Promyk wyszedł na prostą
Zanim rozpoczęło się poniedziałkowe posiedzenie nadzwyczajnej sesji rady miasta, matki dzieci objętych rehabilitacyjną opieką Promyka zaprosiły dziennikarzy na krótkie spotkanie. W imieniu matek przemówiła Jolanta Wierczyńska, która na spotkanie przybyła w towarzystwie swej córki Pauliny.
- Nowa pani dyrektor Promyka jest wspaniała, Drzwi do jej gabinetu nigdy nie są zamknięte. Zawsze odbiera telefony. Wreszcie mamy poczucie, że ktoś naprawdę chce nam pomóc. Nie deklaratywnie, tylko realnie.
Pytana przez dziennikarzy o ocenę pracę Promyka pod nowymi rządami, odpowiedziała zdecydowanie: - Absolutnie pozytywnie. Wreszcie się skończył nasz horror.
Podobnie uważają inne matki, np. Katarzyna Drzewiecka: - Podpisuję się pod pozytywną oceną pracy nowej dyrektorki, pani Magdaleny Biniszkiewicz. Radni zamiast płakać nad losem poprzedniej dyrektorki, bardziej powinni byli się zainteresować smutnym losem podopiecznych Promyka za rządów poprzedniej szefowej.
Nadzwyczajna sesja zaczęła się z niewielkim opóźnieniem. Jej głównym punktem było wysłuchanie sprawozdania z działalności Promyka za ubiegły rok.
- Pomimo niesprzyjających okoliczności, zespołowi Promyka udało się pomniejszyć, założony jeszcze przez poprzednią dyrektorkę, ujemny wynik finansowy z planowanych 8.733 zł do 6.471 zł – z dumą podkreśliła Magdalena Biniszkiewicz, dyrektorka ośrodka.
Rozpoczęła się dyskusja. Radni PiS zasypali nową panią dyrektor gradem pytań, m.in. o przyczyny likwidacji poradni neurologicznej; dlaczego w ustawowym terminie radni nie otrzymali pisemnego sprawozdania z pracy Promyka; dlaczego w ośrodku zlikwidowano gotowanie obiadów, gdzie się podział 1 mln zł, na jakim etapie jest rozbudowa Promyka.
Pani dyrektor na bieżąco udzielała odpowiedzi: - Poradnia neurologiczna została zamknięta z powodu braku kadry medycznej; brak sprawozdania z pracy Promyka to jej osobisty błąd wynikający z niedoświadczenia i ogromu problemów do natychmiastowego rozwiązania; gotowanie obiadów zostało zlikwidowane z powodów ekonomicznych, dla ośmiu posiłków dziennie nie opłaca się prowadzić własnej kuchni; 1 mln nigdzie nie wyparował, jest na koncie Promyka; rozbudowa ośrodka jest uzależniona od możliwości budżetowych miasta.
- Przedstawione nam sprawozdanie ma ręce i nogi. Jest bardzo dobrze przygotowane – komplementował dyrektorkę Marek Budniak.
(pm)