Zielona Góra miastem sputników?
- Kim pan chciał zostać: kosmonautą czy może agentem 007?
Rafał Trzaskowski, założyciel spółki Hertz Systems: - W chłopięcych fantazjach byłem kosmonautą i agentem Bondem. Przez wiele lat sądziłem, że te marzenia na zawsze trafiły na dno szuflady. Rzeczywistość okazała się bogatsza od moich wyobrażeń, bez marzeń nie zajmowałbym się dziś kosmicznymi technologiami.
- Pytam o chłopięce fascynacje, bo oferta spółki Hertz łączy usługi na rzecz wojska z monitoringiem transportu samochodowego, kolejowego i morskiego. A wszystko to pod egidą Europejskiej Agencji Kosmicznej.
- Zaczęliśmy 25 lat temu od budowy systemów ochrony obiektów cywilnych. Potem zaczęliśmy projektować podobne systemy dla wojska. Krok po kroku poszerzaliśmy i unowocześnialiśmy paletę naszej oferty, by dojść do tajnych systemów teleinformatycznych dla platform dowodzenia wojskowego. Teraz zaczynamy realizować systemy satelitarne…
- …bez stałej ochrony? W pańskiej głowie musi być mnóstwo tajnych informacji.
- Tajne informacje przechowujemy w specjalnej kancelarii kryptograficznej, która jest doskonale zabezpieczona. Tylko dwie firmy prywatne w Polsce mają taką kancelarię. W tym nasza. Nawet gdybym został porwany i poddany bolesnym przesłuchaniom, nie ujawnię żadnej informacji, bo rygorystyczne procedury natowskie nie pozwalają na gromadzenie wrażliwej wiedzy w głowie szefa firmy.
- To kto pilnuje waszych tajemnic, strażnik na portierni?
- Cała firma poddana jest rygorystycznym kontrolom i regularnym audytom badającym szczelność naszego systemu przepływu i ochrony informacji. Bywają takie tygodnie, że kontroluje nas pięć komisji jednocześnie. Nawet przedstawiciele amerykańskiego sektora zbrojeniowego pochwalili nas za perfekcyjną dbałość o bezpieczeństwo danych.
- Ameryka nie zignorowała firmy usadowionej w mieście, o którym nie ma pojęcia statystyczny mieszkaniec USA?
- Zaskoczyliśmy ich nowatorskim rozwiązaniem GPS dla pojazdów wojskowych typu opancerzony wóz bojowy piechoty. Amerykanie stosowali pięć różnych odbiorników GPS, my pokazaliśmy, że wystarczy jeden (śmiech). Byli zachwyceni. W naszym archiwum na poczesnym miejscu leży list z gratulacjami, jaki otrzymaliśmy od wiceministra obrony USA. Dziś nasza idea znalazła zastosowanie w amerykańskiej armii. Jesteśmy z tego bardzo dumni.
- Projektowanie elektronicznych systemów łączności dla platform dowodzenia wojskowego wymaga współpracy fachowców z najwyższej półki. Skąd ich bierzecie?
- Nasi najzdolniejsi inżynierowie są absolwentami Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zaczęli u nas pracę jeszcze jako studenci. Współpracujemy także z matematykami, np. z prof. Andrzejem Pieczyńskim i dr. Maciejem Niedzielą. Zielonogórscy naukowcy rozwiązali na naszą prośbę bardzo złożony problem matematyczny. Na ich przykładzie widać, jak dużym potencjałem dysponuje nasze miasto.
- A fachowcy od szyfrowania danych?
- Sami ich szkolimy, również z pomocą amerykańskich firm zbrojeniowych, które potem wystawiają nam słone rachunki. Wartościowa wiedza kosztuje, nic na to nie poradzimy (śmiech).
- Pański najnowszy plan to rozpoczęcie seryjnej produkcji sputników, głównie do monitoringu transportu, np. statków. Co potrzeba, by tę ideę przekuć w realność?
- Właściwie niewiele. Mamy specjalistyczną wiedzę, mamy niezbędne certyfikaty i wyszkolonych ludzi, mamy także potencjał produkcyjny. Musi tylko powstać konsorcjum kilku firm, które przy wsparciu urzędu miasta oraz samorządu województwa mogłoby rozpocząć seryjną produkcję. Na terenie Lubuskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego jest zaplecze w postaci uniwersyteckich laboratoriów.
- O jakim wsparciu pan mówi?
- Dopiero rozpoczęliśmy pierwsze rozmowy…
- Kiedy przejdziecie od fazy prezentacji pomysłu do fazy negocjacji?
- Mam nadzieję, że pod koniec kwietnia.
- Dziękuję.
Piotr Maksymczak