Przed mieszkańcami dzielnicy prawdziwy wyborczy test
- Za nami pierwsza kadencja rady dzielnicy Nowe Miasto. Jaka to była kadencja, udana?
Zenon Rabęda, przewodniczący rady dzielnicy Nowe Miasto pierwszej kadencji: - Moim zdaniem, była to bardzo udana kadencja. Dobrze się układała nasza współpraca z biurem rady miasta, różnymi departamentami urzędu miasta oraz zarządem dzielnicy. Było rzeczowo i konkretnie.
- Pytam o pańską ocenę, bo przeciwnicy połączenia miasta z gminą, jeszcze przed powstaniem dzielnicy Nowe Miasto, twierdzili, że ta dzielnicowa rada nie będzie miała zbyt wiele do powiedzenia, że od razu zostanie zdominowana przez radnych „dużej” rady, tej obradującej w sali sesyjnej zielonogórskiego ratusza...
- Nie mieli racji. Wszystkie projekty uchwał, jeśli tylko dotyczyły dzielnicy Nowe Miasto, były oceniane przez radnych dzielnicy. Ta ocena wyrażana była w uchwałach rady dzielnicy. Ponadto nasze uchwały, te dotyczące planowania przestrzennego na terenie byłej gminy wiejskiej, były wiążące dla radnych „dużej” rady. Ten model współpracy w pełni się sprawdził.
- Jak przebiegały wasze sesje, o jakie sprawy spieraliście się najczęściej?
- Najwięcej dyskusji wzbudzały projekty uchwał dotyczące oświaty i sprzątania, np. koszenia trawników i poboczy, zamiatania ulic i chodników oraz małych remontów dróg lokalnych. O ile w przypadku obrad „dużej” rady często dochodziło do sporów przebiegających wzdłuż podziałów politycznych, o tyle w radzie dzielnicy dyskutowaliśmy wyłącznie merytorycznie. Co prawda, w ustępującej radzie dzielnicy zasiadali radni będący sympatykami tej czy innej partii, ale polityczne emocje nigdy nie dominowały na naszej sali obrad. Nie było także gorszących przypadków obrażania radnych czy wycieczek ad personam. Często mieliśmy różne zdania, ale zawsze wyrażaliśmy je w parlamentarnej formie.
- Przed nami wybory do nowej rady dzielnicy. Będzie pan namawiał mieszkańców do wzięcia udziału w głosowaniu?
- Już to robię, przecież ponownie kandyduję do rady dzielnicy. Ale abstrahując od mojej skromnej osoby, warto głosować, bo tylko w ten sposób będziemy mogli wywrzeć wpływ na bieg spraw w naszym sołectwie. Jeśli nie chcemy, aby o naszych losach decydowali inni, musimy wziąć udział w głosowaniu, czyli poprzeć wybranego przez siebie kandydata na radnego.
- Dlaczego wysoka frekwencja podczas tych najbliższych wyborów będzie taka ważna, o czym zaświadczy?
- Zaświadczy o wysokim poparciu mieszkańców byłej gminy dla dalszego istnienia samodzielnej dzielnicy i samodzielnej rady dzielnicy.
- A jeśli mieszkańcy zignorują najbliższe wybory, co wtedy?
- Wówczas otrzymamy sygnał, że ci, co tyle mówili wcześniej o ponoć już wykształconej tożsamości byłej gminy, po prostu nie mieli racji.
- Jeśli dobrze pana zrozumiałem, mieszkańcy byłej gminy stoją przed następującym dylematem: albo istnienie dzielnicy Nowe Miasto jest dla nich czymś ważnym, również z powodów tożsamościowych, i wtedy pójdą zagłosować, albo istnienie dzielnicy jest dla nich czymś mało istotnym, wtedy pozostaną w domach. Jakie skutki będzie niosło zwycięstwo każdej z tych opcji?
- Niska frekwencja będzie świadczyła o niskiej ocenie pracy dotychczasowej rady dzielnicy. Będziemy wtedy mogli także założyć, że na ten niski wynik wpływ miała obojętność, że istnienie samodzielnej rady dzielnicy nie jest czymś ważnym dla samych mieszkańców, co w dalszej perspektywie może doprowadzić nawet do likwidacji dzielnicy. Ale ja żywię głębokie przekonanie, że to tylko teoretyczne gdybanie. Z moich licznych rozmów jednoznacznie wynika, że dla mieszkańców dzielnicy ważne są dwie instytucje: sołectwa z sołtysami oraz rada dzielnicy. Ich dalsze istnienie będzie największą gwarancją bezpieczeństwa dla naszych „wiejskich” interesów. Jeśli jednak zlekceważymy te wybory, to wówczas damy mocny sygnał, że nie zależy nam na własnej przyszłości i samodzielności.
- Dziękuję.
Piotr Maksymczak