Bardzo zły tydzień radnego Kawickiego
Wydawało się, że sprawa jest dawno załatwiona i zapomniana. Kawicki, radny PO, wpadł w 2012 r. Rankiem zatrzymał go patrol policji. Miał 0,71 promila alkoholu we krwi. Sprawa była wówczas głośna.
Publikacja w „Rzeczpospolitej”
W zeszły piątek przypomniała ją „Rzeczpospolita”. Trochę na zasadzie wrzucenia granatu w szambo. Na kilka dni przed sesją, na dwa miesiące przed wyborami do europarlamentu, w których startuje Bożenna Bukiewicz, szefowa lubuskiej PO. Z góry wiadomo było, że sprawa się nagłośni.
„Rzeczpospolita” ujawniła mniej znane fakty.
K. Kawicki został prawomocnie skazany w grudniu 2012 r. Sąd nałożył na niego 2 tys. zł grzywny i na dwa lata zabrał prawo jazdy. Jednak z powodu dobrej opinii o radnym, warunkowo umorzył postępowanie. W powszechnej opinii, to bardzo łagodne rozwiązanie.
Teoretycznie K. Kawicki powinien był stracić mandat, ale… nie stracił. Twierdził, że przepisy się zmieniły i obowiązuje go nowa ordynacja wyborcza, czyli mandatu nie powinien stracić. Wojewoda był innego zdania i zażądał od rady wygaszenia mandatu radnego. Ta nic nie zrobiła i w czerwcu 2013 r. wojewoda stwierdził wygaśnięcie mandatu. Ale to nie koniec, bo K. Kawicki odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Tu sprawa się przeciągnęła. Radny, który nieźle zarabia, poprosił o obrońcę z urzędu. Sąd odmówił i radny odwołał się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Odwołałem się do NSA, bo zamierzam korzystać z praw, które przysługują każdemu obywatelowi – tłumaczył „Rz” K. Kawicki. Twierdził, że nie jest to celowe przeciąganie sprawy.
Radni w akcji
Tyle piątkowa „Rzeczpospolita”. Z góry było wiadomo, że sprawa będzie miała ciąg dalszy. Kolejny ruch należał do klubu Zielona 2020. Radni Filip Gryko oraz Andrzej Bocheński podjęli próbę usunięcia radnego PO. Bezskutecznie. Kluby PiS i PO nie dopuściły do wpisania tego punktu do programu sesji. PiS głosowało przeciw, PO się wstrzymała.
– Jednego dnia idziemy z radnymi PO, ramię w ramię, w marszu przeciw kierowcom-pijakom. A drugiego dnia nie możemy się przebić z wnioskiem o wygaszenie mandatu radnego, któremu udowodniono ewidentne złamanie prawa. To hipokryzja elit – protestował F. Gryko.
– Wszyscy mieszkańcy widzą ten problem, tylko nie radni PO – dodał A. Bocheński.
K. Kawicki ocalał. Na razie.
- Popełniłem błąd, ale go odpokutowałem. Straciłem na dwa lata prawo jazdy – tłumaczył się K. Kawicki.
Mandat albo partia
To okazało się za mało. Posłanka Bukiewicz we wtorek postawiła mu ultimatum: zrzeka się mandatu albo odchodzi z partii. Kawicki wybrał mandat i po kilku godzinach wystąpił z PO. Nie uchroniło go to przed medialną burzą.
Bardzo ostro potraktowała go „Gazeta Wyborcza”. W redakcyjnym komentarzu Maja Sałwacka napisała m.in.: „Kawicki tłumaczy, że zagrożenia na drodze nie stwarzał. To ile promili musiał mieć, by stał się niebezpieczny? Jak nie zrobi jaskółki? Warto zapytać polityków PO: dlaczego z naszych podatków ma zostać opłacony adwokat pijanego radnego? Według Kawickiego to nawet 20 tys. zł. Nie zgadzam się. Nie chcę sponsorować pijanego polityka.
Kawicki w radzie zasiada w komisji zdrowia. Debatuje m.in. o rozwiązywaniu problemów alkoholowych w mieście, sensie utrzymywania izby wytrzeźwień. Udziela się także w komisji praworządności i bezpieczeństwa. I wy, kochani radni, sprawiliście, że słowo zielonogórski ratusz brzmi dziś jak groteska”.
Odpowiedź smsem
Poprosiliśmy radnego Kawickiego o rozmowę. Odpowiedział smsem: - Wszystko, co miałem powiedzieć, powiedziałem 2 lata temu i w ostatni wtorek. Poniosłem konsekwencje, przeprosiłem, zaapelowałem, by mój przypadek stanowił przestrogę dla innych, a z drugiej strony, o to, żeby nie stawiać mnie w jednym szeregu z mordercami. Sąd w prawomocnym wyroku wyraźnie wskazał, że ten występek nie miał żadnego związku z pełnioną przeze mnie funkcją społeczną, która nie może być dla mnie okolicznością obciążającą. Wobec prawa wszyscy jesteśmy równi.
(pm, tc)