało. Może jak się z miastem połączymy, to coś się na lepsze zmieni?
Pan Jan mieszka w Ochli od 1945 roku. – I widzę, jak się ta nasza wieś zmienia. Rozrasta. I tak jakby za tym rozrostem nie nadążamy, domy powstają, a dróg się do nich nie buduje – kiwa smutno głową.
- Te drogi, które tak mieszkańcy zachwalają, że tak w centrum porządnie są zrobione, to przecież nie gminne! – oburza się Czesław Smoliński, były sołtys. – Gmina powinna te boczne ulice zrobić, a nie robi. Wszystkiego tu brakuje. No, może poza oświetleniem, które trzeba przyznać, niemal wszędzie pociągnęli.
- O tak, ulice są porządnie oświetlone. Ale chodników brakuje, na przykład na Żagańskiej do nowego osiedla i na Zawilcowej, gdzie mieszkam. Nie mogę patrzeć, jak dzieci do szkoły ulicą wędrują – przyznaje Danuta Nogajczyk. W Ochli mieszka od niedawna, przeprowadziła się tu z Zielonej Góry. – Bo ja stąd pochodzę. A jednak 37 lat w mieście przeżyłam, teraz wróciłam do korzeni – dodaje z uśmiechem.
Daria Śliwińska-Pawlak