Drzonkowianka bliżej awansu
Stawka pojedynku była wysoka – fotel lidera dla zwycięzcy. Drzonkowianka zaczęła spokojnie, piłkę rozgrywała nisko, wielokrotnie przez nogi bramkarza Damiana Perwińskiego i... czekała na okazję. Goście podchodzili wyżej, próbowali stosować pressing, jednak bez rezultatu. Na pierwszego gola kibice, którzy pojawili się w Starym Kisielinie, musieli czekać przeszło pół godziny. Prowadzenie gospodarzom dał Roland Kifert, a tuż przed przerwą podwyższył wynik na 2:0, uderzając precyzyjnie głową w samo okienko, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. – Bramka jak z podręcznika – cmoknął z zachwytu jeden z przechodzących kibiców. – Czy ja wiem? – odparł na słowa fana Kifert. – W pierwszej połowie zagraliśmy niemal doskonałe spotkanie. Graliśmy krótko, blisko siebie, piłka krążyła – ocenił strzelec dwóch goli.
Dwubramkowe prowadzenie sprawiło, że z rywali uszło powietrze. Druga połowa to dominacja miejscowych. Aż żal, że dopełnił ją tylko gol Jacka Hajdasza w 55. minucie, bo okazji do okazalszego triumfu było jeszcze więcej. – Pokusiłbym się o stwierdzenie, że to najlepszy mecz od czterech lat, a tyle tutaj pracuję. Widać, że jesteśmy warci tej klasy okręgowej, ale walczymy do końca. Pozostaje jeszcze pięć spotkań – cieszył się Damian Sarnecki. Ta runda liderowi grupy 1 długo nie układała się tak, jak tego w klubie oczekiwano. Co prawda Drzonkowianka wiosną nie przegrała, ale na pierwsze zwycięstwo czekała aż do maja, wcześniej notując pięć remisów. Goli wpadało sporo, były wyniki 3:3, 4:4, ale punkty uciekały. Na szczęście dla Drzonkowianki potykali się też rywale.
- Myślę, że pojawiła się presja – uważa Tomasz Sroczyński jeden z najbardziej doświadczonych graczy Drzonkowianki. Z boiska zszedł 25 minut przed końcem spotkania, ale stanął tuż za trenerem i mimo, że rywal był na deskach, jeszcze pokrzykiwał i mobilizował kolegów. – Ja już rozmawiałem z psychologiem sportowym, żeby się z nami spotkał. Na treningach wszystko nam wychodzi. Organizacyjnie też jesteśmy gotowi na okręgówkę – dodaje Sroczyński.
Drzonkowianka ma punkt przewagi nad Zorzą i dwa nad Chynowianką-Francepol. Drugi zielonogórski zespół wiosną spisuje się wyśmienicie, też nie przegrał i depcze po piętach czołówce. Mocno skrócił dystans, który miał po rundzie jesiennej. – Spokój, zimna głowa i praca. Chynowianka i Zorza na pewno będą walczyć do końca o szczyt tabeli – uspokaja R. Kifert. W tę niedzielę, 19 maja Drzonkowianka powalczy o trzeci triumf z rzędu na wyjeździe ze Zjednoczonymi Lubrza.
(mk)