Mecze z Unią często były dramatyczne
Nie sposób napisać o wszystkich potyczkach zielonogórsko-leszczyńskich, dlatego zawężamy się do wybranych klasyków w XXI w. Zegar cofamy o niespełna trzy lata i… mamy dramatyczny mecz. 2 sierpnia 2021 r. Falubaz przegrał z Unią 44:46. Ostatni bieg - toczony w deszczu, zapadających ciemnościach i przy gasnącym jupiterze, który choć światła nie dawał, płonął w środku - wspominał nawet tuż po podpisaniu kontraktu z zielonogórskim zespołem Piotr Pawlicki. „Piter”, wygrywając ostatni wyścig, miał spory wkład w sukces Unii, który w praktyce oznaczał spadek zielonogórzan. W składzie Unii jako rezerwowy był też obecny junior zielonogórzan, Krzysztof Sadurski.
Niemoc „Jankesa”
Unia, która ostatnie lata spędzała raczej na górze niż w dole tabeli, miała też sezony, w których podobnie jak teraz drżała o utrzymanie. Tak było w 2001 r. „Byki” były w trakcie rundy finałowej o miejsca 5-8 (po rundzie zasadniczej zespoły jechały serię dwumeczów albo o miejsca 1-4, albo w dolnej części tabeli), jedną nogą w I lidze. Dzięki m.in. zwycięstwom z zielonogórzanami pozostali w elicie, kosztem ówczesnego ZKŻ-u Polmos. Unia najpierw pokonała zielonogórzan u siebie 46:44, nazajutrz w zaległym meczu triumfowała też w Zielonej Górze 47:43. Kibice nie mogli zrozumieć, jak lider zielonogórzan - Amerykanin Billy Hamill - regularnie punktujący „dwucyfrowo”, w obu meczach był cieniem samego siebie. Zdobył ledwie po siedem punktów z bonusem.
Dwa lata później, gdy zielonogórzanie powrócili do elity, „Jankes” był już jednym z bohaterów. W 2003 r. gospodarze wygrali przy W69 46:44, a Hamill z Rafałem Okoniewskim, czyli… obecnym menedżerem leszczynian, rozstrzygnęli na swoją korzyść 15. wyścig, pokonując podwójnie parę Damian Baliński - Leigh Adams.
O najwyższą stawkę zespoły jeździły po raz ostatni na początku minionej dekady. Rewelacyjna w 2010 r. Unia drogę do mistrzostwa utorowała sobie już po pierwszym meczu w Zielonej Górze, wygrała 51:39. Rewanż, skrócony przez deszcz, był już formalnością. W Lesznie gospodarze triumfowali 39:27. Falubaz wziął jednak odwet, odzyskując mistrzostwo rok później. Najpierw zielonogórzanie nieznacznie przegrali finał na Smoczyku 43:47. W rewanżu nie tylko odrobili cztery punkty, ale dołożyli „Bykom”, triumfując 52:38. Mistrzowska feta w Zielonej Górze zaczęła się już w trakcie czwartej serii startów, gościom nie pomogła świetna dyspozycja Jarosława Hampela, który zdobył wtedy dla Unii 15 pkt. w sześciu startach.
„Mały” jechał tu i tam
Hampel jeździł też przeciwko Unii w barwach Falubazu. Z leszczynianami o finał walczył w 2017 r. Bezskutecznie. „Mały” wprawdzie nie zawodził i w obu meczach przywoził dwucyfrówki, ale skupiony na walce o mistrzostwo świata Jason Doyle notował w barwach „Myszy” słabsze występy. Przez postawę Australijczyka zielonogórzanie przegrali najpierw na wyjeździe 40:50, a w rewanżu zdołali tylko zremisować. Ostatni raz w czwórce oba zespoły walczyły ze sobą cztery lata temu. W pandemicznym sezonie „Byki” wygrały najpierw w Zielonej Górze 46:44, następnie dopełniły dzieła „na Smoku”, wygrywając 57:33. Później sięgnęły po koronę.
Przed nami kolejna odsłona ligowego klasyka. W kwietniu zielonogórzanie wywieźli z Leszna punkt, remisując na torze Unii 45:45.
(mk)