Kronikarz odchodzi na emeryturę
- Ufff... Zmęczyłem się. Praca kronikarza miasta jest ciężka. Przeniosłem do samochodu dwa tomy Twoich kronik. Nie są lekkie…
Ewa Duma, kronikarz miasta: - Nie są lekkie. Kiedyś zaniosłam jeden taki tom do delikatesów, gdzie mi go zważyli. Wyszło ok. 8-10 kg. To solidna księga formatu A3. Przeciętnie ok. 360 stron. Oprawione w skórę. W ciągu 19 lat zapisałam 31 takich tomów.
- Jednak nie gęsim piórem. Widzę, że wszystko robione jest komputerowo i tylko po jednej stronie kartki.
- Zanim przystąpiłam do robienia kroniki, sprawdziłam, jak to robią inni. Nawet pytałam księży z Krakowa o ich doświadczenia. Trzeba było opracować jakiś jeden dobry wzór. Nie byłam przekonana do ręcznego pisania. Problemem były też zdjęcia. W jednych kronikach umieszcza się je w osobnych albumach, w innych wkleja na strony. Zazwyczaj po latach nie wygląda to dobrze. Postanowiłam, że wszystko będzie robiono komputerowo. Elektronicznie przygotowana jest cała strona i wydruk trafia do kroniki pierwotnie skręcanej na śruby. To umożliwia dołożenie stron z wydarzeń sprzed miesiąca lub kilku miesięcy.
- Można dowolnie zmieniać kronikę?
- Nie. Po zakończeniu roku kronika jest zszywana i oprawiana w skórę. Nic już w niej się nie zmieni.
- Dlaczego druk jest tylko po jednej stronie?
- Pomyślałam, że warto zostawić miejsce na ewentualne notatki współczesnych lub przyszłych badaczy.
- Pracę zaczęłaś 19 lat temu.
- Tak. Dokładnie 14 marca 2000 r. To był wtorek. Nie zaczynałam od poniedziałku, bo ówczesny prezydent Zygmunt Listowski, który zaproponował mi tę pracę, nie zatrudniał ludzi 13 dnia miesiąca. Dostałam wolną rękę w tworzeniu kroniki. Prezydent Listowski mówił, że mam nie pisać jej dla niego, lecz dla mieszkańców.
- O czym był pierwszy wpis w kronice? O jakim wydarzeniu pisałaś?
- Kronika rozpoczyna się od ogólnego opisu miasta, herbu, flagi, innych symboli, władz itd. Jakie było pierwsze wydarzenie, które opisałam? Nie pamiętam. Pisanie kroniki rozpoczęłam od marca, chciałam jednak, by kronika zaczynała się 1 stycznia 2000 r. Dlatego umieściłam opisy wydarzeń, na których nie byłam. Opierałam się na informacjach z gazet.
- Zielona Góra bardzo zmieniła się w ciągu 20 lat?
- Bardzo. Mam nadzieję, że widać to w kronikach. Zielona Góra bardzo wyładniała. Jest większa i dzieje się tu o wiele więcej. Kiedyś nie było tak wielu różnych imprez. Teraz aż trudno być wszędzie. Do opisania tego wszystkiego potrzebny byłby już zespół ludzi.
- Praca kronikarza to spotkania z mnóstwem osób.
- Sporo się ich przewijało przez miasto. Znani i mniej znani. Na przykład zapamiętałam wizytę Jolanty Kwaśniewskiej w hospicjum. To bardzo otwarta osoba. Dobrze wspominam także spotkanie z prezydentem Kaczorowskim. W czasach, gdy urzędowałam w ratuszu, regularnym gościem był u mnie Zdzisław Piotrowski, znany jako Szambelan. Przynosił mi swoje wiersze. Czasami bywał codziennie. Tylko po wyborach znikał na kilka miesięcy. Mówił, że nie przychodzi, by... mi nie zaszkodzić. Jakoś trzem kolejnym prezydentom: Zygmuntowi Listowskiemu, Bożenie Ronowicz i Januszowi Kubickiemu nie przeszkadzał.
- Kronikarz miasta odchodzi na emeryturę, co się stanie z kronikami? Czy można je gdzieś obejrzeć, poczytać?
- Większość z nich jest dostępna w zielonogórskim Archiwum Państwowym. Można je tam zobaczyć. Ostatnie roczniki na razie trafiły do archiwum urzędu miejskiego. Mam nadzieję, że zostaną przekazane do Archiwum Państwowego.
- Dziękuję.
Tomasz Czyżniewski