Oto panorama Zielonej Góry
Jan Papina, który rzeźbi różne sceny m.in. na podstawie obrazów Jana Matejki, znalazł bratnią duszę. Łączy ich materiał – drewno z lipy, różni tematyka.
- Kilka lat temu postanowiłem, że wyrzeźbię w drewnie panoramę Zielonej Góry – Zbigniew Majewski prowadzi mnie do swojej pracowni nieopodal domu w Drzonkowie. Kiedyś prowadził tutaj zakład stolarski. Z powodu choroby oczu musiał zrezygnować z pracy i przejść na emeryturę. Dawną stolarnię zaadaptował na pracownię rzeźbiarską.
- Rano wychodzę z domu, przechodzę te kilka metrów i dłubię w drewnie czasami przez cały dzień. To uspokaja. Człowiek pozbywa się stresu. Mam 72 lata – pan Zbigniew włącza światło. – Osób postronnych tutaj nie wpuszczam. Nie chcę, by ludzie oglądali panoramy zanim będą gotowe.
Dokładnie wylicza kiedy rozpoczął pracę nad płaskorzeźbą – 22 stycznia 2016 r. Czyli minęły już trzy lata. Przed nami stoi lipowa panorama o wymiarach 2 metry na 3,6 metra. Grubość – 15 cm. Kloce tworzą sklejone deski lipy. Drewno pochodzi lasów Nadleśnictwa Sulechów w okolicach Kożuchowa. Specjalnie dobierane, by miało jak najmniej pęknięć i sęków, które bardzo utrudniają pracę.
Z. Majewski wiedział, że chce zrobić panoramę miasta. Szkopuł tylko w tym, z której strony. Poprosił Roberta Jurgę, by udzielił mu fachowych rad. Wspólnie zdecydowali, że będzie to starówka widziana od południa.
Po naradach panowie postanowili, że płaskorzeźba będzie przedstawiała dwie panoramy miasta z podobnego kierunku. Pierwsza przedstawia Grünberg sprzed 250 lat, dokładnie z 1740 r. To często publikowana rycina z zaznaczonymi 13 najważniejszymi budowlami. Nie ma na niej kościoła Matki Bożej Częstochowskiej, bo… zbudowano go później. Jest za to kościółek na pl. Słowiańskim, który zburzono przed 200 laty.
- Chodziło o to, by pokazać, jak zmieniało się miasto. Widz może sobie porównać obie panoramy – tłumaczy R. Jurga, architekt, rysownik i autor wielu książek historycznych.
Współczesną panoramę zrobiono na podstawie zdjęcia z lotu ptaka, czyli z wieżowców przy ul. Owocowej. Stąd na pierwszym planie widać budynki sądowe przy pl. Słowiańskim, za nimi starówkę.
R. Jurga „zamienił” zdjęcia w rysunek, na którym zaznaczył najważniejsze szczegóły i krawędzie. Jedne elementy uwypuklając, inne chowając. Tak stawiane kreski bardzo ułatwiają pracę rzeźbiarza.
- Rysunek miał jakieś 60 cm szerokości – Z. Majewski rozkłada na stole rulony. - Musiałem szkic powiększyć do wymiarów płaskorzeźby i umieścić na kalce technicznej. Później przykładałem ją do rzeźby i odbijałem na drewnie zarys budynków. Wreszcie mogłem przystąpić do rzeźbienia - tłumaczy Z. Majewski.
Rozglądam się po warsztacie. Trochę przypomina miejsce opanowane przez hobbystę-zbieracza. Wszędzie pełno dłut i dłutek.
- Mam ich ok. 200. Przy pracy nad panoramą korzystałem z 40. Na przykład do rzeźbienia dachówek używam ich kilka rodzajów, bo przecież dachówki są różne – mój rozmówca wyjmuje ze skrzynki dłuto z trzema ostrzami.
Dachówki to wielkie wyzwanie. Jest ich wiele typów. Na dachach zielonogórskich kamienic są ich tysiące. I tysiące są ich na płaskorzeźbie. Wielkości paznokcia na małym palcu. Lub jeszcze drobniejsze.
- I tak sztuka, po sztuce pan to dłubał? – nie mogę uwierzyć.
- Nie ma innego wyjścia. Skoro w rzeczywistości są dachówki, to na płaskorzeźbie też muszą być – twierdzi rzeźbiarz.
Przyglądam się im z bliska. Trudno wyjść z podziwu nad precyzją wykonania. Nad dbałością o każdy szczegół. Dzieło jest skończone prawie w 90 proc. Niewiele już zostało.
- Muszę zrobić okna w wieżowcach okalających starówkę. Do skończenia mam jeszcze wieżyczkę pięknej, narożnej kamienicy przy pl. Pocztowym, róg Pod Filarami. Zielonogórzanie znają ją jako Ermitaż. Kiedyś tak nazywał się funkcjonujący tutaj dom mody, później kawiarnia.
- Ooo, znalazłem odstępstwo od rzeczywistości. Budynek zasłania drzewo, wielki kasztan, którego tutaj już nie ma – żartuję.
- Nic na to nie poradzę, że go w tzw. międzyczasie wycięli – śmieje się twórca.
Płaskorzeźba, oprócz dwóch panoram ma jeszcze mniejsze elementy: herby i pieczęcie, widok Palmiarni i ratusza. Całość otoczona roślinnym wianuszkiem. A właściwie winiarskim. Dorodne kiście winogron przyciągają wzrok.
- Uf! Zawsze chciałem zrobić takie dzieło. Zostało jeszcze kilka drobnych elementów oraz muszę wykonać napis „Zielona Góra” i… będzie koniec – podsumowuje Z. Majewski. – Zostawiłem coś po sobie. Może uda się je gdzieś wystawić.
Tomasz Czyżniewski