Dyskusja w Łężycy: - Co ożywi gminę i miasto?
Spotkanie prezydenta Janusza Kubickiego z mieszkańcami Łężyc zaczęło się punktualnie o 18.00 (piątek, 31 stycznia). Salę świetlicy wiejskiej szczelnie wypełnili mieszkańcy tzw. starej wsi oraz Czarkowa. W spotkaniu uczestniczył także prof. Czesław Osękowski, szef miejskiego zespołu ds. połączenia, Ireneusz Bogucewicz, wicewójt gminy, oraz gminni radni: Krzysztof Wołczyński, Antonina Ambroziewicz-Sawczuk oraz sołtys Łężyc, Jolanta Rabenda.
Spotkanie otworzył prof. Czesław Osękowski, zapraszając do wysłuchania prezydenta Zielonej Góry oraz do dyskusji. Przypomniał zarazem, że wokół połączenia narosło ostatnimi czasy wiele emocji. Ten stan wysokiego napięcia, według profesora, jest całkowicie zrozumiały. Połączenie dotyczy bowiem strategicznych wyborów mieszkańców gminy. Wymaga zatem poważnego namysłu oraz rozważenia wszystkich argumentów. Osękowski poprosił o rozważne i odpowiedzialne wypowiedzi.
Wystąpienie Janusza Kubickiego trwało około 30 minut. Prezydent zaczął od pytania: po co nam połączenie. Całe jego wystąpienie było próbą udzielenia wielostronnej odpowiedzi na to kluczowe pytanie:
- Gmina i miasto – traktowane jako wspólny obszar gospodarczy – potrzebują nowego impulsu rozwojowego. Jeśli nie chcemy przekształcić się w senny, prowincjonalny ośrodek, bez żądnych perspektyw na życiowy awans, już teraz musimy podjąć decyzję na temat własnej przyszłości. Kluczem do lepszej przyszłości jest połączenie.
- Zielona Góra podejmuje już trzecią próbę połączenia z gminą. Pierwsza miała miejsce w 2001 r., za czasów prezydenta Listowskiego i wójta Uglika, druga w 2005 r., za czasów prezydentury Bożeny Ronowicz. Trzecia próba właśnie trwa. Ostateczną decyzję podejmą nie politycy, tylko mieszkańcy.
- Dla kogo połączenie? Celem połączenia miasta i gminy jest poprawienie jakości życia każdego mieszkańca. Poprzez połączenie chcemy nie tylko zyskać na sile i znaczeniu, chcemy także zyskać dostęp do elitarnego klubu 18 dużych miast. W tym klubie będą dzielone duże pieniądze na rozwój. I im będziemy więksi, tym więcej będziemy mogli zdobyć pieniędzy na rozwój. Już teraz mamy zapewniony dostęp do ok. 200 mln zł. Ale to tylko przedsmak kwot, po które będziemy mogli sięgnąć po połączeniu. Miliard, o którym pisaliśmy na billboardach, to bardzo ostrożne szacunki, w rzeczywistości może to być znacznie większa kwota.
- Zadaniem polityków jest zaspakajać potrzeby mieszkańców. Służyć im. A czego najbardziej od polityków oczekują mieszkańcy? Z licznych spotkań z wyborcami wiem, że najbardziej oczekują tworzenia miejsc pracy. Takie same oczekiwania mają mieszkańcy gminy. Pewność pracy jest dla nich najważniejsza. Otóż i gmina, i miasto nie mogą tworzyć miejsc pracy, mogą za to tworzyć warunki, aby np. firmy, tworzyły nowe miejsca pracy. Co to znaczy tworzyć dobre warunki? To znaczy np. budować drogi, doprowadzać do każdego sołectwa wodociągi i kanalizację. Miasto to robi od dawna, nawet buduje na terenie gminy nową strefę ekonomiczną. Powstał już pierwszy zakład, który zaoferował ok. 150 miejsc pracy. A to dopiero początek.
- Połączenie miasta i gminy zapobiegnie upadkowi gminy i miasta. Będzie skuteczną ucieczką przed smutnym losem Wałbrzycha i Jeleniej Góry, które po utracie statusu miast wojewódzkich doświadczyły głębokiego upadku. Jeśli nie chcemy podzielić ich losu, musimy połączyć siły. Tylko w ten sposób ograniczymy falę ucieczek młodych z gminy i miasta.
- Bardzo szanujemy opinię mieszkańców. To dlatego już dwa razy zleciliśmy dr. Krzysztofowi Lisowskiemu z Uniwersytetu Zielonogórskiego, aby zbadał opinie społeczne na temat połączenia. Jego badania w sposób absolutnie wiarygodny pokazują zmianę nastawienia mieszkańców gminy do połączenia. We wrześniu zeszłego roku już 45 proc. mieszkańców gminy miało pozytywny stosunek do połączenia. Aż 70 proc. mieszkańców chce samodzielnie, bez pośrednictwa polityków, podjąć decyzję w tej sprawie. Poprzez referendum.
- Najnowsze rządowe raporty ostrzegają przed realną groźbą bankructwa niektórych gmin. Co raz więcej samorządów ma problemy nawet z bieżącymi wypłatami pensji dla pracowników. A cóż dopiero mówić o inwestycjach w drogi czy kanalizacje. Według rządowych ekspertów, pojawia się pilna potrzeba łączenia gmin. Co raz częściej zaczynają się pojawiać postulaty przymusowych połączeń, przeprowadzanych w trybie administracyjnym, na podstawie decyzji rządu, bez konsultacji z mieszkańcami. Tak robi się w znacznie bogatszym państwie niemieckim. My chcemy uniknąć przymusu, wolimy dialog. Dlatego proponujemy połączenie już teraz. Z nagrodą w postaci rządowego bonusa. Jeśli mieszkańcy w referendum odrzucą propozycję połączenia, będą się musieli liczyć z prawdopodobną opcją połączenia przymusowego. Bez nagrody!
- Zgodnie z obowiązującymi przepisami, referendum jest najwyższą formą wyrażania woli przez obywateli. Decyzja mieszkańców, wyrażona poprzez referendum, zyska status prawa lokalnego, zyska moc obowiązującą.
- Co oferujemy mieszkańcom gminy?: zapewniamy niższy o 90 proc. podatek dla rolników. Od 2015 r. będzie to kwota 37,93 zł. Obiecujemy obniżenie opłaty adiacenckiej (pobieranej przez gminę za wzrost wartości nieruchomości z powodu inwestycji gminy). Zielona Góra będzie pobierać z tego tytułu najniższą możliwą prawem opłatę. Nadal będziemy finansować gminne organizacje pozarządowe. Nawet na wyższym poziomie, niż czyni to teraz gmina. OSP zapewnimy ten sam poziom opieki i wsparcia finansowego. Połączenie nie wpłynie na wysokość opłat cmentarnych.
- Co z połączenia będzie miała Zielona Góra?: dzięki połączeniu miasto będzie mogło rozwinąć budownictwo mieszkaniowe, zyska dostęp, bez konieczności wycinania lasów, do nowych terenów inwestycyjnych, będzie się mogło rozwijać gospodarczo, oferując nowe miejsca pracy również mieszkańcom gminy. Miasto będzie mogło bez przeszkód prawnych budować w sołectwach nowe drogi i remontować stare. Mamy realne szanse na nowy szpital dziecięcy, na nową obwodnicę miejską. Dzięki połączeniu zyskamy dostęp do bogatych programów europejskich. Dzięki połączeniu i gmina, i miasto zyskają na znaczeniu. Razem będziemy więksi i silniejsi.
- Co z połączenia będzie miała Łężyca?: już dziś możemy zagwarantować 9 mln 900 tys. zł tylko dla waszej wsi, to pieniądze, jakie wypłacimy przez pięć kolejnych lat, po połączeniu, prawie 2 miliony rocznie. To mieszkańcy sami zadecydują o przeznaczeniu tych pieniędzy, tylko Wy będziecie mieli prawo głosu.
- Czy coś się stanie, jeśli nie dojdzie do połączenia? Przez kilka lat nic się nie będzie działo. Ale tylko pozornie. W rzeczywistości i gmina, i miasto będą powoli zapadać się w czarną, gospodarczą dziurę. Będzie coraz mniej miejsc pracy, będą coraz mniejsze pensje, będzie wyjeżdżać coraz więcej młodych ludzi. Nie chcę nikogo straszyć, ale proszę pojechać do Wałbrzycha, do Jeleniej Góry, tam gołym okiem widać skutki kryzysu.
- Województwo lubuskie powstało na podstawie umowy paradyskiej. Ta umowa nigdy nie trafiła do notariusza. Nigdy nie zyskała statusu oficjalnego prawa. Właściwie do dziś jest czymś na kształt umowy dżentelmeńskiej. A jednak nikt nie śmie jej podważać. Jest honorowana przez wszystkich. My proponujemy coś więcej – nie tylko spiszemy wszystkie obietnice i wzajemne zobowiązania w dokumencie, który nazwaliśmy Kontraktem Zielonogórskim, ale dodatkowo przegłosujmy w referendum. Jak mieszkańcy poprą nas w referendum, ich wola, automatycznie, stanie się prawem.
- Kończąc, mam tylko jedną prośbę. Podejmując decyzję w sprawie połączenia, pomyślcie o dzieciach. Bo to one będą musiały się zmierzyć ze wszystkimi skutkami decyzji, które lada moment podejmować będą ich rodzice i dziadkowie.
DYSKUSJA
Mirosława Zdanowicz, dyrektorka szkoły w Przylepie i członek zespołu ds. przeciwdziałania likwidacji gminy:- Nasze gminne szkoły mają małe klasy, niewielu uczniów, szkoły miejskie po 25-30 uczniów. Co się stanie z liczebnością klas naszych szkół, po połączeniu, miasto będzie je scalać? Co będzie z dowozem dzieci do naszych szkół? Co będzie z autobusami? (Sala bije brawo).
Janusz Kubicki:- Nie zamkniemy ani jednej szkoły, dzieci nadal będą dowożone autobusami, tak jak teraz, Nie będziemy scalać klas, bo nie widzimy takiej potrzeby. Już teraz ok. 300 gminnych dzieci dojeżdża do szkół miejskich. Widać rodzice uznają miejskie szkoły za lepsze, mimo przepełnienia.
M. Zdanowicz:- Boję się, że ulegnie pan presji miejskich nauczycieli, by scalić nasze klasy.
J. Kubicki:- Niczego nie zmienimy. Dyrektorzy zielonogórskich szkół zaakceptowali specyfikę obecnych gminnych szkół. Obiecujemy – nie będzie żadnych zmian.
Głos z sali:- To teraz tak pan mówi, a co będzie za 5 lat? (Sala bije brawo).
J. Kubicki:- Na Chynowie wybudowaliśmy małe gimnazjum tylko w jednym celu, by małe dzieci nie musiały dojeżdżać do miasta. Wybudowaliśmy tę szkołę nie dla ekonomicznego zysku. W gimnazjum, na os. Pomorskim, są klasy liczące po 15 osób. I nikt ich nie scala. Nikt nie zamyka tej szkoły.
Krzysztof Wołczyński, radny gminy:- Czasami mówi pan prawdę, czasami półprawdy. To nie pan gwarantuje zapisy Kontraktu Zielonogórskiego, tylko rada miasta. A rada może wszystko: potwierdzić lub odwołać te zapisy. Chciałbym też przywołać miejskie obietnice sprzed wielu lat w sprawie wybudowania w Łężycy kanalizacji. Tak, wiem, to nie pan obiecywał nam wtedy kanalizację, ale powinna obowiązywać ciągłość władzy i ciągłość zobowiązań. Dlatego domagam się realizacji starych obietnic. A co do nowych obietnic: miasto nas szantażuje, że jak nie będzie połączenia, to nie będziemy mieli kanalizacji. Dlaczego chcecie nas koniecznie skłócić? I ostatnia sprawa: wciąż mówicie o 100 mln zł z bonusa ministerialnego, tymczasem z moich obliczeń wynika, że będzie to od 65 do 85 mln zł. Nikt z nas nie wie, jak duże będą wpływy z podatku PIT za 2,3,4 i 5 lat.
J. Kubicki:- Panie radny Wołczyński, dlaczego radni gminy przez ostatnie 7 lat ani razu nie upomnieli się o realizację starych zobowiązań? To wy, jako radni, podjęliście razem z wójtem decyzję, że najpierw będzie budowana kanalizacja w innych sołectwach, a dopiero teraz w Łężycy. To były wasze, nie moje decyzje. Proszę wybaczyć, ale ja w urzędzie miasta nie znalazłem ani jednego oficjalnego dokumentu potwierdzającego miejskie zobowiązania wobec Łężyc. Ja nie mówię, że ich nie ma. Ja tylko przypominam, że jestem zbyt młody, by pamiętać o tych bardzo starych czasach, rodem z PRL-u. I jeśli macie takie dokumenty, to trzeba je było przesłać oficjalnie do urzędu miasta. Nie przesłaliście.
Głos z sali:- Jak pan może patrzeć nam w oczy, mówiąc takie rzeczy? Przepraszam za nerwy, ale o kanalizacji w Łężycy mówi się od lat. Proszę nie mówić, że nic pan nie wiedział. O śmierdzącym potoku płynącym przez wieś też pan nic nie słyszał? (Sala bije brawo).
J. Kubicki:- To władze gminy, nie miasta, zadecydowały o kolejności budowy kanalizacji…
K. Wołczyński:- … dlaczego panu nie wystarczy moje słowo? Potrzebował pan jeszcze kopii dokumentu? Trzeba było poprosić, dosłałbym!
J. Kubicki:- W sprawie gwarancji dla połączenia nie wystarcza panu moje słowo, ale w sprawie starych zobowiązań, w dodatku nie moich, domaga się pan zawierzenia pańskim słowom. Inną miarę stosuje pan wobec siebie, inną wobec mnie…
K. Wołczyński:- …bo to nie prezydent, tylko spółka wodno-kanalizacyjna buduje kanalizację.
K. Kubicki:- Skoro nie prezydent buduje, to chciałbym wszystkim zakomunikować, że jeśli do 25 lutego wójt gminy nie podejmie decyzji w sprawie rozpoczęcia budowy, kanalizacji nie będzie.
Głos z sali:- Niech radny Wołczyński przestanie robić idiotów z mieszkańców. Ciągle tylko zwalacie winę na prezydenta, choć sami nic nie robie. Niech wreszcie wójt i radni coś zrobią dla mieszkańców, macie teraz okazję! (Sala bije brawo).
Ireneusz Bogucewicz, wicewójt gminy:- Prezydent ma 70 proc. udziałów w spółce, ma przewagę i domaga się zmiany zasad finansowania i rozliczania III etapu budowy kanalizacji. To pan prezydent zlecił pani prezes spółki zablokować budowę.
J. Kubicki:- A ja mam inne wrażenie, że to wójt Zalewski podjął taką decyzję (sala bije brawo).
Antonina Szewczuk-Ambrożewicz:- Niech pan skomentuje wyniki sondy internetowej – 42 proc. głosujących orzekło, że na połączeniu zyska tylko miasto.
J. Kubicki:- Po pierwsze, nie znam tego głosowania, po drugie, od internetowych zabaw wolę poważne badania naukowe. Te ostatnie są wiarygodne.
Antonina Szewczuk-Ambrożewicz:- Dlaczego miasto nie chce przygotować planu inwestycji, które zechce wykonać w gminie już po połączeniu? My nie będziemy kupować kota w worku.
J. Kubicki:- Od ponad roku proszę wójta Zalewskiego o rozpoczęcie negocjacji, o przesłanie nam spisu niezbędnych inwestycji w gminie. Wójt do dziś nie odpowiedział na moją prośbę. Proponowałem też wójtowi oraz gminnym radnym, że utworzymy wspólne zespoły robocze, ale oni nie chcą współpracy. Proszę mi powiedzieć, co mam zrobić w takiej sytuacji? Mam błagać na kolanach?
Głos z sali:- Od pięciu lat jestem mieszkańcem Łężyc i Os. Czarkowo. Od trzech lat walczę z gminą w sprawie zrobienie choćby małego parkingu na osiedlu oraz o zrobienie osiedlowych ulic. I przez te lata gminni radni ani razu nam nie pomogli. Ja nie chcę bronić Kubickiego, ale oczekuję od gminnych radnych bardziej pozytywnego podejścia, współpracy nad sensownym porozumieniem, aby mieszkańcy mojego osiedla wreszcie zaczęli normalnie mieszkać.
K. Wołczyński:- Pierwszy raz widzę pana na zebraniu…
Głos z sali:- … od lat chodzę na zebrania, choć nie zawsze się odzywam. I od lat słyszę różne wasze obietnice, to niech pan teraz powie ludziom, co radni i wójt zrobili dla mieszkańców Łężyc i osiedla Czarkowo? A pan prezydent niech powie, co faktycznie zyska nasza wieś po połączeniu?
K. Wołczyński:- Milczy.
J. Kubicki:- Już to mówiłem: miasto przez pięć lat w ramach Funduszu Integracyjnego wypłaci gminie po około 20 mln zł na inwestycje, które sami wybierzecie plus kanalizacja.
Głos z sali:- Czyli dopiero po połączeniu, czyli znów będziemy na szarym końcu…
J. Kubicki:- O budowie kanalizacji decyduje teraz wójt, nie ja.
Głos z sali:- Pan mówi, że wszystko zależy od decyzji wójta. A gdzie nasza opinia, dlaczego nas się nikt nie pyta o zdanie? (sala bije brawo).
J. Kubicki:- To wójt nie chce podpisać porozumienia w sprawie ponoszenia kosztów utrzymania już wybudowanej sieci.
Głos z sali:- W parku przemysłowym w Kisielinie powstaną nowe miejsca pracy czy kolejne hipermarkety, bo tych mamy już dość.
J. Kubicki:- Strefa w Kisielinie jest jeszcze niegotowa, wciąż trwają prace. Będziemy jeszcze potrzebowali około 100 mln zł na dokończenie uzbrojenia terenu. Za wszystkie dotychczasowe prace zapłaciło miasto oraz urząd marszałkowski. Wielokrotnie prosiłem wójta – pomóżcie nam finansowo, dołóżcie się do budowy tej strefy, przecież to gmina będzie zarabiała na podatkach z tej strefy, nie miasto. Prosiłem, prosiłem i nic, jak zwykle milczenie…
Głos z sali:- … to nie my obiecywaliśmy wam pomoc przy Kisielinie, ale to wy nam obiecywaliście kanalizację!
J. Kubicki:- …w strefie powstał już pierwszy zakład, zaoferował 150 miejsc pracy. To dopiero początek, ale najpierw musimy skończyć wszystkie inwestycje w strefie. Dobra wiadomość jest taka, że mamy już sprzedane trzy działki inwestycyjne. Wszystko idzie w dobrą stronę. Jestem optymistą.
Głos z sali:- Zielona Góra jest miastem zombie, niby wciąż żywe, choć już martwe. Pan próbuje reanimować tego trupa, dobre i to. Ale nie odniesie pan sukcesu, bo próbuje pan ratować miasto stosując janosikowe metody. Wiele pan tą metodą nie osiągnie.
J. Kubicki:- Jeśli Zielona Góra jest miastem zombie, to proszę powiedzieć, co mamy zrobić? Ja przedstawiłem propozycje miasta, od wójta i gminnych radnych do dziś nie otrzymałem ani jednej konkretnej propozycji. Bo jeśli miasto jest zombie, to i gmina jest zombie, przecież gmina żyje tylko z miasta. Dlaczego nie zgłaszacie swoich propozycji?
Głos z sali:- Mam prośbę do naszych radnych: nie mamy dróg, mamy błoto. Nie mamy nawet boiska dla dzieci, tylko błoto. Zamiast tylko krytykować innych, sami zróbcie coś konkretnego.
Notował i zredagował:
Piotr Maksymczak
P.S. Z zapisu debaty wyeliminowałem fragmenty nieczytelne oraz powszechnie uznawane za niegrzeczne.