Darowane życie smakuje podwójnie

6 Maj 2016
- Mam dwie mamy, tę biologiczną, za którą straszliwie tęsknię, i tę od serca, polską nianię, Stanisławę Dutkiewicz, która ryzykowała życiem, pomagając żydowskiemu dziecku – wspomina zielonogórzanka, Maria Kowalska.

Masza przyszła na świat w 1939 r., w żydowskiej rodzinie zamożnych i poważanych prawników wileńskich. Rodzina do opieki nad małą zatrudniła polską nianię, Stanisławę Dutkiewicz. Sielanka nie trwała długo. Wybuchła wojna. W 1941 r. wileńscy Żydzi trafili do getta. Warunki tam panujące były straszne. Brakowało jedzenia, lekarstw, środków czystości. Masza zaczęła chorować.

Rodzina postanowiła przemycić małą na drugą stronę murów, ale najpierw trzeba było przekupić strażników, by odwrócili się plecami w momencie przemycania dziecka. Ryzykowany plan zakończył się sukcesem. Żandarmi udali, że nic nie widzą. S. Dutkiewicz przejęła dziecko. Na odchodnym usłyszała od mamy Maszy: - Jeśli przeżyję wojnę, oddasz mi córeczkę, jeśli nie przeżyję, ochrzcij małą i bądź dla niej niczym rodzona matka.

Od tej chwili „zniknęła” mała Masza, jej miejsce zajęła Marysia Dutkiewicz. Jej nowa, polska mama dotrzymała obietnicy. Strzegła małej jak oka w głowie. Ale lata niemieckiej okupacji to nie tylko czas wielkiego heroizmu, to również czas ludzkiej podłości. S. Dutkiewicz musiała często zmieniać miejsce zamieszkania, by uniknąć kłopotliwych pytań. W obawie o życie przybranej córki przez jakiś czas mieszkała nawet w lesie, w ziemiance.

- To wtedy zakodował się we mnie strach przez warkotem wojskowych ciężarówek i motocykli. Leżałam z twarzą wciśniętą w trawę i sparaliżowana strachem czekałam, aż wszystko ucichnie – Maria Kowalska nawet dziś, wspominając tamte chwile, nie potrafi powstrzymać drżenia głosu.

S. Dutkiewicz nauczyła przybraną córkę kilku podstawowych modlitw, dziesięciorga przykazań i wielu innych ważnych dla chrześcijan motywów. Ale nigdy nie ukrywała przed dziewczynką jej prawdziwych korzeni.

- Miałam fotografię rodziców. Często wyobrażałam sobie, że na nich czekam i że jak już się spotkamy, to będziemy bardzo szczęśliwi. Niestety, do spotkań nie dochodziło, bo nie mogło. I wtedy płakałam, nie mogąc utulić tęsknoty – tłumaczy pani Maria.

Na szczęście, miała drugą, polską mamę, która przez całą okupację narażała swe życie, by uratować małą Marysię przed zagładą, potem, już po wojnie, z poświęceniem odgrywała rolę matki i babci, gdy Marysia przeistoczyła się w dorosłą już Marię.

- Moja bohaterska niania pomagała mi w wychowaniu trójki moich własnych dzieci. Była najukochańszą babcią na świecie. I o ile biologicznym rodzicom zawdzięczam narodziny, o tyle polskiej mamie zawdzięczam życie – twierdzi pani Maria.

S. Dutkiewicz nie zdążyła odebrać przyznanego jej medalu i dyplomu Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Zmarła w wieku 86 lat.

M. Kowalska przez wiele dekad żyła w przekonaniu, że nikt z jej bliskich nie przetrwał getta. Sądziła, że po jej żydowskiej rodzinie pozostało tylko wątłe wspomnienie. W 2002 r. zwróciła uwagę na aktywność organizacji Dzieci Holocaustu. Wcześniej nie interesowała się ani kulturą żydowską, ani martyrologią tego narodu.

- Pojechałam na zjazd Dzieci Holocaustu. Pierwszą moją reakcją było zdziwienie, że wokół mnie są same Marysie, Krysie, Tadeusze i Antkowie. Prawie wszyscy ci dojrzali już ludzie nosili polskie imiona i mówili po polsku. Zostali uratowani przez polskie rodziny, często z narażeniem życia. Są żywym dowodem cichego bohaterstwa tysięcy Polek i Polaków – twierdzi M. Kowalska.

Angażując się w aktywność Dzieci Holocaustu, przypadkiem dowiedziała się o cioci i wujku mieszkających w Hajfie, na północy Izraela.

- Dziwnym zrządzeniem losu ta wiadomość spadła na mnie dosłownie na dzień przed moim wyjazdem do Izraela. Od tej pory mam wspaniałą rodzinę żydowską w Hajfie i wspaniałą rodzinę polską w Polsce. A wszystko to zawdzięczam dwóm bohaterkom: mojej mamie i mojej niani, dwóm dzielnym kobietom, dla których życie małego dziecka było najważniejszą sprawą na świecie – kończy swoją opowieść pani Maria.

(pm)

 

UROCZYSTOŚCI

ROCZNICOWE

Prezydent miasta Janusz Kubicki zaprasza, 8 maja, na uroczystości z okazji 71. rocznicy zakończenia II wojny światowej. W programie:

* 12.00 - msza św. w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela w intencji ofiar II wojny światowej;

* 12.50 - przemarsz pocztów sztandarowych, orkiestry wojskowej, kompanii honorowej oraz uczestników uroczystości na pl. Bohaterów;

* 13.00 - zgromadzenie patriotyczne mieszkańców, program słowno-muzyczny „Narodowy Dzień Zwycięstwa” w wykonaniu uczniów V Liceum Ogólnokształcącego im. Krzysztofa Kieślowskiego w Zielonej Górze, apel pamięci, złożenie wiązanek kwiatów.